sobota, 12 października 2013

{3} Rozdział Trzeci

Jess wlokła się przez zatęchły korytarz internatu, ciągnąc za sobą swoją walizkę w jednym z tych wiosennych odcieni zieleni. Ściany miały kolor biały, a na całym korytarzu roznosił się nieprzyjemny zapach wilgoci. Wszędzie panowała cisza, przerywana bzyczeniem spalającej się żarówki. Najbardziej jednak zaskakujące były liczne, zamknięte drzwi. W poprzedniej szkole Jessy, na korytarzach można było spotkać masę grupek, które siedząc na korytarzach, bądź w salach odprawiały swoje codzienne spotkania. W Sword&Cross było jednak inaczej. Uczniowie albo zabrali się już do pisania trzydziestostronnicowych rozprawek semestralnych, albo urządzali w swoich pokojach imprezy.
Nagle Jessy stanęła przed drzwiami z numerem 63 i przekręcając kluczem zamek, weszła do pokoju, który od tego momentu miał być jej. Owy pokój nieb był wcale tak straszny, jak Jess go sobie wyobrażała. Było tam całkiem duże, zakratowane okno, z za którego można było dostrzec boisko. Po lewej stronie od wejścia stało pojedyncze łóżko , a po prawej biurko, koło którego zaraz stała średniej wielkości szafa z ogromnym lustrem. Jessy spojrzała w nie, jednak widząc zmęczą twarz i przygaszone szare oczy, potargane włosy i sweter Dani, który wisiał na niej jak worek, szybko odwróciła swój wzrok. Mając przerwę w lekcjach, Jessy postanowiła się rozpakować i uczynić pokój z numerem 63 swoim własnym miejscem. Jednak zdążyła  tylko rozpiąć swoją torbę i usłyszała pukanie do drzwi. Z niechęcią wstała i otworzyła drzwi, jednak nie zauważyła nikogo, kto mógłby pukać. Ujrzała natomiast papierowy samolocik przed jej drzwiami. Jessy uśmiechnęła się widząc swoje imie wypisane czarnym markerem na skrzydle samolotu i szybko po niego sięgnęła i rozłożyła. Samolocik nie miał jednak żadnej treści oprócz dużej strzałki, kierującej Jess wzdłuż korytarza.
 Co prawda Arianne zapraszała ją do swojego pokoju, ale było to przed incydentem podczas lunchu. Spoglądając na czarną strzałkę, brunetka zastanawiała się czy podążyć  w wyznaczonym kierunku. Po chwili jednak wzruszając ramionami, przekręca klucz w zamku i idzie w wyznaczonym przez strzałkę kierunku.
Zatrzymała się przed drzwiami po drugiej stronie korytarza przyglądając się wielkiemu plakatowi John'ego Lennon'a - brytyjskiego kompozytora, muzyka i wokalisty oraz członka Beatlesów. Jess pochyliła się aby przyjrzeć się tablicy korkowej i uświadomiła sobie, że stoi pod drzwiami LouisaTomlinsona. Ku irytacji Jessy, znaczna część jej mózgu zaczęła obliczać prawdopodobieństwo, że Louis siedzi w pokoju z Harrym i tylko te cienkie drzwi ich od siebie dzielą.
Po kilku minutach Jessy otrząsneła się ze swoich przemyśleń i uświadomiła sobie, że pokój Arianne najprawdopodobniej mieści się na przeciwko pokoju Tomlinsona. Nie myliła się. Drzwi wejściowe całe były oblepione w tych naklejkach samochodowych. Było ich naprawdę dużo i Jessy miałaby ubaw czytając je wszystkie, jednak jej wzrok przykuł następny samolocik z jej imieniem.

Moja kochana Jessy,
jeśli rzeczywiście się tu dzisiaj pojawiłaś, to plus dla ciebie! Teraz mam 
pewność, że będziemy się świetnie dogadywać. 
Jeśli się na mnie wypięłaś to ... ZOSTAW TEN LIST
TOMLINSON, JEST PRYWATNY! JESTEŚ AŻ TAK TĘPY, ŻE
PO RAZ SETNY MUSZE CI POWTARZAĆ, ŻE CUDZYCH
RZECZY SIĘ NIE RUSZA?! 
Tak czy inaczej Jess... wiem, że powiedziałam ci, żebyśmy się dzisiaj spotkały
jednak po rażeniu prądem i pobycie u pielęgniarki, musiałam pójść
na zajęcia dodatkowe z biologii. Mam nadzieję, że nadarzy nam się jeszcze okazja
do wspólnego posiedzenia w pokoju. Do jutro, twoja A. 

Jessy stała z kartą przed drzwiami i znów rozmyślała. Z jednej strony cieszyła się, że Arianne wciąż chce mieć z nią do czynienia, jednak żałowała, że się z nią teraz nie może spotkać. Chciała właśnie od niej posłuchać opinii na temat sytuacji w bufecie, chciała posłuchać z jaką nonszalancją mówi o Perrie. Nagle usłyszała, że drzwi za jej plecami otworzyły się, a światło padające z pokoju oświetliło jej całą sylwetkę. 
- co tutaj robisz? - usłyszała głos Lousia. Stał w dużych drzwiach ubrany w koszulkę jakiegoś zespołu i dżinsach. W swojej prawej ręce trzymał czarną gitarę akustyczna. 
- przyszłam do Arianne - odpowiedziała Jess powstrzymując się od spojrzenia w głąb pokoju, by spojrzeć czy w jego pokoju nie ma nikogo innego.  
- nie ma nikogo w domu - powiedział tym swoim tajemniczym tonem głosu. Była to dość myląca odpowiedź. Jessy nie wiedziała, czy chodziło mu o jej przyjaciółkę, resztę dzieciaków w internecie, czy może jeszcze o coś innego. Lou wziął nagle swoją gitarę i zagrał na niej kilka chwytów wciąż wpatrując się w Jess. Nogą uchylił bardziej drzwi od swojego pokoju, jakby chciał zaprosić Jessy do środka. 
- cóż właściwie to postanowiłam to zajrzeć w dordze do bibliotek - skłamała - chciałam wypożyczyć jakąś książke na samotne wieczory, wiesz o co chodzi ..  - brnęła w kłamstwa powoli oddalając się od drzwi i odwracając w stronę, z której przyszła
- Jessy! - zawołał za nią Tomlinson. Dziewczyna zdziwiona, że Lousi zna jej imie, obróciła się w jego kierunku. Ten natomiast uśmiechnął się do niej i gryfem od gitary wskazał jej przeciwny kierunek
- bibliotek jest tam. Tylko nie zapomnij sprawdzić kolekcji specjalnie we wschodnim skrzydle. 
- dzięki - odpowiedziała z wdzięcznością Jessy. Louis wydawał jej się być szczery, gdy pomachał do niej na pożegnanie i znów zagrał kilka chwytów na swojej gitarze. Brunetka zupełnie nie miała pojęcia dlaczego aż tak denerwowała się przed jakąkolwiek konfrontacją z Louisem. .... może dlatego, że jest to najbliższy przyjaciel Harry'ego? nie miała pojęcia ...
Była już blisko końca korytarza, skręcającego ostro w stronę skrzydła bibliotecznego. Jessy minęła jedyne uchylone drzwi całym internacie. Owe drzwi były całe pomalowane na czarno, nie miały żadnych ozdób. Jess trochę zbliżyła się i usłyszała z wnętrza pokoju głośny Heavy Metal. Jessy nie musiała nawet czytać tabliczki, aby wiedzieć, że ten pokój należy do Perrie. Brunetka szybciej przyspieszyła kroku i wstrzymała powietrze, które wypuściła, kiedy zamykała ogromne drzwi od biblioteki. Nagle zalała ją fala ciepła. Zawsze lubiła ten magiczny, co prawda lekko zatęchły zapach starych książek i ten niesamowity klimat bibliotek. W jej poprzedniej szkole biblioteka była jej jedyną ucieczką. To właśnie tam zamykała się gdy miała jakieś problemy i zatapiała się w jakiejś nowej lekturze. Dziewczyna z trudem mogła uwierzyć, że to niesamowite miejsce należy do Sword&Cross. Sala była wysoka, o ścianach całych w również wysokich, mahoniowych półkach na książki. Na drewnianych podłogach pokładane były grube perskie dywany, mające za zadanie uciszać kroki i zachować to miejsce w idealnej ciszy. Przy długich, drewnianych stołach siedziało kilka uczących się osób, których Jessy nie miała jeszcze okazji poznać. Jess zbliżyła się powoli do stanowiska bibliotekarza, zajmowanego przez miło wyglądającą staruszkę, która siedziała przy całym zawalonym stertą papierów i książek, biurkiem. 
- Witam! - powiedziała kobieta, gdy Jessy zbliżyła się do jej biurka dostatecznie blisko. Owa kobieta miała bardzo przyjemną twarz, którą okalały jej siwe, sięgające do pasa włosy. Miała zielone, żywe oczy i całe rumiane policzki. 
- W czym moge ci pomóc? - zapytała po chwili ciszy panującej między nimi. 
- jestem tutaj nowa - wyjaśniła - Jessie Carter . Czy mogłaby mi pani wskazać gdzie znajduje się wschodnie skrzydło? 
Kobieta popatrzyła na brunetkę ciekawym wzrokiem i po chwili wskazała rząd wysokich okien po drugiej stronie sali 
- to tam - wyjaśniła z uśmiechem. - Mam na imię Spohia i o ile mój grafik się nie myli to mamy wspólnie religie we wtorki i czwartki, mam przeczucie, że  będziemy się dobrze bawić. A tym czasem gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, to będę tutaj siedziała - odpowiedziała z uśmiechem i znów zaczęła pracować, zabierając się za nową stertę dokumentów. 
Właśnie docierała do pierwszych regałów wschodniego skrzydła, gdy coś okropnego przeleciało jej nad głową. 
Nie. Tylko nie tutaj. Chociaż to miejsce cienie, mogłyby mi odstąpić. 
Kiedy cienie pojawiały się i odchodziły, Jessy nigdy nie była pewna, dokąd zmierzały - ani jak długo ich nie będzie. Tym razem było inaczej. Czuła strach, owszem, ale nie czuła zimna - wręcz przeciwnie. Czuła ogarniające ją gorąco. W bibliotece było ciepło, ale nie aż tak. I nagle jej wzrok padł na Harry'ego. 
Siedział odwrócony do niej plecami i zawzięcie coś czytał. Jess wychyliła się bardziej, by móc zobaczyć tytuł czytanej przez Stylesa książki. Na ciemnej okładce białymi literami napisane było KOLEKCJA SPECJALNA. 
Okazało się jednak, że Harry wcale nie czytał, a zawzięcie coś szkicował. Gdy obserwowała delikatne poruszanie  się jego ciała, czuła w środku palenie. Nie wiedziała dlaczego, ale miała to dziwne przeczucie,że to właśnie ją rysował Harry. 
Nie powinna do niego podchodzić. W końcu ani razu z nim nie rozmawiała, a ich wspólne, dotychczasowe kontakty, skupiały się wyłącznie na pamiętnym pokazaniu środkowego palca w kierunku Jessy.  Wtedy uderzył w nią sen z poprzedniej nocy, w którym stała w długiej koszuli przy oknie,  a jakiś chłopak bardzo dokładnie ją szkicował. 
Jessy ledwo powstrzymała się od krzyku, kiedy zauważyła przed sobą gruby i ciemny jak zasłona cień. Bicie jej serca było na tyle głośne, że było w stanie zagłuszyć jej wszystkie myśli. Nagle Harry uniósł wzrok, a Jessy miała prawie stu procentowe wrażenie, że chłopak patrzy dokładnie w to miejsce, gdzie teraz znajdował się cień. Ale przecież to było niemożliwe. Harry jest zwyczajnym człowiekiem i niemożliwością by było, gdyby widział to samo co ona.Gorąco w ciele Jess wciąż narastało. Była już na tyle blisko Harry'ego, że była pewna, że jest on w stanie poczuć emanujące z jej ciała ciepło. Brunetka spojrzała na szkicownik. Przez chwilę widziała tam rysunek ze swojego snu, jednak po kilkukrotnym mrugnięciu, ujrzała na kartce bardzo dokładnie odwzorowany krajobraz, który przedstawiał widok z okna na przeciwko.  
- co tutaj robisz? - spytał, a Jessy podskoczyła. Harry stał na wprost niej i szybkim ruchem zamykając swój szkicownik, wpatrywał się wprost w nią. Jego wargi nie były wygięte w uśmiechu, policzki nie ukazywaly dołeczków, a zielone oczy, były lekko przygaszone.
- ja przyszłam wypożyczyć książkę z kolekcji specjalnej  - odpowiedział mu drżącym głosem. Dopiero gdy się rozejrzała, zauważyła, że kolekcja specjalna nie była zbiorem książek, lecz otwartą przestrzenią w bibliotece, która wypełniona była książkami poświęconymi Wojnie Secesyjnej.
- życzę ci powodzenia - powiedział Harry, znów otwierając szkicownik, jakby chciał tym samym uświadomić Jess, że nie ma najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Jessy czuła się okropnie zażenowana zaistniałą sytuacją, jednak nie chciała odchodzić, bo wiedziała, że za każdym rogiem czają się cienie, a z jakiegoś nieznanego jej powodu czuła się o wiele lepiej będąc przy Harrym. 
- słuchaj czy mogłabym .. - Jess chciała wytłumaczyć, że ma straszne zawroty głowy i czy mogłaby przysiąść się na chwilkę, jednak chłopak nie pozwolił jej dokończyć 
- przyszedłem tutaj żeby pobyć sam  i jeżeli ty sobie nie pójdziesz, to ja to zrobie. 
Harry wepchnął szkicownik do plecaka i wstał od stolika. Kiedy mijał Jessy otarł się o nią ramieniem i chociaż dzieliły ich warstwy ubrań, to Jessy przeszedł dreszcz. Styles również stał bez ruchu. Odwrócił swój wzrok i spojrzał na Jess. Brunetka otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie zdążyła, bo Harry obrócił się na pięcie i szybko ruszył w stronę drzwi. Jessy patrzyła jak chmara cieni gromadzi się nad głową chłopaka i zataczając krąg, wylatują przez okno. Zadrżała w chłodzie, który zostawiły po sobie, znikając w mroku. Dotknęła miejsca, w którym syknęła się z Harrym i poczuła jak ciepło rozprasza się po jej ciele.. 

_________________________________________________________________________________

jejku! przepraszam tak bardzo, że dopiero teraz dodałam rozdział, ale mam swoje wytłumaczenie - babcia schowała mi gdzieś książkę i dopiero teraz ją znalazłam. Ahhh te babcie ... 
                                                                                                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz