czwartek, 31 października 2013

rozdział piąty {5}

- Nigdy więcej tak nie rób jasne? - nakazała Jess, jej stara przyjaciółka Ellie, z którą zaprzyjaźniła się już podczas swojego pierwszego dnia w poprzedniej szkole.
Słońce już powoli zachodziło, kiedy brunetka stała przy budce telefonicznej, mieszczącej się w głównym holu szkoły Sword&Cross. Jess wciąż czuła zakwasy w rękach, po wczorajszej pracy na cmentarzu, jak i również jej urażona duma, która została poważnie naruszona w chwili ucieczki Harry'ego. Teraz jednak Jessy starała się o tym nie myśleć, a skupić się na przyjemności czerpanej z tak dawno nie słyszanego głosu Ellie, która teraz wrzeszczała na nią do słuchawki
- obiecałyśmy sobie, że będziemy rozmawiać przynajmniej raz na dwa tygodnie! myślałam już, że ktoś cię gdzieś żywcem pogrzebał, albo że wylądowałaś w pokoju bez klamek w jednym z tych kaftanów bezpieczeństwa! 
- dobra Ell, już wyluzuj - zaśmiała się Jessy. Głos spanikowanej przyjaciółki zawsze działał na nią dziwnie kojąco, może dlatego, że były przeciwieństwami, a jak powszechnie wiadomo przeciwieństwa się przyciągają.
- nie będę niczego luzowała! - krzyknęła Ellie - dobra. Lepiej powiedz mi jakie są inne dzieciaki. Czy wszyscy mają kolczyki i przynajmniej jeden tatuaż?! a jak jedzenie? a lekcje? są w porządku?
- hej hej powoli co? - znów  brunetka zaśmiała się do słuchawki. Niestety Jessie nie miała zielonego pojęcia co ma powiedzieć o swojej nowej szkole. Nie było tutaj niczego cudownego. Normalnie Jess od razu powiedziałaby przyjaciółce o Harrym, jednak teraz nie czuła takiej potrzeby. Ellie od razu chciałaby wiedzieć jakim to on jest dżentelmenem i jakim romantykiem jest. A przecież Jess tak właściwie nie miała nic ciekawego do powiedzenia na temat Harry'ego. 
- więc .. jest tutaj taki jeden chłopak ...
- wiedziałam wiedziałam wiedziałam! - zapiszczała Ell -  jak ma na imię?
Harry. Oczywiście, że to Harry. 
- Zayn - Jess odchrząknęła - wiesz.. jeszcze do niczego nie doszło ...
- i co? pewnie powtarza, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną na ziemi i takie tam różne, hm? 
- cóż ... 
W tym momencie Jessie usłyszała odgłos kroków na holu. Wyciągnęła swoją szyję, żeby zobaczyć zza murka, kto idzie i jakim prawem przerywa jej jak dotąd najlepiej spędzone chwile w ciągu tych trzech dni. W jej stronę szedł Zayn. Był chyba jedynym uczniem, który po zakończeniu lekcji nie zdejmował mundurka. Z resztą nie było mu to potrzebne. W czerni było mu bardzo do twarzy. Dostrzegając spoglądającą na niego dziewczynę, zdezorientowany wyjął zegarek i spojrzał na jego tarczę.
- przepraszam, myślałem, że zarezerwowałem dla siebie telefon na siódmą, Chyba musiało mi się coś pomylić. Jessie również spojrzała na wiszący na ścianie zegarek. To było niemożliwe. Wymieniła z Ellie jedynie kilka zdań, a już minęło jej piętnaście minut 
- Jess? żyjesz? - krzyknęła zirytowana Ell
- Cicho - skarciła ją Jessie - Zayn! zaczekaj! ja już kończe - oznajmiła i szybką żegnając się z Ellie, rozłączyła się i podała słuchawkę mulatowi.
- najlepsza przyjaciółka? - zapytał z ciekawością chłopak - mam trzy młodsze siostry, więc najlepsze przyjaciółki wyczuwam niemal na kilometr - zaśmiał się i przybliżył do niej niebezpiecznie blisko
- daj mi zgadnąć... chciała wiedzieć wszystko o tych niebezpiecznych i seksownych chłopakach z poprawczaka tak?
- NIE! - niemal wrzasnęła, uświadamiając sobie chwile potem, że Zayn żartował. - to znaczy.. powiedziałam, że nie ma nikogo takiego - mrugnęła w stronę chłopaka. I właśnie wtedy stała sie rzecz, która była ostatnią chcianą przez Jessie w tym momencie. Przybyły cienie. Mało tego! wydawały one jeden z najgorszych jazgotów świata, dźwięk przejeżdżanego noża po porcelanowym talerzu. Jess na ten dźwięk skrzywiła się, modląc się w duch żeby Zayn niczego nie zauważył.Tak jednak nie było. Chłopak przyglądał si jej, a ona z kolei modliła się żeby stało się coś, co odwróci jego uwagę, żeby przyszedł ktoś... ktoś taki jak Harry Styles.
I zrobił to. Uratowana przez chłopaka w dżinsach i kraciastej koszuli. Nie wyglądał jednak na wybawcę - jego ciało ugięte było pod ciężarem książek w torbie, pod jego oczami pojawiły się czarne wory, a na czoło swobodnie opadały brązowe loki. Widząc Jessie i Zayna zmrużył oczy, a Jess zastanawiając się czym tym razem zirytowała Harry'ego, prawie nie zauważyła, że zaraz po wejściu chłopaka na hol, cień ulotnił się w czarną otchłań. Styles mijając ich, wciąż nie zwalniając kroku,  skinął im na powitanie. Jess obróciła sięw kierunku Zayna i zauważyła jak wzrokiem śledzi Harry;ego
- wiesz .. - zaczął głośniej niż to było potrzebne - prawi zapomniałbym ci powiedzieć. Dzisiaj organizuję taką małą imprezę dla przyjaciół i zastanawiałem się czy byś nie chciała wpaść, bardzo mi na tym zależy.
Jess wpatrywała się w tył głowy Stylesa, wiedziała że musi odpowiedzieć Zaynowi. To nie powinno być takie trudne, jednak kiedy Harry odwrócił się i spojrzał na nią oczami pełnymi smutku, miała wątpliwości, co do odpowiedzi. W tym momencie rozdzwonił się telefon
- musze to odebrać - poinformował Zayn - to przyjdziesz?
- tak .. tak przyjde.

                                                     ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- nadal nie moge zrozumieć dlaczego biegniemy - zwróciła się dwadzieścia minut później Jessie do Danielle, którą zgodziła się wziąć na imprezę.
- bo wy, którzy ciągle się spóźniacie, nigdy nie zrozumiecie jak swoimi spóźnieniami rozwalacie innym plany. - odkrzyknęła jej zdyszana Dan, przemierzając nad wyraz podmokły obszar trawnika.
- mam was! - obie dziewczyny podskoczyły i obróciły się w stronę, jak się okazało biegnącej w ich kierunku Arianne.
- możecie mi wytłumaczyć gdzie my idziemy? - krzyknęła poddenerwowana Jess.
- na tak zawnym środowy wieczór, który jest niczym innym jak spotkaniem towarzyskim - odpowiedziała beznamiętnie Arianne.
- to są jakieś tańce albo coś w tym stylu? - zapytała niepewnie dziewczyna.
- haha! dobre Jessie! - zaśmiała się Arianne - "towarzyskie" to tylko nazwa. Zarząd Sword&Cross ma obowiązek organizowania kilku takich spotkań w roku, dlatego raz na cztery miesiące spotykamy się w auli i tam mamy jakieś denne wykłady, albo nudne, stare filmy. Ciekawe co będzie dzisiaj...
- dzisiaj filmy! - krzyknęła Dan
- Boże dziewczyno ty wiesz wszystko - szepnęła Arianne
- no to .. skoro tyle razy widziałyście te filmy to po co się spieszyć?
- nie chcesz usiąść obok pana Cole.. - powiedziała Arianne i popędziła razem z Danielle w stronę aulii.
- to siedzenie z nim nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że musisz pomóc mu przeprowadzać ankietę na temat zdrowia psychicznego, a potem zostawać "po godzinach" podsumowując wyniki, przegapiając tym samym after party. - powiedziała z szerokim uśmiechem Arianne prowadząc Jess do drugiego rzędu.
- o tym akurat słyszałam. Jest u Zayna tak? - zapytała pogodnie Jess. Arianne jednak pominęła ten temat i zawalała do siebie Todda.Chłopak ucieszony, że ktoś go dostrzegł dosiadł się do dziewczyn, a chwilę potem pan Cole zabrał swój głos.
- Todd chłopcze bardzo sie cieszę, że tu jesteś. Potrzebuję bowiem małej pomocy w trakcie i po seansie. Chodzi tu o ankietę...
Jess zaczęła się przyglądać, kiedy światła przygasły. Jej spojrzenie od razu padło na Zayna. Kiedy chłopak napotkał jej spojrzenie, brunetka speszona starała się odwrócić swój wzrok, jednak Malik nic sobie z tego nie robiąc pomachał jej. W głowie Jessy od razu pojawiła się myśl, że Harry na jego miejscu pewnie nieźle by się wkurzył. Jak na zawołanie, chwilę potem w sali pojawił się Louis wraz z Harrym i  ze względu na brak miejscu, zmuszeni byli usiąść na podłodze pod ekranem. Wchodząc w światło reflektora, Jess spostrzegła niezauważony wcześniej srebrny wisiorek na szyi Stylesa, któremu jednak nie zdążyła się bardziej przyjrzeć, ponieważ chwilę potem oboje zniknęli jej z zasięgu wzroku. Brunetka czuła na swoim karku nieprzyjemne zimno. Czuła, że dzisiaj wydarzy się coś złego. Tym razem spodziewała się cieni, więc nic sobie nie robiąc z ich towarzystwa, zaczęła jej po prostu liczyć. W ciągu ostatnich kilku dni, cienie bywały u niej nadzwyczaj dużo i brunetka zaczęła się zastanawiać, czy to przez stres związany ze szkołą, czy może chodziło tu o cś innego. Nigdy wcześniej nie było przecież aż tak źle ...
Prześlizgały sie po suficie auli, spływały po bokach ekranu, aż w końcu podążyły w stronę siedzenia Jessie, niczym rozlany atrament, po podłodze. Jess chwyciła ze strachu siedzenia i napięła wszystkie mięśnie czując, że cienie gilgoczą ją w gołe kostki. Nie mogła powstrzymać drżenia. Nagle poczuła ciepły dotyk Arianne na swoim  kolanie
- wszystko w porządku? - spytała cicho dziewczyna. Jessie natomiast pokiwała twierdząco głową i przejechała rękoma po ramionach, tym samym komunikując, że dreszcze spowodowane są zbyt mocno nastawioną klimatyzacją. Jak bardzo chciała, żeby tak właśnie było...
Godzinę później, Arianne zapukała trzy razy do drzwi Zayna, tym samym komunikując mu, że to tylko one. Danielle nic się nie odzywała tylko obgryzała paznokcie i od czasu do czasu, wycierała spocone czoło. Dziewczyna miała na sobie kilka swetrów, więc pot nie był tu niczym dziwnym
- coś się dzieje? - wyszeptała Jess, pochylając się w stronę mulatki. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i już chciała coś odpowiedzieć, kiedy drzwi od pokoju Zayna otworzyły się, a w nich stanął chłopak otoczony kłębkami papierosowego dymu.
- kamery zasłonięte? -zapytała bez ogródek Arianne, na o chłopak pokiwał twierdząco głową. Nawet w tym słabym świetle jego wargi błyszczały, a gdy przytulił Jessie, ta czuła się jak małe i bezbronne dziecko. W pokoju było dosyć tłoczno. Louis stał przy konsoli i zawzięcie próbował wybrać kilka najlepszych płyt, jakaś zakochana para tuliła się i całowała przy oknie, a chłopcy ubrani w białe, eleganckie koszuli, tylko stali w grupce i o czymś rozmawiali. Arianne nie próżnowała i od razu ruszyła w stronę biurka koło okna, które teraz pełniło funkcję barka. Chwyciła jedną butelkę szampana i ze śmiechem próbowała ją otworzyć. Z zamyśleń wyrwał ją krzyk zadowolonej Arianne
- Jessie chodź koło mnie, zamierzam wznieść toast!
Jess nie była jednak pewna czy ma zostawić nie czującą się najlepiej Danielle
- no idź! - krzyknęła Dan, wymuszając uśmiech
- co się dzieję? nie chcesz wejść?
- nie o to chodzi ... wiesz.. jestem dobra we włamywaniu się do plików, w hakowaniu ... ale nie w imprezach. Ludzie mają mnie za mądralę, która nie umie się bawić...
- hej! mnie uważają za klopsa, a my uważamy ich za kompletnych świrów ... może jakoś się z nimi dogadamy? - powiedziała z przekonującym uśmiechem Jess.
- no dobra  - zawtórowała jej Danielle i wpakowała się do pokoju przed Jessie.
- Napradę cieszę się, że przyszłaś - powiedział pojawiający się znikąd Zayn, kładąc na jej plecach rękę. - podskakiwałem za każdym razem kiedy ktoś pukał do pokoju, z nadzieją, że to ty. Coś niewątpliwie przyciągało Jessie do Zayna. Schlebiało jej to, że tak popularny i niezaprzeczalnie przystojny chłopak jak on zwraca na nią uwagę, jednak wiedziała, że chcąc odpowiedzieć na jakikolwiek z jego komplementów względem niej, nie zdołałaby znaleźć takich słów, dlatego tylko się zaśmiała,  a on jej zawtórował i jeszcze raz przytulił. Nagle poczuła, że chce go objąć za szyję. Czuła się bardzo oszołomiona kiedy chłopak, mocniej ją uścisnął i uniósł lekko nad ziemię. Kiedy ją postawił, Jessie zaczęła rozglądać się za pozostałymi imprezowiczami i jej wzrok od razu napotkał siedzącego w blasku ultrafioletowej lampy, Harry'ego. Chłopak siedział tam i wpatrywał się tym swoim przenikliwym wzrokiem prosto w Jess. Dziewczyna jednak mimo szczerych chęci nie mogła odczytać zupełnie nic z jego oczu. Wiedziała jednak, że działa on na nią w jakiś niesamowity sposób..
- Za naszą Jessie! - z rozmyśleń przerwał ją toast Arianne. - za Jessie, która wyraźnie na chwilę odpłynęła i ominęła ją moja oszałamiająca mowa, której już nigdy nie usłyszy, a była naprawdę dobra Jess! co nie Lou? - dziewczyna zapytała stojącego koło niej Louisa, który w ramach odpowiedzi uśmiechnął się do niej szeroko.
Zayn podał jej plastikowy kubeczek z szampanem. Zarumieniła się, próbując zbyć to śmiechem, gdy reszta poddanych powtórzyła
- za klopsa!
W tym momencie Perrie podeszła do niej i szepnęła jej ukradkiem do ucha:
-za Jessie, która nigdy się nie dowie.
Cztery dni wcześniej Jess cofnęłaby się do tyłu. Teraz jednak, przewróciła oczami i obróciła się do niej tyłem.
- uwierzysz? myślę, że spędzony tutaj czas będzie dobrą zabawą. - stwierdziła Danielle, która pojawiła się koło brunetki dosłownie znikąd.
- Perrie jest dla wszystkich taka okropna, czy ja jestem jakiegoś rodzaju celem?
Dani przez chwilę się wahała, jednak po chwili poklepała Jessie po ramieniu
- ona zawsze jest taka urocza.
Jess rozejrzała się po pokoju przyglądając się ze szczególnym zainteresowaniem kuli dyskotekowej, konsoli PlayStation czy fontannę fondue 
- skąd oni to wszystko wzięli? - pomyślała na głos Jess
- mówi się, że Louis do Sword&Cross może przemycić dosłownie wszystko - stwierdziła zamyślona Danielle
- okey społeczne wyrzutki! - zakrzyknął Louis na tyle głośno, że zdołał nawet zwrócić uwagę zawzięcie całującej się pary w kącie. - czas na grę pod tytułem " mikrofon dla każdego"! kto chętny?
- Harry Styles - zakrzyknęła głośno Arianne
- nie! - odkrzyknął równie głośno chłopak
- milczący Styles znów rezygnuje... naprawdę nie chciałbyś zaśpiewać swojej wersji Wonderwall zespołu Oasis?
- wydaje mi się, że ty ją zaśpiewasz lepiej Lou - uśmiechnął się cwaniacko Harry.
-  on ma rację! chociaż zawsze moje występy kończyły się ewakuacją tłumu, to ta piosenka całkowicie należy do mnie - zaśmiał się chłopak i rozkazał włączyć piosenkę. Kiedy pierwsze dźwięki gitary zaczęły się wydobywać z głośników, Harry starając się być niespostrzeżonym, powoli wymknął się na korytarz. Jessie widząc to, poczuła że musi iść za nim i chociaż spróbować wykorzystać zapewne jedną z nielicznych szans na porozmawianie ze Stylesem sam na sam.
- zaraz wracam - bezgłośnie powiedziała w stronę Danielle i szybko wyszła z pokoju Zayna. Na korytarzu było pusto i już zrezygnowana chciała wracać na imprezę, kiedy do jej uszu dobiegł znajomy jej głos Harry'ego. Rozmawiał z kimś. To było pewne, jednak Jessie nie była w stanie rozpoznać głosu tej drugiej osoby
- ja... przepraszam - powiedziała jakaś nieznajoma dziewczyna z wyraźnie południowym akcentem.
Czyżby rozmówczynią Harry'ego była sztuczna Jade? wszystko na to wskazywało... - to się więcej nie powtórzy - kontynuowała Jade - przysięgam na...
- to nie ma prawa więcej się powtórzyć - powiedział Harry, głosem, który na gust Jessie przypominał głos zatroskanego i zazdrosnego kochanka zarazem. - miałaś tam być i czuwać, a ciebie nie było.
Gdzie? Jak? Kiedy? Jess w głowie mnóstwo pytań, na które niestety nie znała odpowiedzi. Oczami wyobraźni dziewczyna widziała właśnie jak Harry bierze dłoń Jade i przykładając ją sobie do serca, całuje ją powili, ale bardzo czule zarazem. Czułą zazdrość. Zazdrość, która wzięła się zupełnie znikąd, bo przecież to tylko wymysł jej wyobraźni.
- będziesz musiał  mi zaufać kochanie. Masz tylko mnie - powiedziała Jade swoim słodkim głosikiem i wnioskując ze stukotu jej butów na niskim obcasie, oddaliła się w nieznanym kierunku. 

piątek, 18 października 2013

{4} rozdział czwarty

Środa. Od zawsze ten dzień kojarzył się Jessy z masą czekoladowych naleśników i karmelową latte. Nawet w ubiegłe lato, kiedy Jess zdawało się, że jej rodzic trochę się jej boją, mogła liczyć na swój ulubiony dzień. Zawsze w środowe poranki Jessy przewracając się rano z jednego boku na drugi, instynktownie wiedziała co to za dzień. Jessy z nadzieją pociągnęła nosem, jednak nic nie poczuła. Nie czuć było tego maślano-karmelowego aromatu. Łzy momentalnie podeszły pod jej oczy. Jess przetarła oczy i rozejrzała się po swoim pokoju. Wyglądał jak w stanie "przed" w jednym z tych programów telewizyjnych o odnawianiu domów. Znów wróciły do niej wspomnienia z wczoraj: przybycie do Sword&Cross, błyszczące z wściekłości oczy Perrie i ON.. Harry Styles i jego odpychające zachowanie w stosunku do Jessy. Jess głośno westchnęła z tęsknoty za domem, co sprawiło, że jeszcze bardziej za nim zatęskniła. Con miała ze sobą zrobić przez kolejne trzy godziny, które dzieliły ją od pierwszych lekcji dzisiejszego dnia? Nagle przypomniała sobie, że to dzisiaj miała zjawić się na odsiadce.
Zwlokła sie z łóżka i potykając się o wciąż nierozpakowaną torbę, wyciągnęła z niej kolejny nudny, czarny zestaw i szybko się w niego ubrała. Zdążyła jeszcze skrzywić się widząc swoje lustrzane odbicie i wiążąc swoje włosy w niedbałą kitkę, wybiegła na dwór. Niedługo potem dobiegła do sięgającej pasa bramy prowadzącej na cmentarz.
Jessy usłyszała kroki za plecami, a chwilę potem poczuła, że ktoś dotyka jej ramienia. Ostrożnie obróciła się i zobaczyła za sobą Danielle.
- nie spóźniłaś się? - zapytała Dani od razu przechodząc do szczegółów.
- tkwię tutaj już od dobrych dziesięciu minut
- stanęłaś w złym miejscu głuptasie. Założe się, że wszyscy czekają na ciebie przy ogromnym posągu anioła. Powinnaś go bez problemu znaleźć, a teraz leć bo czuje że jeszcze pięć minut, a pozostali będą chcieli cie zabić! - krzyknęła Danielle i oddaliła się w stronę internatu.
Jessy podążyła w stronę wskazaną przez koleżankę i chwile potem zauważyła potężnego, kamiennego anioła a pod nim zdenerwowanych uczniów.
- jestem - powiedziała niepewnie Jess podchodząc nieco bliżej. Arianne, Perrie i Louis stali blisko siebie zaraz u podnóża posągu. Jedynie pod prawym skrzydłem stał Harry.
Miał na sobie szare rurki i białą koszulkę, a na włosach bandankę, która miała za zadanie odgarniać z jego oczu loki. Gdy Jessy skończyła mierzyć ubiór Harry'ego, niepewnie spojrzała w jego oczy, które jak się okazało patrzyły na nią ze złością
- przepraszam pani Bucker, nie miałam pojęcia gdzie sie mamy spotkać, przysięgam.
- oszczędź sobie i tak zmarnowaliśmy przez ciebie zbyt wiele czasu - powiedziała sucho pani Bucker - a teraz, wszyscy chyba wiecie co macie robić, więc bez zbędnego wprowadzenia, zabierajcie się do pracy. Kto chce naszą podopieczną? - zapytała kobieta wskazując na Jessy. Ku przerażeniu brunetki nikt jej nie chciał, wszyscy wpatrywali się tępo w swoje buty.
-ja - krzyknął ktoś z tyłu. Zayn. Czarna koszulka na krótki rękaw z dekoltem w kształcie litery V idealnie opinał jego umięśniony tors. Był wyższy o niemal dziesięć centymetrów od Louisa, który omal nie upadł, gdy mulat przepchnął się obok niego, zmierzając wprost ku Jessy, patrząc jej głęboko w oczy. W głębi duszy pragnęła odwrócić swój wzrok, jednak coś ją od tego powstrzymywało. Powoli tonęła w jego czekoladowych tęczówkach, jednak między nimi stanęła Arianne
- ona jest moja - powiedziała stanowczo patrząc z pogardą na Zayna
- wcale nie - stwierdził chłopak
- ależ tak. Nawet to mówiłam, ale widocznie byłeś na tyle zajęty, że nie dosłyszałeś - odpowiedziała mu dziewczyna z przebiegłym uśmiechem - chcę ją
- ja ... - zaczął Zayn.
Arianne przechyliła z zaciekawieniem głowę, a Jess przełknęła głośno ślinę. Czyżby chłopak miał zamiar powiedzieć, że też mnie chce?
- Zobaczymy się potem dobrze? - zakomunikował Jess tak, jakby była to obietnica, o której dotrzymanie go poprosiła.
Pozostali w tym czasie wstali z wcześniej zajmowanych przez siebie miejsc na murku i podążyli w kierunku szopy. Jess poszła za nimi, trzymając się blisko Arianne, która bez słowa podała jej metalowe grabie.
- dobra, wolisz upadłego anioła czy pare obejmujących się kochanków?
Arianne nic nie wspomniała o wydarzeniach z zeszłego wieczora ani o kartce, więc Jessy doszła do wniosku, że nie będzie poruszała tego tematu.
- a gdzie jest ten upadły anioł? - dziewczyna spytała z westchnieniem
- dobry wybór. To ten, pod którym chwile temu stałam.
nie rozumiem.. i co mam z nim zrobić?
- no jak to co? czyścimy! - powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów wspięła się na rzeźbę. Jessy chcąc uniknąć kolejnych upomnień pani Bucker, zaczęła grabić nieskończone pokłady liści u podnóża posągu. W pewnym momencie pierwsze promienie słoneczne przebiły się przez warstwę chmur i cmentarz nabrał troche mniej mrocznego wyglądu niż dotychczas. Mgła również opadła, więc Jessy mogła sięgnąć wzrokiem dalej niż niecałe osiem metrów przed siebie. Ujrzała Harry'ego ... pracującego z Perrie.
Z jessy ulotniły się resztki szczęścia, a zamiast niej pojawiło się pewnego rodzaju przygnębienie. Arianne posłała jej współczujący wzrok i gestem ręki przywołała ją koło siebie. Jess ze zdecydowanie mniejszą gracją niż jej koleżanka wspięła się po rzeźbie i kiedy czuła się już mniej więcej bezpieczna, wyszeptała:
- czyli Perrie i Harry są przyjaciółmi?
- No co ty! Oni się wprost nienawidzą. A skąd to pytanie?
- zobacz - Jess wskazała na parę, która zamiast czyścić grobowiec, stała blisko siebie i prowadziła jakąś dyskusję. - wyglądają na przyjaciół
- to jest kara. - stwierdziła Arianne - myślisz, że Louis i ten tam są przyjaciółmi? - tu brunetka wskazała na Louisa i Zayna, którzy kłócili się o przydział prac przy pomniku kochanków. - to wyłącznie kumple z odsiadki, a to nie oznacza, że są kumplami również w życiu prywatnym.
Arianne spojrzała na Jessie, która czuła, że jej mina powoli rzednie.
- posłuchaj Jess, nie miałam na myśli ... Dobra. Poza tym, że straciłam na ciebie dobre poł godziny mojego ranka, nic do ciebie nie mam. Wydajesz się interesującą osobą no i cóż. Jesteś świeża. Ale
poza tym nie wiem czego się spodziewałaś. Że znajdziesz tutaj już pierwszego dnia swoją najlepszą przyjaciółkę? Uświadomię cię jako pierwsza: to wyzwanie nie należy do najłatwiejszych. Każdy z nas ma tutaj swoją przeszłość, która jest mniej lub bardziej ciężka.
- zawsze się tak bronisz? Co ciebie w ogóle tutaj sprowadziło Jessy?
Jess kompletnie nie miała ochoty o tym rozmawiać. Może Arianne miała rację i dziewczyna nie powinna szukać nowych przyjaźni w Swrod&Cross. Najchętniej wróciłaby do grabienia liści, jednak teraz Arianne wydawała się zbyt zaintrygowana historią Jessy, żeby odpuścić. Brunetka czuła w ustach słony posmak, a jej nogi zaczęły być jak z waty.
- cóż ... spędzałam wieczór z przyjacielem - odetchnęła głęboko przymykając oczy i modląc się aby nikt inny jej nie obserwował - i wydarzyło się coś strasznego. Wybuchł pożar. Mi udało się uciec... jemu nie. Zmarł na miejscu.
Arianne widząc wszystkie emocje wypisane na twarzy Jessy, objęła ją ramieniem
- wiesz.. ostatnio rozmawiałam z Louisem i on stwierdził, że nie mamy żadnego piromana, a jak wiadomo piroman jest niezbędny to zrobienia w poprawczaku czegoś niezapomnianego. Lou stawiał na tego nowego Todda, jednak ja od początku byłam przekonana, że to ty. Któregoś dnia trzeba będzie coś zorganizować!
Jess wzdrygnęła się. Zdecydowanie nie była piromanką, a pożar nie był jej winą.
- poczekaj aż wspomne o tym Tomlinsonowi! jesteś niczym spełnienie naszych najskrytszych marzeń! -  dodała Arianne, chcąc chociaż trochę rozpogodzić Jess. Dziewczyna nie mając ochoty drążyć tego tematu spojrzała w kierunku Harry;'ego, który w końcu wziął się do roboty.

Zawsze był pracowity 

Jessy nie miała pojęcia skąd taka myśl pojawiła się w jej głowie, a tym bardziej co znaczyła. Koniecznie musiała rozwiązać tą sprawę z Danielem. Znała go zaledwie dzień, a już czuła jakby znała go od niemożliwie długiego czasu. 
- lepiej żebyś trzymała się od niego z daleka - powiedział ktoś za jej plecami, zimnym tonem zaakcentowanym mocnym brytyjskim akcentem. Jessy odwróciła się gwałtownie i zobaczyła Perrie. 
- od kogo? - Jess postanowiła udawać że nie wie o kogo chodzi
- uwierz mi, zakochanie się w Harrym Stylesie to bardzo zły pomysł. 
Jessy chciała odpowiedzieć Perrie, jednak zanim zdążyła otworzyć usta, ta odeszła. Harry natomiast tak jakby słyszał swoje imię, patrzył się wprost na nią. Mimo, że dziewczyna spuściła już z niego wzrok i starała się wrócić do pracy, to czuła wzrok chłopaka na sobie
- co ci powiedziała? - usłyszała chwilę potem. Na dźwięk tego głosu grabie wypadły jej z rąk, a ona sama nieśmiało spojrzała w jego oczy. 
- no ... - Jess szukała w swojej głowie wiarygodnego kłamstwa, jednak nic dobrego nie przychodziło jej na myśl. Harry złapał ją za nadgarstek
- nienawidzę kiedy to robisz.
Jessy mimowolnie szarpnęła się i mimo iż ich zetknięcie było krótkie, to dziewczyna poczuła jak się rumieni. 
- Perrie trzymała mi się trzymać od ciebie z daleka - powiedziała w końcu.
- pewnie ma rację - powiedział przechylając w bok głowę. 
Jessy zadrżała. Nad nimi przeleciał właśnie ogromny cień, zasłaniający twarz anioła. Brunetka zamknęła oczy w duchu prosząc żeby cień  odszedł i Harry niczego nie zauważył. 
- co się dzieje? 
-nic. 
- i zrobisz to? - zapytał jakby to było coś w stylu wyzwania
- co? ucieknę? - spytała
Harry zrobił krok w ich stronę. Teraz dzieliła ich dosyć mała odległość. Wstrzymała oddech i stała bez ruchu, czekając na jakikolwiek ruch chłopaka. 
- będziesz się trzymać ode mnie z daleka? 
Brzmiało to tak, jakby z nią flirtował. Jessy jednak czuła się źle. Ona nie była gotowa na flirt. Oczywiście jeżeli to wogóle można było tak nazwać. 
- pewnie tak - szepnęła niewyraźnie, cofając się o krok
- nie dosłyszałem - odpowiedział jej półszeptem robiąc krok w jej stronę. 
Jessy znów się cofnęła, jednak znacznie dalej. Teraz opierała się o podstawę anioła. Kolejny cień przeleciał nad nimi. Ten jednak był znacznie ciemniejszy i znacznie zimniejszy od poprzedniego.Mogłaby przysiąc, że chłopak zadrżał wraz z nią. 
Wtedy nagle rozległo się skrzypnięcie. Jessy sapnęła, kiedy rzeźba nad nią zakołysała się, niczym gałąź na wietrze. 
Jessy i Harry wpatrywali się w rzeźbę. Oboje wiedzieli, że się przewraca. Głowa anioła przychyliła się ku nim jakby się modlił, a następnie cały posąg nabrał prędkości, opadając. Brunetka poczuła, jak Harry łapie ją w pasie, jakby znał jej kształty. Drugą rękę natomiast położył na jej głowie i popchnął ją w bok, dokładnie w chwili, w której przed chwilą stali. Para skulona dyszała ciężko patrząc w swoje oczy, które dzieliła mała odległość. 
- Jessy? - wyszeptał chłopak. Jess jedynie skinęła głową będąc dalej w szoku
- co dokładnie widziałaś? - zapytał, mrużąc oczy.
Nagle ktoś wyciągnął ją spod rzeźby, gdzie wraz ze Stylesem się ukryli. Wszyscy obecni patrzyli się z zaciekawieniem, poza panią Bucker, która patrzyła na nią z wściekłością i Zanem, który pomógł jej wstać.
- wszystko w porządku? - spytał mulat, oglądając ją dokładnie w celu znalezienia jakichkolwiek sińców lub otarć. - widziałem jak ten posąg się przewraca. Chciałem podbiec i podtrzymać tego anioła, jednak było już za późno. 
Harry, który już się podniósł, nawet się nie odwrócił sprawdzając czy wszystko z nią dobrze, tylko odszedł w kierunku internatu.
- co ty zrobiłaś? - spytała pani Bucker
- nie wiem. W jednej chwili staliśmy tutaj i pracowaliśmy, a w następnej ta rzeźba po prostu runęła na ziemie.
Kobieta pochyliła się nad aniołem i mamrocząc coś  o siłach natury i starych kamieniach, kazała wrócić wszystkim do pracy. Kiedy Jessy ponownie wzięła grabie w ręce, znów usłyszała ten sam zimny głos 
- ktoś chyba powinien zacząć mnie słuchać, kiedy dobrze radze - powiedziała Perrie i oddaliła się w swoim kierunku. 

sobota, 12 października 2013

{3} Rozdział Trzeci

Jess wlokła się przez zatęchły korytarz internatu, ciągnąc za sobą swoją walizkę w jednym z tych wiosennych odcieni zieleni. Ściany miały kolor biały, a na całym korytarzu roznosił się nieprzyjemny zapach wilgoci. Wszędzie panowała cisza, przerywana bzyczeniem spalającej się żarówki. Najbardziej jednak zaskakujące były liczne, zamknięte drzwi. W poprzedniej szkole Jessy, na korytarzach można było spotkać masę grupek, które siedząc na korytarzach, bądź w salach odprawiały swoje codzienne spotkania. W Sword&Cross było jednak inaczej. Uczniowie albo zabrali się już do pisania trzydziestostronnicowych rozprawek semestralnych, albo urządzali w swoich pokojach imprezy.
Nagle Jessy stanęła przed drzwiami z numerem 63 i przekręcając kluczem zamek, weszła do pokoju, który od tego momentu miał być jej. Owy pokój nieb był wcale tak straszny, jak Jess go sobie wyobrażała. Było tam całkiem duże, zakratowane okno, z za którego można było dostrzec boisko. Po lewej stronie od wejścia stało pojedyncze łóżko , a po prawej biurko, koło którego zaraz stała średniej wielkości szafa z ogromnym lustrem. Jessy spojrzała w nie, jednak widząc zmęczą twarz i przygaszone szare oczy, potargane włosy i sweter Dani, który wisiał na niej jak worek, szybko odwróciła swój wzrok. Mając przerwę w lekcjach, Jessy postanowiła się rozpakować i uczynić pokój z numerem 63 swoim własnym miejscem. Jednak zdążyła  tylko rozpiąć swoją torbę i usłyszała pukanie do drzwi. Z niechęcią wstała i otworzyła drzwi, jednak nie zauważyła nikogo, kto mógłby pukać. Ujrzała natomiast papierowy samolocik przed jej drzwiami. Jessy uśmiechnęła się widząc swoje imie wypisane czarnym markerem na skrzydle samolotu i szybko po niego sięgnęła i rozłożyła. Samolocik nie miał jednak żadnej treści oprócz dużej strzałki, kierującej Jess wzdłuż korytarza.
 Co prawda Arianne zapraszała ją do swojego pokoju, ale było to przed incydentem podczas lunchu. Spoglądając na czarną strzałkę, brunetka zastanawiała się czy podążyć  w wyznaczonym kierunku. Po chwili jednak wzruszając ramionami, przekręca klucz w zamku i idzie w wyznaczonym przez strzałkę kierunku.
Zatrzymała się przed drzwiami po drugiej stronie korytarza przyglądając się wielkiemu plakatowi John'ego Lennon'a - brytyjskiego kompozytora, muzyka i wokalisty oraz członka Beatlesów. Jess pochyliła się aby przyjrzeć się tablicy korkowej i uświadomiła sobie, że stoi pod drzwiami LouisaTomlinsona. Ku irytacji Jessy, znaczna część jej mózgu zaczęła obliczać prawdopodobieństwo, że Louis siedzi w pokoju z Harrym i tylko te cienkie drzwi ich od siebie dzielą.
Po kilku minutach Jessy otrząsneła się ze swoich przemyśleń i uświadomiła sobie, że pokój Arianne najprawdopodobniej mieści się na przeciwko pokoju Tomlinsona. Nie myliła się. Drzwi wejściowe całe były oblepione w tych naklejkach samochodowych. Było ich naprawdę dużo i Jessy miałaby ubaw czytając je wszystkie, jednak jej wzrok przykuł następny samolocik z jej imieniem.

Moja kochana Jessy,
jeśli rzeczywiście się tu dzisiaj pojawiłaś, to plus dla ciebie! Teraz mam 
pewność, że będziemy się świetnie dogadywać. 
Jeśli się na mnie wypięłaś to ... ZOSTAW TEN LIST
TOMLINSON, JEST PRYWATNY! JESTEŚ AŻ TAK TĘPY, ŻE
PO RAZ SETNY MUSZE CI POWTARZAĆ, ŻE CUDZYCH
RZECZY SIĘ NIE RUSZA?! 
Tak czy inaczej Jess... wiem, że powiedziałam ci, żebyśmy się dzisiaj spotkały
jednak po rażeniu prądem i pobycie u pielęgniarki, musiałam pójść
na zajęcia dodatkowe z biologii. Mam nadzieję, że nadarzy nam się jeszcze okazja
do wspólnego posiedzenia w pokoju. Do jutro, twoja A. 

Jessy stała z kartą przed drzwiami i znów rozmyślała. Z jednej strony cieszyła się, że Arianne wciąż chce mieć z nią do czynienia, jednak żałowała, że się z nią teraz nie może spotkać. Chciała właśnie od niej posłuchać opinii na temat sytuacji w bufecie, chciała posłuchać z jaką nonszalancją mówi o Perrie. Nagle usłyszała, że drzwi za jej plecami otworzyły się, a światło padające z pokoju oświetliło jej całą sylwetkę. 
- co tutaj robisz? - usłyszała głos Lousia. Stał w dużych drzwiach ubrany w koszulkę jakiegoś zespołu i dżinsach. W swojej prawej ręce trzymał czarną gitarę akustyczna. 
- przyszłam do Arianne - odpowiedziała Jess powstrzymując się od spojrzenia w głąb pokoju, by spojrzeć czy w jego pokoju nie ma nikogo innego.  
- nie ma nikogo w domu - powiedział tym swoim tajemniczym tonem głosu. Była to dość myląca odpowiedź. Jessy nie wiedziała, czy chodziło mu o jej przyjaciółkę, resztę dzieciaków w internecie, czy może jeszcze o coś innego. Lou wziął nagle swoją gitarę i zagrał na niej kilka chwytów wciąż wpatrując się w Jess. Nogą uchylił bardziej drzwi od swojego pokoju, jakby chciał zaprosić Jessy do środka. 
- cóż właściwie to postanowiłam to zajrzeć w dordze do bibliotek - skłamała - chciałam wypożyczyć jakąś książke na samotne wieczory, wiesz o co chodzi ..  - brnęła w kłamstwa powoli oddalając się od drzwi i odwracając w stronę, z której przyszła
- Jessy! - zawołał za nią Tomlinson. Dziewczyna zdziwiona, że Lousi zna jej imie, obróciła się w jego kierunku. Ten natomiast uśmiechnął się do niej i gryfem od gitary wskazał jej przeciwny kierunek
- bibliotek jest tam. Tylko nie zapomnij sprawdzić kolekcji specjalnie we wschodnim skrzydle. 
- dzięki - odpowiedziała z wdzięcznością Jessy. Louis wydawał jej się być szczery, gdy pomachał do niej na pożegnanie i znów zagrał kilka chwytów na swojej gitarze. Brunetka zupełnie nie miała pojęcia dlaczego aż tak denerwowała się przed jakąkolwiek konfrontacją z Louisem. .... może dlatego, że jest to najbliższy przyjaciel Harry'ego? nie miała pojęcia ...
Była już blisko końca korytarza, skręcającego ostro w stronę skrzydła bibliotecznego. Jessy minęła jedyne uchylone drzwi całym internacie. Owe drzwi były całe pomalowane na czarno, nie miały żadnych ozdób. Jess trochę zbliżyła się i usłyszała z wnętrza pokoju głośny Heavy Metal. Jessy nie musiała nawet czytać tabliczki, aby wiedzieć, że ten pokój należy do Perrie. Brunetka szybciej przyspieszyła kroku i wstrzymała powietrze, które wypuściła, kiedy zamykała ogromne drzwi od biblioteki. Nagle zalała ją fala ciepła. Zawsze lubiła ten magiczny, co prawda lekko zatęchły zapach starych książek i ten niesamowity klimat bibliotek. W jej poprzedniej szkole biblioteka była jej jedyną ucieczką. To właśnie tam zamykała się gdy miała jakieś problemy i zatapiała się w jakiejś nowej lekturze. Dziewczyna z trudem mogła uwierzyć, że to niesamowite miejsce należy do Sword&Cross. Sala była wysoka, o ścianach całych w również wysokich, mahoniowych półkach na książki. Na drewnianych podłogach pokładane były grube perskie dywany, mające za zadanie uciszać kroki i zachować to miejsce w idealnej ciszy. Przy długich, drewnianych stołach siedziało kilka uczących się osób, których Jessy nie miała jeszcze okazji poznać. Jess zbliżyła się powoli do stanowiska bibliotekarza, zajmowanego przez miło wyglądającą staruszkę, która siedziała przy całym zawalonym stertą papierów i książek, biurkiem. 
- Witam! - powiedziała kobieta, gdy Jessy zbliżyła się do jej biurka dostatecznie blisko. Owa kobieta miała bardzo przyjemną twarz, którą okalały jej siwe, sięgające do pasa włosy. Miała zielone, żywe oczy i całe rumiane policzki. 
- W czym moge ci pomóc? - zapytała po chwili ciszy panującej między nimi. 
- jestem tutaj nowa - wyjaśniła - Jessie Carter . Czy mogłaby mi pani wskazać gdzie znajduje się wschodnie skrzydło? 
Kobieta popatrzyła na brunetkę ciekawym wzrokiem i po chwili wskazała rząd wysokich okien po drugiej stronie sali 
- to tam - wyjaśniła z uśmiechem. - Mam na imię Spohia i o ile mój grafik się nie myli to mamy wspólnie religie we wtorki i czwartki, mam przeczucie, że  będziemy się dobrze bawić. A tym czasem gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, to będę tutaj siedziała - odpowiedziała z uśmiechem i znów zaczęła pracować, zabierając się za nową stertę dokumentów. 
Właśnie docierała do pierwszych regałów wschodniego skrzydła, gdy coś okropnego przeleciało jej nad głową. 
Nie. Tylko nie tutaj. Chociaż to miejsce cienie, mogłyby mi odstąpić. 
Kiedy cienie pojawiały się i odchodziły, Jessy nigdy nie była pewna, dokąd zmierzały - ani jak długo ich nie będzie. Tym razem było inaczej. Czuła strach, owszem, ale nie czuła zimna - wręcz przeciwnie. Czuła ogarniające ją gorąco. W bibliotece było ciepło, ale nie aż tak. I nagle jej wzrok padł na Harry'ego. 
Siedział odwrócony do niej plecami i zawzięcie coś czytał. Jess wychyliła się bardziej, by móc zobaczyć tytuł czytanej przez Stylesa książki. Na ciemnej okładce białymi literami napisane było KOLEKCJA SPECJALNA. 
Okazało się jednak, że Harry wcale nie czytał, a zawzięcie coś szkicował. Gdy obserwowała delikatne poruszanie  się jego ciała, czuła w środku palenie. Nie wiedziała dlaczego, ale miała to dziwne przeczucie,że to właśnie ją rysował Harry. 
Nie powinna do niego podchodzić. W końcu ani razu z nim nie rozmawiała, a ich wspólne, dotychczasowe kontakty, skupiały się wyłącznie na pamiętnym pokazaniu środkowego palca w kierunku Jessy.  Wtedy uderzył w nią sen z poprzedniej nocy, w którym stała w długiej koszuli przy oknie,  a jakiś chłopak bardzo dokładnie ją szkicował. 
Jessy ledwo powstrzymała się od krzyku, kiedy zauważyła przed sobą gruby i ciemny jak zasłona cień. Bicie jej serca było na tyle głośne, że było w stanie zagłuszyć jej wszystkie myśli. Nagle Harry uniósł wzrok, a Jessy miała prawie stu procentowe wrażenie, że chłopak patrzy dokładnie w to miejsce, gdzie teraz znajdował się cień. Ale przecież to było niemożliwe. Harry jest zwyczajnym człowiekiem i niemożliwością by było, gdyby widział to samo co ona.Gorąco w ciele Jess wciąż narastało. Była już na tyle blisko Harry'ego, że była pewna, że jest on w stanie poczuć emanujące z jej ciała ciepło. Brunetka spojrzała na szkicownik. Przez chwilę widziała tam rysunek ze swojego snu, jednak po kilkukrotnym mrugnięciu, ujrzała na kartce bardzo dokładnie odwzorowany krajobraz, który przedstawiał widok z okna na przeciwko.  
- co tutaj robisz? - spytał, a Jessy podskoczyła. Harry stał na wprost niej i szybkim ruchem zamykając swój szkicownik, wpatrywał się wprost w nią. Jego wargi nie były wygięte w uśmiechu, policzki nie ukazywaly dołeczków, a zielone oczy, były lekko przygaszone.
- ja przyszłam wypożyczyć książkę z kolekcji specjalnej  - odpowiedział mu drżącym głosem. Dopiero gdy się rozejrzała, zauważyła, że kolekcja specjalna nie była zbiorem książek, lecz otwartą przestrzenią w bibliotece, która wypełniona była książkami poświęconymi Wojnie Secesyjnej.
- życzę ci powodzenia - powiedział Harry, znów otwierając szkicownik, jakby chciał tym samym uświadomić Jess, że nie ma najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Jessy czuła się okropnie zażenowana zaistniałą sytuacją, jednak nie chciała odchodzić, bo wiedziała, że za każdym rogiem czają się cienie, a z jakiegoś nieznanego jej powodu czuła się o wiele lepiej będąc przy Harrym. 
- słuchaj czy mogłabym .. - Jess chciała wytłumaczyć, że ma straszne zawroty głowy i czy mogłaby przysiąść się na chwilkę, jednak chłopak nie pozwolił jej dokończyć 
- przyszedłem tutaj żeby pobyć sam  i jeżeli ty sobie nie pójdziesz, to ja to zrobie. 
Harry wepchnął szkicownik do plecaka i wstał od stolika. Kiedy mijał Jessy otarł się o nią ramieniem i chociaż dzieliły ich warstwy ubrań, to Jessy przeszedł dreszcz. Styles również stał bez ruchu. Odwrócił swój wzrok i spojrzał na Jess. Brunetka otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie zdążyła, bo Harry obrócił się na pięcie i szybko ruszył w stronę drzwi. Jessy patrzyła jak chmara cieni gromadzi się nad głową chłopaka i zataczając krąg, wylatują przez okno. Zadrżała w chłodzie, który zostawiły po sobie, znikając w mroku. Dotknęła miejsca, w którym syknęła się z Harrym i poczuła jak ciepło rozprasza się po jej ciele.. 

_________________________________________________________________________________

jejku! przepraszam tak bardzo, że dopiero teraz dodałam rozdział, ale mam swoje wytłumaczenie - babcia schowała mi gdzieś książkę i dopiero teraz ją znalazłam. Ahhh te babcie ... 
                                                                                                                            

niedziela, 23 czerwca 2013

{2} rozdział drugi

Jessy stała wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu stal Harry - chłopak, który zawrócił w jej głowie od pierwszego wejrzenia.
- Halo! jesteś tam? - spytała żartobliwie Arianne machając mi rękoma przed oczami
- emm tak, jestem - odpowiedziała jej Jes. Ich konwersacje przerwał ogłuszający dzwonek, który sygnalizował, że pora zacząć lekcje. Dziewczyna weszła do sali i usadowiła się na jednej z tylnych ławek, które cale zapełnione były wulgaryzmami. Ze swojej niewielkiej czarnej torby wyjęła wszystko co miała, czyli mały kawałek papieru, na którym miała zapisany plan lekcji, gruby zeszyt od historii Europy, który zaczęła prowadzić jeszcze w swojej starej szkole, oraz ołówek z gumką, długopis i przeczucie, że Arianne miała całkowita rację co do lekcji w Sword&Cross. Nauczyciel jeszcze nie pojawił się w klasie, a ławki i tak były już poprzesuwane we wszystkie strony. Jednak żaden uczeń nie fatygował się tym, aby poustawiać poprawnie ławki. W zamian tego, wszyscy tłoczyli się prze oknach, aby dokończyć swojego papierosa. Jedynie Todd siedział w rogu klasy, zażarcie rzeźbiąc coś na swoim blacie. Podczas gdy ich dwójka siedziała samotnie w ławce, pozostali nowi uczniowie znaleźli już sobie miejsce w tumie. Zayn dyskutował o czymś ze sportowcami w obcisłych koszulkach, którzy w ten sposób chcieli zaprezentować swoją ''rzeźbę'', natomiast Jade ściskała rękę dziewczynie z przekłuta wargą, która parę chwil wcześniej całowała się ze swoim chłopakiem na dziedzińcu. Jessy była zła na samą siebie, że nie ma na tyle odwagi, aby się z kimś zapoznać, tylko siedzieć w swojej ławce i z zazdrością przypatrywać się tej dwójce.  Arianne natomiast chodziła po klasie, szepcząc coś pod nosem. Kiedy mijała Zayna, ten zmierzył ją dokładnie od góry do dołu
- przestań się na mnie gapić Zayn. - warknęła do niego dziewczyna surowo go mierząc.
- jak tam twoja nowa zabawka? - zapytał, zupełnie ignorując jej rozkaz
- bardzo dobrze... zresztą sam możesz jej o to zapytać - mówiąc to Arianne, wskazała głowa na Jade i wymijając Zayna, poszła dalej.
- sądzę, że własnie tak zrobię - odkrzyknął dziewczynie i ruszył w stronę Jade. Uśmiechnął się do niej i przysiadł na jej ławce
-nowe dzieciaki muszą trzymać się razem
- podobno już tutaj byłeś
- nie wierz we wszystko, co mówi Arianne - spojrzał na dziewczynę, która stała przy oknie, podejrzliwie im się przyglądając
- ale ona nie mówiła nic o tobie.. - odpowiedziała Jessy, próbując przypomnieć sobie, czy jet to prawdą. Oczywiste było to, że Zayn i Arianne nie przepadali za sobą, jednak Luce nie czuła się na tyle zżyta z nimi, aby opowiedzieć się po jednej ze stron.
- pamiętam kiedy bylem tutaj nowy.. wiesz po raz pierwszy - zaśmiał się - mój zespół się rozpadł i byłem zagubiony. Nikogo nie znałem. Ucieszyłbym się, gdyby ktoś zechciał mnie oprowadzić .. - ponownie spojrzał na Arianne - bez ukrytych zamiarów.
- i ty ich nie masz, tak? - spytała Jess, zaskoczona, kiedy wyczula nutkę kokieterii w swoim głosie. Na twarzy Zayn znów pojawił się szeroki uśmiech
- i pomyśleć, że nie chciałem tutaj wracać. Jessy się zarumieniła. Rzadko spotykała się z muzykami, a jeszcze rzadziej żaden z nich nie siedział na przeciwko niej tak blisko i nie wpatrywał się w nią swoimi czekoladowymi tęczówkami. Zayn sięgnął do swojej kieszeni i wyjął brązową kostkę do gitary z namalowanym na niej, białym numerem 93
- to numer mojego pokoju, zajrzyj kiedy będziesz miała czas.- Jessy ciekawiło kiedy chłopak zdążył zrobić nadruk, jednak zanim zdążyła odpowiedzieć - a nie wiadomo, co by odpowiedziała- Arianne położyła rękę na ramieniu Zayna.
- przepraszam, ale czy ja nie mówiłam wyraźnie? już ją sobie zaklepałam. Chłopak prychnął i spojrzał na Jessy
- wiesz, sadziłem, że istnieje coś, co ludzie zwą wolną wolą. Może pozwól  twojej '' zabawce'' mieć własne zdanie. Jessy chciała oznajmić, że oczywiście ma własne zdanie, jednak była nowa w tej szkole i chciała się jeszcze ze wszystkim zapoznać.  Zanim jednak zdążyła uporządkować swoje myśli i złożyć jakieś zdanie, zabrzmiał dzwonek i male zgromadzenie wokół ławki Jessy się rozproszyło. Kątem oka widziała jak Zayn śledzi każdy jej ruch. Pochlebiało jej to, jednak w pewnych momentach była sfrustrowana. Harry? Zayn? Spędziła w tej szkole niecałe 50 minut i już wybierała między dwoma facetami. A przecież w tym miejscu znalazła się tylko i wyłącznie przez to, że zainteresowała się pewnym chłopakiem. Nie powinna więc popełniać tego samego błędu drugi raz i to jeszcze pierwszego dnia w szkole. Jessy ponownie spojrzała na Zayna, który znowu do niej mrugał i poprawił swoją skrupulatnie ułożoną grzywkę. Pomijając oszałamiającą i egzotyczną urodę, którą posiadał, wydawał się całkiem użyteczną osobą. Podobnie jak ona jeszcze się aklimatyzował, chociaż w Sword&Cross był już wcześniej. No i był da niej miły. Jess pomyślała o kostce z numerem pokoju, mając nadzieję, że nie rozdaje ich na prawo i lewo. Mogli nawet zostać...przyjaciółmi. Może tego własnie potrzebowała?   Może wtedy przestałaby czuć się tutaj tak bardzo  nie na miejscu? Może wtedy przestałaby zwracać uwagę na smród wody utlenionej emanującej z blond gotki siedzącej przed nią? i może wtedy zaczęłaby zwracać  uwagę na wąsatego, surowo wyglądającego nauczyciela, który wszedł do klasy i kazał wszystkim uczniom wyprostować się i siedzieć grzecznie? Jessy w sercu czuła lekkie ukłucie rozczarowania. Dopiero wtedy uświadomiła sobie dlaczego. Dopóki wąsaty nauczyciel nie zamknął drzwi, w sercu Jess była niewielka nadzieja, że może Harry również będzie miał tutaj lekcje. Jaką miała następną lekcję? Francuski? Już miała spojrzeć na plan lekcji, kiedy przed jej nosem przeleciał biały samolocik, który spadł z ławki i wylądował na podłodze, tuż obok torby Jess. Rozejrzała się, aby sprawdzić czy ktoś zauważył samolocik, jednak nauczyciel był do niej odwrócony Tyłem. Jessy nerwowo spojrzała w kierunku Zayna, lecz ten widząc jej spojrzenie, tylko do niej mrugnął i z uśmiechem do niej pomachał.
- Ej - szepnęła z tyłu Arianne, wskazując na samolocik. Jess pochyliła się w jego kierunku i spostrzegła jej imię, drobno wypisanymi literkami na skrzydle
Już szukasz wyjścia?
to zły znak.
Siedzimy w tej dziurze do lunchu.

To musiał być jakiś żart.  Jessy drugi raz sprawdziła swój plan lekcji i z przerażaniem spostrzegła, że wszystkie trzy poranne lekcji są w sali numer 1 i wszystkie są z panem Cole. Nauczyciel nagle odszedł od tablicy i swoim półwolnym krokiem zaczął przemierzać całą klasę. Kiedy nauczyciel podszedł do ławki Jessy, ta zadrżała. Nikt wcześniej jej nie przedstawił, nie obawiała się, że pan Cole zacznie ją wypytywać. Ten jednak obdarował ją obojętnym spojrzeniem i rzucając na ławkę podręcznik, poszedł dalej. Dziewczyna natychmiast go chwyciła i przeczytała '' Historia świata. Powstrzymywanie zagłady ludzkości'' . Cóż, Jessy zawsze lubiła Historię, ale powstrzymywanie zagłady? Wystarczyło przejrzeć się uważnie programowi i Jess stwierdziła, że Arianne miała rację - jest mnóstwo do czytania. Słowo TEST wypisane co trzecią lekcję i 30-stronicowa rozprawka na temat dowolnie wybranego, obalonego tyrana. Grubymi, czarnymi nawiasami zostały oznaczone zadania domowe, a na marginesie pan Cole napisał Jessy, aby stawiła się  do niego po lekcji i dogadała w sprawie zajedź wyrównawczych. Jeżeli istniał bardziej skuteczny sposób na wyssanie z Jessy jakiegokolwiek życia towarzyskiego, to bała się go poznać. Przynajmniej Arianne siedziała za nią. Postanowiła więc odpowiedzieć dziewczyna na jej wiadomość. Wyrwała pojedynczą kartkę z zeszytu i próbowała złożyć model podobny do samolociku Arianne. Po kilku minutach na jej ławce pojawił się kolejny liścik. Jessy spojrzała pytająco w stronę dziewczyny, jednak ta pokiwała przecząco głową. Jess więc wzruszyła ramionami i otworzyła liścik
I JESZCZE JEDNO. DOPÓKI
NIE NAUCZYSZ SIĘ DOBRZE 
CELOWAĆ LEPIEJ NIE POSYŁAJ 
W MOJĄ STRONĘ WIADOMOŚCI ZWIĄZANYCH Z DANIELEM
GOŚĆ ZA TOBĄ SŁYNIE Z DOBRYCH PRZYJĘĆ NA BOISKU.

Jessy delikatnie się odwróciła i faktycznie, zobaczyła Louisa Tomlinsona - najlepszego kupla Harry'ego .
- NIE PRZESYŁAĆ SOBIE LIŚCIKÓW, NIE KOPIOWAĆ I NIE PATRZEĆ NA PRACE INNYCH UCZNIÓW! - krzyknął donośnie pan Cole. Jessy przestraszona, usiadła przodem do nauczyciela i zaczęła bazgrać w swoim zeszycie. W tym samym momencie na jej ławce pojawił się kolejny, już trzecie samolocik 

JESZCZE TYLKO
172 MINUTY!

Sto siedemdziesiąt trzy minuty później, Arianne prowadziła Jessy do szkolnego bufetu. 
- Cole wkrótce się uspokoi. Zawsze zgrywa takiego surowego, kiedy widzi, że w klasie pojawił się nowy uczeń...a poza tym mogło być gorzej! mogłaś na przykład mieć lekcje z panią Gross.
- mam z nią biologie w drugim bloku...- powiedziała Jessy czując lekki ucisk w okolicach podbrzusza. Arianne na tą wieś roześmiała się, a Jessy poczuła mocne klepnięcia w ramię. Okazało się, że był to Zayn. Spojrzała na swoją towarzyszkę, aby zobaczyć czy ta coś zauważyła. Arianne uniosła brwi i swoją miną próbowała zachęcić Jessy do odezwania się, jednak ta nie miała na to najmniejszej ochoty.Kiedy drzwi przeszły przez ogromne drzwi, oddzielające korytarz od jadalni, Arianne wzięła Jess pod ramię.
- za wszelką cenę unikaj kotletów z piersi kurczaka - radziła jej dziewczyna - pizza jest w porządku, chili i barszcz też... a no i pulpeciki są niezłe ..lubisz pulpeciki?
- jestem wegetarianką- wyjaśniła jej Jessy. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, szukając Zayna albo Harry'ego.
- wegetarianka tak? rodzicie są hipisami czy tak próbowałaś im się zbuntować?- dociekała Arianne
- ani to ani to.. ja po prostu nie lubię mięsa - wyjaśniła Jess, jednak zanim usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź, jej towarzyszka tylko obróciła ją o 90 stopni , gdzie stal Harry
- a czy to nie jest mięso? czy nie wgryzłabyś się w jego nagi tors? czy nie zrobiłabyś mu malinki na szyi?
- cicho - szepnęła Jessy zażenowana, na co Arianne się zaśmiała. W głębi duszy Jess cieszyła się, że tak żartuje z przyjaciółką (jeżeli Arianne można nazwać jej przyjaciółką). Dziewczyna wciąż czuła się poruszona tym, co wydarzyło się rano. Nie rozumiała dlaczego tak zareagowała na Harry'ego i co ją tak bardzo do niego przyciągało. W końcu, nie chcąc dać mu powodu do ponownego pokazania jej środkowego palca, Jessy oderwała wzrok od jego idealnej twarzy i ustawiła się w kolejce po jedzenie.
- oj przestań! on jest tak bardzo skupiony na tym Hamburgerze, że nie usłyszałby nawet wezwania szatana- parsknęła śmiechem Arianne, wskazując palcem na Harry'ego. Jessy jednak spojrzała na Louisa, który napotykając jej wzrok, uniósł brwi w niezrozumiały dla Jess sposób
- dlaczego w tej szkole wszyscy są tak dziwni?
- ok, postanowiłam nie czuć się urażona - odpowiedziała jej Arianne, biorąc plastikową tackę, a drugą podając dziewczynie - a teraz wyjaśnię ci jakże skomplikowaną sztukę wyboru miejsca na stołówce. Widzisz.. na pewno nie chciałabyś usiąść  w pobliżu.. JESSY UWAŻAJ!- wykrzyknęła towarzyszka Jess, jednak ta zdezorientowana zrobiła krok do tylu, lecz wtedy ktoś natychmiast mocno szarpnął ją za koszulkę, tak, że dziewczyna strącając czyjąś tacę, upadła na podłogę. Kiedy Jessy starła z twarzy rozgotowane ziemniaki, jej oczom ukazała się blondynka o ostrych rysach twarzy, z która definitywnie lepiej było nie zadzierać*
- gdyby twój żałosny widok nie popsuł mi apetytu, pewnie kazałbym odkupić ci moje jedzenie. Jessy wybełkotała coś, co miało przypominać przeprosiny, jednak dziewczyna zaśmiała się ironicznie i wcisnęła obcas swojej czarnej szpilki, w nogę Jess.                                                                                                                          
- wystarczy Perrie - odezwała się chłodno Arianne, pomagając wstać zdezorientowanej Jessy.
- widzę, że zaprzyjaźniłaś się z nową... a no tak- reszta osób już za bardzo cię zna, więc musiałaś przygarnąć kogoś, kto nie zna cię jeszcze ze za dobrze- odezwała się Perrie śmiejąc się ironicznie. I własnie w tym momencie Arianne nie wytrzymała. Dziewczyna po prostu zbliżyła się do blondynki i uderzyła ją z całej siły, pięścią w twarz. Jessy była ciekawa reakcji Perrie, jednak jej uwagę przykuła Arianne, która zaczęła miewać drgawki. Jess domyśliła się, że ich sprawcą jest bransoletka umieszczona na nadgarstku dziewczyny.
- Arianne..- wyszeptała Jessy - wszystko w porządku?
- cudownie- odpowiedziała jej dziewczyna przymykając swoje ciemne oczy - przeraziłam cię co? nie martw się. Wstrząsy tylko mnie wzmocnią- nie zabiją.
- dobra koniec. PRZERWAĆ TO - za plecami Jess rozległ się szorstki głos strażniczki, która jak się okazało trzymała bezwiednie zwisającą Perrie.
- wszystkie trzy macie się jutro stawić na cmentarzu, w ramach odsiadki. WIDZĘ WAS TAM O ŚWICIE! a ty - spojrzała na blondynkę - uspokoiłaś się już? Perrie pokiwała twierdząco głowa, w następstwie czego, strażniczka wypuściła ją ze swoich objęć, a złapała Arianne, którą trzeba było ''odłączyć'' od elektrowstrząsów. Kiedy kobieta wyszła z pomieszczenia, Perrie podeszła do Jessy i nakładając na talerz pulpeta, który wcześniej się zsunął i unosząc go nad głową dziewczyny, przechyliła go, powodując wylądowanie klopsów na głowie Jess. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo upokorzona jak teraz. Miała ochotę zaszyć się gdzieś w koncie i po prosu płakać. Nie mogła.. nie chciała pokazać słabości na oczach Perrie, a tym bardziej Harry'ego, który aktualnie patrzył na nią, kręcąc głową z niedowierzaniem. Postanowiła więc już się nie kompromitować i wyszła do najbliższej damskiej toalety. Przyglądając się swojemu żałosnemu odbiciu w małym lustrze poczuła, że ktoś łapie ją za ramię
- wiesz, że nie powinnaś być tutaj bez przepustki? - powiedziała mulatka w mocno kręconych włosach, przyglądając się Jessy                                                                                                                                
- wiem.. ja po prostu..- westchnęła Jessy
- Żartuję. - dziewczyna zaśmiała się wesoło.- przyniosłam trochę szamponu z szatni - dodała, wyciągając przed siebie ręce, w których widniały dwie, drobne buteleczki z szamponem - chodź, umyjemy cię
- dziękuję? - powiedziała do niej Jessy, która była lekko zaskoczona zachowaniem dziewczyny. Ktoś był dla niej miły i to nie w kategoriach poprawczaka ale tak najzwyczajniej.
- pewnie przyda ci się jakieś ubranie na zmianę..- dodała nieznajoma zdejmując z siebie swój czarny sweter. - proszę. Boli mnie widok wegetarianki obrzuconej mięsem - powiedziała z uśmiechem mulatka
- dlaczego jesteś dla mnie taka miła?
- nie wszyscy w tej szkole są idiotami. Nazywam się Danielle Clare Peazer, ale możesz na mnie mówić Dan albo Danielle
- jasne - odpowiedziała jej wciąż oszołomiona Jessy. Ja jestem Jessie Carter... wiesz.. zastanawia mnie jak taka przyjazna osoba jak ty trafiła tutaj?
- może na wstępnie powiem, że jestem jedyną uczennicą, która nie została skierowana tutaj przez sąd, ani nie jestem chora psychicznie - zaśmiała się Danielle - mój ojciec jest tutaj ogrodnikiem, więc musieli mi pozwolić na naukę tutaj.
Ojciec Dan był ogrodnikiem? Sądząc po wyglądzie tego miejsca, nigdy nie przyszłoby im do głowy to, że mogą  mieć tutaj człowieka pielęgnującego zieleń.
- wiem co myślisz...mój tato umarł dwa lata temu. Dlatego to wszystko jest tak bardzo zaniedbane. - wyjaśniła cicho Danielle
- przykro mi..
- jest dobrze - uśmiechnęła się mulatka - w sumie podoba mi się tutaj ..
- żartujesz!
- no pewnie! ta szkoła to kompletne dno i pewnie już dawno bym się stąd wyniosła gdyby nie tato... on jest tutaj pochowany.. - no.. to już koniec - dodała Danielle z uśmiechem, wykręcając resztki wody z włosów Jess - chodźmy, zaraz zaczną się lekcję, a przez najbliższe dwie godziny jesteś skazana na moje towarzystwo ...


* generalnie lubię Perrie, jednak chciałabym  aby wszystkie dziewczyny chłopców były w tym opowiadaniu, więc postanowiłam właśnie w takiej roli obsadzić Perrie :) 

sobota, 25 maja 2013

{1} rozdział pierwszy

Jessie wleciała do oświetlonego jarzeniówkami przedsionka szkoły Sword & Cross z pięciominutowym spóźnieniem. Wielka i z wyglądu nie przyjemna strażniczka wydawała już polecenia, co oznaczało że Jessie coś przeoczyła.
- zapamiętajcie, zero prochów i alkoholu. Diody czuwają. - zakończyła kobieta zwracając się w stronę trzech uczniów, stojących tyłem do Jess. Dziewczyna szybko dołączyła don grupki uczniów zastanawiając się czy poprawnie wypełniła wszystkie  formularze i czy ktokolwiek będzie na tyle uprzejmy aby pomóc jej z obszerną torbą, którą przytaszczyła razem ze sobą.  Dodatkowo zastanawiała się czy rodzice sprzedadzą jej ukochane BWM, którym na co dzień poruszała się po Manchesterze. Teraz mieli dość istotny powód aby się go pozbyć, ponieważ w jej szkole, a ściślej ujmując, poprawczaku, nie można było mieć samochodu. Wciąż trudno było jej się przyzwyczaić do tej nazwy... Zdecydowała się na rozpoczęcie tutaj ostatniego roku jej edukacji, tylko dlatego, żeby jej rodzice zakończyli prowadzenie jej po wszystkich możliwych psychoterapeutach w obrębie Wielkiej Brytanii, a ci z kolei, aby skończyli jej przepisywać psychotropy, które i tak lądowały w koszu. Jessie była mocno zdenerwowana tym, że idzie do klasy, w której wszyscy się już znają, jednak widząc stojących obok niej uczniów, wnioskowała, że w tej sytuacji nie była sama.
Ukradkiem spojrzała po pozostałej trójce uczniów. W poprzedniej szkole, Jessy poznała swoją najlepszą przyjaciółkę już pierwszego dnia. Poznały się w pierwszej klasie szkoły podstawowej i od razu przypadły sobie do gustu. Callie, tak samo jak Jessy uwielbiała stare filmy i tak tak samo robiły popcorn - mam na myśli doszczętne spalenie kukurydzy. Były nierozłączne, aż do momentu, w którym zmuszone były się rozstać. Teraz Luce miała u boku dwóch chłopaków i dziewczynę. Dziewczyna wydawała się łatwa do przejrzenie- blondynka, o niebieskich oczach i pomalowanych na fioletowo paznokci, które kolorem pasowały do segregatora, trzymanego w jej rękach.
- Jade jestem - powiedziała, przeciągając samogłoski i uśmiechając się do niej szeroko. Niestety uśmiech zniknął z twarzy blondynki, zanim jeszcze Jess  zdążyła się przedstawić. Jessy zaczęło mocno zastanawiać to, co taka dziewczyna jak Jade robi w takim miejscu jak to. Po prawej stronie stał chłopak z krótko obciętymi włosami, piwnymi oczami i piegami na nosie. Nie był on jednak zainteresowany tym, co się dzieje w otoczeniu, tylko skupił się na skubanie skórek naokoło jego palców u rąk. Przez to sprawiał wrażenie niewinnego chłopca zagubionego i trochę oszołomionego tym, że znalazł się w takim miejscu. Natomiast po lewej stronie Lucy, stal chłopak  który wydawał się idealnym odwzorowaniem ucznia, przynależącego do Sword & Cross. Był wysoki i wychudzony, a jego głęboko usytuowane, brązowe oczy idealnie synchronizowały z jego rozczochranymi przez wiatr, również brązowymi włosami i pełnymi wargami.  W pewnym momencie strażniczka odchrząknęła znacząco, tym samym zdobywając naszą uwagę
- Ci, którzy poznali już wszystkie panujące tutaj zasady mogą sobie pójść, uprzednio pozbywając się przedmiotów niebezpiecznych - mówiąc to, wskazała na duży karton z napisem PRZEDMIOTY ZAKAZANE - a mówiąc '' pójść sobie'', Todd - spojrzała wymownie na piegowatego chłopaka -  miałam na myśli udanie się do szkoły, aby spotkać się z wyznaczonymi spośród uczniów, przewodnikami dla was - Ty, oddasz przedmioty niebezpieczne i pójdziesz ze mną - zwróciła się do Jessy. Cala czwórka podeszła mozolnie do pudła. Jess ze zdumieniem przyglądała się jak trójka uczniów leniwie opróżnia swoje kieszenie.  Jade wrzuciła do kartonu swój długi na 15 cm. pilniczek, brązowooki chłopak niechętnie wrzucił kilka zapalniczek oraz żyletkę, a pozornie niewinny  Todd pozbył się  swojego zielonego scyzoryka. Jessy czuła się głupio z myślą, że jako jedyna nie ma nic, co mogłoby trafić do pudla z przedmiotami zakazanymi, jednak kiedy zauważyła  że pozostali sięgają do swoich kieszeni i wrzucają do pudla swoje telefony, rozszerzyła szerzej  oczy. Kiedy jednak pochyliła się nad kartką, na której zapisane było  co jest na liście przedmiotów niezabeczanych, zorientowała się, że wszelkie telefony, laptopy, Ipady bądź pagery są zakazane. Czy nie wystarcza im już to, że nie wolno mieć tutaj własnego samochodu? Jessy mocniej zacieśniła uścisk jej prawej ręki, w której trzymała swój telefon - jedyny łącznik z otaczającym ją światem zewnętrznym. Strażniczka widząc jej bladą jak ściana twarz, szturchnęła ją, wyrywając ją tym samym z transu.
- hej, nie mdlej mi tu. Ta praca nie jest aż tak dobrze płatna, abym udzielała tutaj pierwszej pomocy... a poza tym raz w tygodniu masz możliwość wykonania jednego telefonu. Jedna rozmowa, świetnie. Po raz ostatni zerknęła na telefon i szybkim ruchem ręki, wrzuciła go do pudla. Po  wykonaniu przez  Jessy tej czynności, Jade i Todd ruszyli w stronę drzwi, nie poświęcając dziewczynie ani jednego spojrzenia.
- Mogę ją oprowadzić - zwrócił się trzeci chłopak do strażniczki
- to nie była część naszej umowy - od razu odpowiedziała kobieta - jesteś teraz nowym uczniem, a nowi uczniowie mają swoje ograniczenia. Jeśli nie jest ci to na rękę, to mogłeś rozważyć to wcześniej, a nie łamać przepisy związane ze zwolnieniem warunkowym. Po wypowiedzianych przez strażniczkę słowach  chłopak odwrócił się i wyszedł, a po chwili i  Jessy została pociągnięta przez strażniczkę w stronę wyjścia. Internat wyglądał surowo. Zbudowany był z szarych pustaków , które obrośnięte były mchem i w których umieszczono multum okien, które zaopatrzone były w stalowe kratki. Strażniczka spojrzała przelotnie na rozpiskę, którą trzymała w swoich kompletnie nie zadbanych rękach.
- mieszkasz w pokoju 134. Zostaw torbę w moim biurze, rozpakujesz się  popołudniu. Jessy zgodnie z tym, co mówiła strażniczka, odłożyła swoją czerwoną, podróżną torbę obok trzech czarnych i po raz kolejny podeszła do kobiety
- a o co chodziło z tymi .. dio..
- diodami - powiedziała strażniczka wskazując na niewielkie urządzenia piszące w kątach sufitu.
- kamer?
- dokładnie, są umieszczone tak, abyście pamiętali o tym, że my mamy was an celowniku przez 24 godziny i seidem dni w tygodniu. Każdego z was po kolei - powiedziała głośniej, aby wszyscy w około wyraźnie to zrozumieli- więc trzymaj się na baczności i tego nie zepsuj - powiedziała już ciszej, a jej słowa skierowane były wprost do mnie.
- dobra. Wprowadzenie zakończone. - masz tutaj mapę, gdybyś chciała znaleźć coś jeszcze i pamiętaj, diody cie obserwują. - mówiąc to, strażniczka podała Jessy skrawek papieru z narysowaną odręcznie mapką, ale w tym samym momencie, w którym chciała podziękować kobiecie, przed nią stanęła wychudzona, ciemnowłosa dziewczyna z piegami na nosie.
-  UuUu diody cie obserwują ! - powiedziała głosem, który zarezerwowany jest wyłącznie dla opowieści rodem z horrorów.
- wynoś się stąd Arianne, bo znów wyślę cie do izolatki! - warknęła strażniczka patrząc z przymrużonymi oczyma w stronę dziewczyn. Ta jednak nie pofatygowała się na żadną elokwentną odpowiedź, tylko pokazała w stronę kobiety wulgarny gest.
- gratuluję Arianne! w nagrodę masz zaszczyt oprowadzenia naszej uroczej panny spóźnialskiej - wskazała na Jessy, która w swoich czarnych rurkach, oraz trampkach i koszulce tego samego koloru, nie wyglądała jakoś specjalnie uroczo. Jednak w dziale ''ubiór'' na stronie internetowej Sword & Cross, wyraźnie napisane było, że uczniowie mają ubierać się wyłącznie w kolorze czarnym.
- świetnie, przyda mi się nowy niewolnik -mówiąc to zaśmiała się diabelsko w stronę lekko rozbawionej strażniczki. Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły  a w nich ukazał się młody  ciemnowłosy chłopak w towarzystwie innego strażnika.
- w tym miejscu nawet do majtek ci się dobiorą aby udowodnić ci, że posiadasz jakieś ''przedmioty niebezpieczne'', więc jeżeli chcesz jakieś przemycić, to wiedz, że ci się nie uda. - powiedział w stronę Jess i Arianny, wrzucając do pudla kilka kolorowych zapalniczek. Stojąca za jego plecami piegowata dziewczyna zachichotała  a słysząc to, chłopak wyprostował się i wolno obrócił w naszą stronę.
- Arianne - powiedział od niechcenia
- Cam - odpowiedziała mu
- znasz go? - zapytała zdezorientowana Jessy
- nawet mi nie przypominaj - sapnęła dziewczyna i pociągnęła dziewczynę w stronę wyjścia. Tył budynku wyglądał równie niekorzystnie jak przód. Krzywy chodnik graniczył z zarośniętym boiskiem, który przez trawę,  wyglądem przypominał  polanę. Za boiskiem stały cztery ponure budynki. Budynek po lewej był internatem, ten po prawej okazał się być kościołem  a te dwa budynki pomiędzy, były najprawdopodobniej salami lekcyjnymi. Arianne natychmiast zboczyła ze ścieżki i przysiadła na jednej z zardzewiałych trybun.
- czyli... Raven mamy już z głowy.. - odezwała się piegowata
- myślałam, że ma na imię Cam ... - odpowiedziała Jess zbita z tropu.
- nie o niem mówię - przerwała jej - chodzi mi o tego babochłopa...ale dobra, nieważne. Lepiej przyznaj się dlaczego tutaj jesteś. Arianne powiedziała to w sposób żartobliwy, jednak Jessy musiała usiąść. Miała taką dużą nadzieję, że dzisiaj przetrwa ten dzień bez zadawania TEGO pytania...Czuła jak jej krew zaczyna szybciej krążyć, a skronie, pulsować. Działo tak się zawsze, kiedy próbowała myślami wrócić do tamtej nocy. Tak bardzo chciała sobie przypomnieć wszystko, co wtedy się stało, jednak nie mogła. Niestety. Jedyne co pamiętała z tamtej nocy to cienie. Czarne chmary cienie wiszące nad galową Jess i jej zmarłego chłopaka Toma. Nie był to jednak pierwszy raz, kiedy widziała w swoim życiu cienie. Jessy dobrze pamiętała jak w wieku siedmiu lat, jeżdżąc na rowerze co chwila mijała większy, lub mniejszy cień.  Wtedy jednak kiedy powiedziała o tym rodzicom  oni uśmiechnęli się od niej ciepło i wytłumaczyli  że potwory nie istnieją, a z czasem wyrośnie i przestanie je widzieć. Niestety tak się nie stało  Lata wciąż mijały  a ona widziała coraz to więcej cieni. Jessy siedziała na trybunie przykładając swoje palce do skronie. Jeśli chciała przetrwać ten dzień musiała wziąć się w garść i zepchnąć przeszłość na dalszy plan. Postanowiła więc nie odpowiadać na zadane przez Arianne pytanie.  Nagle piegowata dziewczyna poderwała się z miejsca i łapiąc za rękę Jessy wyszła poza teren boiska
- nie dokończyłyśmy oprowadzania -  wyjaśniła z uśmiechem
- tam znajduje się nasza super-nowoczesna sala gimnastyczna - powiedziała niczym przewodnik pokazując na budynek, wyglądem przypominający kościół.  - tak tak nie wygląda. Jednak musisz wiedzieć, że jeszcze kilka lat temu był tutaj ''Dom Boży'', jednak jakiś nienormalny trener wyłożył sporo forsy, aby wybudowano tutaj nowoczesną sale gimnastyczną.- aha, prawie bym zapomniała  tam jest cmentarz - powiedziała jakby nigdy nic Arianne wskazując na niewielki obszar obok dawnego kościoła.
- to jest cmentarz ?
- tak. w czasie wojny secesyjnej była tutaj akademia wojskowa i właśnie tam chowali swoich zmarłych żołnierzy. My chodzimy tam wyłącznie po dobrych melanżach. Wiesz takie imprezy to tylko w wykonaniu zdemoralizowanej młodzieży z poprawczaka. - powiedziała z uśmiechem Arianne
- a jaka jest różnica między waszymi imprezami, a tymi innymi ?
- zobaczysz. Przyjdziesz dziś wieczorem, to trochę pochodzimy i zobaczymy gdzie najbardziej ci się spodoba. Kiedy dotarły do budynku, w którym obie miały lekcje, Aieriannne gwałtownie się zatrzymała.
- tylko wyluzuj - zwróciła się do Jessy, na co ta pokiwała twierdząco głową. Wszyscy uczniowie przewijali się to w tą, to w drugą stronę, sprawiając wrażenie niezainteresowanych lekcjami. Wszyscy ubrani byli na czarno, jednak każdy nosił czarne ubrania na swój, oryginalny sposób. Arianne usadowiła się na trawniku pod jedną z licznych wierzb płaczących i poklepała miejsce obok siebie dając znak Jess, ażeby ta się do niej przyłączyła. Obie dziewczyny siedziały pod drzewem co rusz oglądając ubiór poszczególnych uczniów. Nagle Jessy zauważyła kogoś, kto najwyraźniej nie przestrzegał zasad związanych z ubiorem. Jego bordowa koszulka idealnie współgrała z jego czarnymi rurkami, białymi trampkami marki converse oraz czarną skórą, zarzuconą na jego ramiona. Jessy nie mogła oderwać wzroku od przystojnego chłopaka. Nie wiedziała czy to przez to, że był tu jedynym kolorowym elementem, czy przez to, że jego hipnotyzująca zieleń w oczach przyciągała ją niczym magnes. Chłopak stanął na przeciwko niej i opierając się o ścianę zaczął rozmawiać z o wiele niższym od siebie chłopakiem w krótszych, brązowych włosach.
- to Harry Styles - szepnęła Arianne - widzę, że komuś wpadł w oko - dodała nico głośniej. Jessy nie odpowiedziała jej, tylko zawstydzona spuściła głowę.
- ten stojący obok Harry'ego to Louis Tomlinson. Jest całkiem w porządku.
- a co z Harrym? jaka jest jego historia? - zapytała zaciekawiona Jess
- nie odpuszczasz co ? -powiedziała roześmiana - tak naprawdę to nikt nie wie. Jest bardzo tajemniczym gościem. Jessy jeszcze raz spojrzała na Harry'ego. Ten ku jej zdziwieniu zdjął okulary i również na nią spojrzał. Harry widząc ją otworzył szerzej oczy, a następnie zmrużył dokładniej przyglądając się Jess. Ta z kolei patrząc na niego zdała sobie sprawę, że go pamięta. Wydawało jej się to jednak niedorzeczne, ponieważ z pewnością pamiętała by ich spotkanie, a tak nie było. Uświadomiła sobie, że nadal patrzą sobie w oczy, kiedy Harry uśmiechnął się do niej, ukazując w jego policzkach dołeczki  Jessy już chciała odwzajemnić uśmiech, kiedy Harry uniósł w jej stronę rękę i jak gdyby nigdy nic, pokazał jej środkowy palec.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Początek ..

Holmes Chapel, Wielka Brytania 
październik 1854 r.

   Około północy jej oczy w końcu nabrały kształtu. Przypominały kocie z wyrazem zdecydowania i niepewności zarazem. Jedno było pewne - ich wyraz niewątpliwie zwiastował kłopoty. Te oczy były idealnym dopełnieniem na jej pięknej i kruchej twarzy, którą dodatkowo zdobiły kaskady ciemnych włosów.
   Uniósł pojedynczą kartkę na odległość wyciągniętej ręki, aby ocenić postępy swojej pracy. Trudno było mu pracować, nie widząc jej przed sobą, jednak gdyby tu była, nie umiałby się skupić. Od kiedy przybył do Anglii - a właściwie kiedy po raz pierwszy zobaczył jej oblicze - musiał trzymać ją na dystans. 
   Codziennie zbliżała się do niego i codziennie było mu trudniej niż poprzedniego dnia. Dlatego nad ranem zamierzał wyruszyć do Indii, albo Ameryki Południowej - nie obchodziło go gdzie, bo wszędzie byłoby mu łatwiej niż tutaj. 
   Znów pochylił się nad swoim rysunkiem i jednym, zdecydowanym ruchem opuszka palca, poprawił pełną  dolną wargę. Jej podobizna na papierze była jedynym sposobem, aby mógł wsiąść ją ze sobą. Po chwili poczuł tak bardzo znajome ciepło na swoim karku. Ciepło  które za każdym razem powodowało u niego gęsią skórkę. Ciepło, które wytworzyć mogła tylko jedna osoba. Ona. 
   Siedział jak zaklęty patrząc w jeden punkt, którym była kanapa na drugim końcu pokoju,  w którym się znajdował. To własnie w tamtym miejscu pojawiła się ona, z kilku minutowym spóźnieniem, odziana w kremową, jedwabną suknie. W końcu wyrwało go z zamyśleń jej ciche kichnięcie. 
- co tu robisz ? -  spytał, a raczej warknął, od razu karcąc siebie w myśli za tak szorstkie potraktowanie damy. 
- ja.. ja nie mogłam spać - odpowiedziała mu cicho, zakładając za ucho nieusłuchane kosmyki jej włosów.
- ciepłe mleko z łyżeczką miodu -powiedział - to pomaga ci zasnąć - dodał po chwili patrząc w jej oczy.
- skąd wiedziałeś  ? tego własnie używała moja matka ...
- wiem - powiedział twardo. Nie dziwiło go   zdziwienie w jej glosie, nie mógł jednak wyjawić jej skąd wiedział, ani opowiedzieć jej jak wiele razy podawał jej ten napój w przeszłości  gdy nadchodziły cienie i jak wiele razu tulił ją do siebie i czekał aż zapadnie w sen. 
- wyjeżdżasz ? - wyszeptała dotykając opuszkami palców jego koszuli. To był pierwszy fizyczny jaki nawiązali w tym życiu. 
- tak 
- zabierz mnie ze sobą ! - na jej twarzy można było odczytać wszystkie emocje : oszołomienie  strach i zawstydzenie własną otwartością
- nie - powtórzył już bardziej zdecydowanie - wyjeżdżam jutro i jeżeli coś dla ciebie znaczę, to nie będziesz prowadziła już tej rozmowy 
- jeżeli coś dla mnie znaczysz !? - prychnęła  .. - ja .. ja koch..
-nie 
- ja to muszę powiedzieć ... ja cie kocham, jestem tego pewna i jeżeli odjedziesz ... 
- to uratuje ci życie - dokończył za nią - są rzeczy ważniejsze niż miłość. 
- chcesz mi powiedzieć, że jest coś ważniejszego niż to ? - powiedziała i przyłożyła jego dużą dłoń do swojej lewej piersi. Miała rację. Miała tą cholerną rację. Nie ma i nigdy nie było nic ważniejszego od miłości. Miał już się poddać i wziąć ją w ramiona, kiedy spostrzegł TO spojrzenie. 
- czuje się dziwnie .. - wyszeptała
   Nie. czy już jest za późno ?
   Jej oczy przybrały taki sam wyraz jak na jego rysunku. Przysunęła się do niego, położyła mu dłonie na piersi i rozchyliła wargi.
- pomyślisz, że oszalałam ale .. mam wrażenie jakbym już wcześniej tu była .. 
   Czyli jest już za późno. Z obawą podniósł wzrok ku górze, gdzie zobaczyła nadciągającą ciemność. Wykorzystując ostatni moment przyciągnął ją do siebie i przytulił tak mocno, jak pragnął tego od tygodni.  W końcu to się stało. Oboje złączyli swoje wargi w namiętnym i pożądliwym pocałunku. 
   Pokój zakołysał się. Otoczyła ich migotliwa aura. Ona jednak jakby niczego nie zauważyła tuliła się do jego torsu. On jednak wiedział co się dzieje...
   Dostrzegł w jej zamglonych już oczach cień zrozumienia, które znikło wraz z wybuchem przeraźliwie jasnego światła, po którym nie zostało już zupełnie nic ... 

niedziela, 28 kwietnia 2013

Bohaterowie


  •  Jessie Carter 


  • Danielle Claire Peazer 



  • Arrianne 


  •  Harry Styles 


  • Louis Tomlinson


  • Zayn Malik

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Charakterystyki bohaterów
nie będę pisała, bo ich 
charaktery poznacie w trakcie trwania opowiadania :-)

Weronika Xx