poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Początek ..

Holmes Chapel, Wielka Brytania 
październik 1854 r.

   Około północy jej oczy w końcu nabrały kształtu. Przypominały kocie z wyrazem zdecydowania i niepewności zarazem. Jedno było pewne - ich wyraz niewątpliwie zwiastował kłopoty. Te oczy były idealnym dopełnieniem na jej pięknej i kruchej twarzy, którą dodatkowo zdobiły kaskady ciemnych włosów.
   Uniósł pojedynczą kartkę na odległość wyciągniętej ręki, aby ocenić postępy swojej pracy. Trudno było mu pracować, nie widząc jej przed sobą, jednak gdyby tu była, nie umiałby się skupić. Od kiedy przybył do Anglii - a właściwie kiedy po raz pierwszy zobaczył jej oblicze - musiał trzymać ją na dystans. 
   Codziennie zbliżała się do niego i codziennie było mu trudniej niż poprzedniego dnia. Dlatego nad ranem zamierzał wyruszyć do Indii, albo Ameryki Południowej - nie obchodziło go gdzie, bo wszędzie byłoby mu łatwiej niż tutaj. 
   Znów pochylił się nad swoim rysunkiem i jednym, zdecydowanym ruchem opuszka palca, poprawił pełną  dolną wargę. Jej podobizna na papierze była jedynym sposobem, aby mógł wsiąść ją ze sobą. Po chwili poczuł tak bardzo znajome ciepło na swoim karku. Ciepło  które za każdym razem powodowało u niego gęsią skórkę. Ciepło, które wytworzyć mogła tylko jedna osoba. Ona. 
   Siedział jak zaklęty patrząc w jeden punkt, którym była kanapa na drugim końcu pokoju,  w którym się znajdował. To własnie w tamtym miejscu pojawiła się ona, z kilku minutowym spóźnieniem, odziana w kremową, jedwabną suknie. W końcu wyrwało go z zamyśleń jej ciche kichnięcie. 
- co tu robisz ? -  spytał, a raczej warknął, od razu karcąc siebie w myśli za tak szorstkie potraktowanie damy. 
- ja.. ja nie mogłam spać - odpowiedziała mu cicho, zakładając za ucho nieusłuchane kosmyki jej włosów.
- ciepłe mleko z łyżeczką miodu -powiedział - to pomaga ci zasnąć - dodał po chwili patrząc w jej oczy.
- skąd wiedziałeś  ? tego własnie używała moja matka ...
- wiem - powiedział twardo. Nie dziwiło go   zdziwienie w jej glosie, nie mógł jednak wyjawić jej skąd wiedział, ani opowiedzieć jej jak wiele razy podawał jej ten napój w przeszłości  gdy nadchodziły cienie i jak wiele razu tulił ją do siebie i czekał aż zapadnie w sen. 
- wyjeżdżasz ? - wyszeptała dotykając opuszkami palców jego koszuli. To był pierwszy fizyczny jaki nawiązali w tym życiu. 
- tak 
- zabierz mnie ze sobą ! - na jej twarzy można było odczytać wszystkie emocje : oszołomienie  strach i zawstydzenie własną otwartością
- nie - powtórzył już bardziej zdecydowanie - wyjeżdżam jutro i jeżeli coś dla ciebie znaczę, to nie będziesz prowadziła już tej rozmowy 
- jeżeli coś dla mnie znaczysz !? - prychnęła  .. - ja .. ja koch..
-nie 
- ja to muszę powiedzieć ... ja cie kocham, jestem tego pewna i jeżeli odjedziesz ... 
- to uratuje ci życie - dokończył za nią - są rzeczy ważniejsze niż miłość. 
- chcesz mi powiedzieć, że jest coś ważniejszego niż to ? - powiedziała i przyłożyła jego dużą dłoń do swojej lewej piersi. Miała rację. Miała tą cholerną rację. Nie ma i nigdy nie było nic ważniejszego od miłości. Miał już się poddać i wziąć ją w ramiona, kiedy spostrzegł TO spojrzenie. 
- czuje się dziwnie .. - wyszeptała
   Nie. czy już jest za późno ?
   Jej oczy przybrały taki sam wyraz jak na jego rysunku. Przysunęła się do niego, położyła mu dłonie na piersi i rozchyliła wargi.
- pomyślisz, że oszalałam ale .. mam wrażenie jakbym już wcześniej tu była .. 
   Czyli jest już za późno. Z obawą podniósł wzrok ku górze, gdzie zobaczyła nadciągającą ciemność. Wykorzystując ostatni moment przyciągnął ją do siebie i przytulił tak mocno, jak pragnął tego od tygodni.  W końcu to się stało. Oboje złączyli swoje wargi w namiętnym i pożądliwym pocałunku. 
   Pokój zakołysał się. Otoczyła ich migotliwa aura. Ona jednak jakby niczego nie zauważyła tuliła się do jego torsu. On jednak wiedział co się dzieje...
   Dostrzegł w jej zamglonych już oczach cień zrozumienia, które znikło wraz z wybuchem przeraźliwie jasnego światła, po którym nie zostało już zupełnie nic ... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz