- Halo! jesteś tam? - spytała żartobliwie Arianne machając mi rękoma przed oczami
- emm tak, jestem - odpowiedziała jej Jes. Ich konwersacje przerwał ogłuszający dzwonek, który sygnalizował, że pora zacząć lekcje. Dziewczyna weszła do sali i usadowiła się na jednej z tylnych ławek, które cale zapełnione były wulgaryzmami. Ze swojej niewielkiej czarnej torby wyjęła wszystko co miała, czyli mały kawałek papieru, na którym miała zapisany plan lekcji, gruby zeszyt od historii Europy, który zaczęła prowadzić jeszcze w swojej starej szkole, oraz ołówek z gumką, długopis i przeczucie, że Arianne miała całkowita rację co do lekcji w Sword&Cross. Nauczyciel jeszcze nie pojawił się w klasie, a ławki i tak były już poprzesuwane we wszystkie strony. Jednak żaden uczeń nie fatygował się tym, aby poustawiać poprawnie ławki. W zamian tego, wszyscy tłoczyli się prze oknach, aby dokończyć swojego papierosa. Jedynie Todd siedział w rogu klasy, zażarcie rzeźbiąc coś na swoim blacie. Podczas gdy ich dwójka siedziała samotnie w ławce, pozostali nowi uczniowie znaleźli już sobie miejsce w tumie. Zayn dyskutował o czymś ze sportowcami w obcisłych koszulkach, którzy w ten sposób chcieli zaprezentować swoją ''rzeźbę'', natomiast Jade ściskała rękę dziewczynie z przekłuta wargą, która parę chwil wcześniej całowała się ze swoim chłopakiem na dziedzińcu. Jessy była zła na samą siebie, że nie ma na tyle odwagi, aby się z kimś zapoznać, tylko siedzieć w swojej ławce i z zazdrością przypatrywać się tej dwójce. Arianne natomiast chodziła po klasie, szepcząc coś pod nosem. Kiedy mijała Zayna, ten zmierzył ją dokładnie od góry do dołu
- przestań się na mnie gapić Zayn. - warknęła do niego dziewczyna surowo go mierząc.
- jak tam twoja nowa zabawka? - zapytał, zupełnie ignorując jej rozkaz
- bardzo dobrze... zresztą sam możesz jej o to zapytać - mówiąc to Arianne, wskazała głowa na Jade i wymijając Zayna, poszła dalej.
- sądzę, że własnie tak zrobię - odkrzyknął dziewczynie i ruszył w stronę Jade. Uśmiechnął się do niej i przysiadł na jej ławce
-nowe dzieciaki muszą trzymać się razem
- podobno już tutaj byłeś
- nie wierz we wszystko, co mówi Arianne - spojrzał na dziewczynę, która stała przy oknie, podejrzliwie im się przyglądając
- ale ona nie mówiła nic o tobie.. - odpowiedziała Jessy, próbując przypomnieć sobie, czy jet to prawdą. Oczywiste było to, że Zayn i Arianne nie przepadali za sobą, jednak Luce nie czuła się na tyle zżyta z nimi, aby opowiedzieć się po jednej ze stron.
- pamiętam kiedy bylem tutaj nowy.. wiesz po raz pierwszy - zaśmiał się - mój zespół się rozpadł i byłem zagubiony. Nikogo nie znałem. Ucieszyłbym się, gdyby ktoś zechciał mnie oprowadzić .. - ponownie spojrzał na Arianne - bez ukrytych zamiarów.
- i ty ich nie masz, tak? - spytała Jess, zaskoczona, kiedy wyczula nutkę kokieterii w swoim głosie. Na twarzy Zayn znów pojawił się szeroki uśmiech
- i pomyśleć, że nie chciałem tutaj wracać. Jessy się zarumieniła. Rzadko spotykała się z muzykami, a jeszcze rzadziej żaden z nich nie siedział na przeciwko niej tak blisko i nie wpatrywał się w nią swoimi czekoladowymi tęczówkami. Zayn sięgnął do swojej kieszeni i wyjął brązową kostkę do gitary z namalowanym na niej, białym numerem 93
- to numer mojego pokoju, zajrzyj kiedy będziesz miała czas.- Jessy ciekawiło kiedy chłopak zdążył zrobić nadruk, jednak zanim zdążyła odpowiedzieć - a nie wiadomo, co by odpowiedziała- Arianne położyła rękę na ramieniu Zayna.
- przepraszam, ale czy ja nie mówiłam wyraźnie? już ją sobie zaklepałam. Chłopak prychnął i spojrzał na Jessy
- wiesz, sadziłem, że istnieje coś, co ludzie zwą wolną wolą. Może pozwól twojej '' zabawce'' mieć własne zdanie. Jessy chciała oznajmić, że oczywiście ma własne zdanie, jednak była nowa w tej szkole i chciała się jeszcze ze wszystkim zapoznać. Zanim jednak zdążyła uporządkować swoje myśli i złożyć jakieś zdanie, zabrzmiał dzwonek i male zgromadzenie wokół ławki Jessy się rozproszyło. Kątem oka widziała jak Zayn śledzi każdy jej ruch. Pochlebiało jej to, jednak w pewnych momentach była sfrustrowana. Harry? Zayn? Spędziła w tej szkole niecałe 50 minut i już wybierała między dwoma facetami. A przecież w tym miejscu znalazła się tylko i wyłącznie przez to, że zainteresowała się pewnym chłopakiem. Nie powinna więc popełniać tego samego błędu drugi raz i to jeszcze pierwszego dnia w szkole. Jessy ponownie spojrzała na Zayna, który znowu do niej mrugał i poprawił swoją skrupulatnie ułożoną grzywkę. Pomijając oszałamiającą i egzotyczną urodę, którą posiadał, wydawał się całkiem użyteczną osobą. Podobnie jak ona jeszcze się aklimatyzował, chociaż w Sword&Cross był już wcześniej. No i był da niej miły. Jess pomyślała o kostce z numerem pokoju, mając nadzieję, że nie rozdaje ich na prawo i lewo. Mogli nawet zostać...przyjaciółmi. Może tego własnie potrzebowała? Może wtedy przestałaby czuć się tutaj tak bardzo nie na miejscu? Może wtedy przestałaby zwracać uwagę na smród wody utlenionej emanującej z blond gotki siedzącej przed nią? i może wtedy zaczęłaby zwracać uwagę na wąsatego, surowo wyglądającego nauczyciela, który wszedł do klasy i kazał wszystkim uczniom wyprostować się i siedzieć grzecznie? Jessy w sercu czuła lekkie ukłucie rozczarowania. Dopiero wtedy uświadomiła sobie dlaczego. Dopóki wąsaty nauczyciel nie zamknął drzwi, w sercu Jess była niewielka nadzieja, że może Harry również będzie miał tutaj lekcje. Jaką miała następną lekcję? Francuski? Już miała spojrzeć na plan lekcji, kiedy przed jej nosem przeleciał biały samolocik, który spadł z ławki i wylądował na podłodze, tuż obok torby Jess. Rozejrzała się, aby sprawdzić czy ktoś zauważył samolocik, jednak nauczyciel był do niej odwrócony Tyłem. Jessy nerwowo spojrzała w kierunku Zayna, lecz ten widząc jej spojrzenie, tylko do niej mrugnął i z uśmiechem do niej pomachał.
- Ej - szepnęła z tyłu Arianne, wskazując na samolocik. Jess pochyliła się w jego kierunku i spostrzegła jej imię, drobno wypisanymi literkami na skrzydle
Już szukasz wyjścia?
to zły znak.
Siedzimy w tej dziurze do lunchu.
To musiał być jakiś żart. Jessy drugi raz sprawdziła swój plan lekcji i z przerażaniem spostrzegła, że wszystkie trzy poranne lekcji są w sali numer 1 i wszystkie są z panem Cole. Nauczyciel nagle odszedł od tablicy i swoim półwolnym krokiem zaczął przemierzać całą klasę. Kiedy nauczyciel podszedł do ławki Jessy, ta zadrżała. Nikt wcześniej jej nie przedstawił, nie obawiała się, że pan Cole zacznie ją wypytywać. Ten jednak obdarował ją obojętnym spojrzeniem i rzucając na ławkę podręcznik, poszedł dalej. Dziewczyna natychmiast go chwyciła i przeczytała '' Historia świata. Powstrzymywanie zagłady ludzkości'' . Cóż, Jessy zawsze lubiła Historię, ale powstrzymywanie zagłady? Wystarczyło przejrzeć się uważnie programowi i Jess stwierdziła, że Arianne miała rację - jest mnóstwo do czytania. Słowo TEST wypisane co trzecią lekcję i 30-stronicowa rozprawka na temat dowolnie wybranego, obalonego tyrana. Grubymi, czarnymi nawiasami zostały oznaczone zadania domowe, a na marginesie pan Cole napisał Jessy, aby stawiła się do niego po lekcji i dogadała w sprawie zajedź wyrównawczych. Jeżeli istniał bardziej skuteczny sposób na wyssanie z Jessy jakiegokolwiek życia towarzyskiego, to bała się go poznać. Przynajmniej Arianne siedziała za nią. Postanowiła więc odpowiedzieć dziewczyna na jej wiadomość. Wyrwała pojedynczą kartkę z zeszytu i próbowała złożyć model podobny do samolociku Arianne. Po kilku minutach na jej ławce pojawił się kolejny liścik. Jessy spojrzała pytająco w stronę dziewczyny, jednak ta pokiwała przecząco głową. Jess więc wzruszyła ramionami i otworzyła liścik
I JESZCZE JEDNO. DOPÓKI
NIE NAUCZYSZ SIĘ DOBRZE
CELOWAĆ LEPIEJ NIE POSYŁAJ
W MOJĄ STRONĘ WIADOMOŚCI ZWIĄZANYCH Z DANIELEM
GOŚĆ ZA TOBĄ SŁYNIE Z DOBRYCH PRZYJĘĆ NA BOISKU.
Jessy delikatnie się odwróciła i faktycznie, zobaczyła Louisa Tomlinsona - najlepszego kupla Harry'ego .
- NIE PRZESYŁAĆ SOBIE LIŚCIKÓW, NIE KOPIOWAĆ I NIE PATRZEĆ NA PRACE INNYCH UCZNIÓW! - krzyknął donośnie pan Cole. Jessy przestraszona, usiadła przodem do nauczyciela i zaczęła bazgrać w swoim zeszycie. W tym samym momencie na jej ławce pojawił się kolejny, już trzecie samolocik
JESZCZE TYLKO
172 MINUTY!
Sto siedemdziesiąt trzy minuty później, Arianne prowadziła Jessy do szkolnego bufetu.
- Cole wkrótce się uspokoi. Zawsze zgrywa takiego surowego, kiedy widzi, że w klasie pojawił się nowy uczeń...a poza tym mogło być gorzej! mogłaś na przykład mieć lekcje z panią Gross.
- mam z nią biologie w drugim bloku...- powiedziała Jessy czując lekki ucisk w okolicach podbrzusza. Arianne na tą wieś roześmiała się, a Jessy poczuła mocne klepnięcia w ramię. Okazało się, że był to Zayn. Spojrzała na swoją towarzyszkę, aby zobaczyć czy ta coś zauważyła. Arianne uniosła brwi i swoją miną próbowała zachęcić Jessy do odezwania się, jednak ta nie miała na to najmniejszej ochoty.Kiedy drzwi przeszły przez ogromne drzwi, oddzielające korytarz od jadalni, Arianne wzięła Jess pod ramię.
- za wszelką cenę unikaj kotletów z piersi kurczaka - radziła jej dziewczyna - pizza jest w porządku, chili i barszcz też... a no i pulpeciki są niezłe ..lubisz pulpeciki?
- jestem wegetarianką- wyjaśniła jej Jessy. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, szukając Zayna albo Harry'ego.
- wegetarianka tak? rodzicie są hipisami czy tak próbowałaś im się zbuntować?- dociekała Arianne
- ani to ani to.. ja po prostu nie lubię mięsa - wyjaśniła Jess, jednak zanim usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź, jej towarzyszka tylko obróciła ją o 90 stopni , gdzie stal Harry
- a czy to nie jest mięso? czy nie wgryzłabyś się w jego nagi tors? czy nie zrobiłabyś mu malinki na szyi?
- cicho - szepnęła Jessy zażenowana, na co Arianne się zaśmiała. W głębi duszy Jess cieszyła się, że tak żartuje z przyjaciółką (jeżeli Arianne można nazwać jej przyjaciółką). Dziewczyna wciąż czuła się poruszona tym, co wydarzyło się rano. Nie rozumiała dlaczego tak zareagowała na Harry'ego i co ją tak bardzo do niego przyciągało. W końcu, nie chcąc dać mu powodu do ponownego pokazania jej środkowego palca, Jessy oderwała wzrok od jego idealnej twarzy i ustawiła się w kolejce po jedzenie.
- oj przestań! on jest tak bardzo skupiony na tym Hamburgerze, że nie usłyszałby nawet wezwania szatana- parsknęła śmiechem Arianne, wskazując palcem na Harry'ego. Jessy jednak spojrzała na Louisa, który napotykając jej wzrok, uniósł brwi w niezrozumiały dla Jess sposób
- dlaczego w tej szkole wszyscy są tak dziwni?
- ok, postanowiłam nie czuć się urażona - odpowiedziała jej Arianne, biorąc plastikową tackę, a drugą podając dziewczynie - a teraz wyjaśnię ci jakże skomplikowaną sztukę wyboru miejsca na stołówce. Widzisz.. na pewno nie chciałabyś usiąść w pobliżu.. JESSY UWAŻAJ!- wykrzyknęła towarzyszka Jess, jednak ta zdezorientowana zrobiła krok do tylu, lecz wtedy ktoś natychmiast mocno szarpnął ją za koszulkę, tak, że dziewczyna strącając czyjąś tacę, upadła na podłogę. Kiedy Jessy starła z twarzy rozgotowane ziemniaki, jej oczom ukazała się blondynka o ostrych rysach twarzy, z która definitywnie lepiej było nie zadzierać*
- gdyby twój żałosny widok nie popsuł mi apetytu, pewnie kazałbym odkupić ci moje jedzenie. Jessy wybełkotała coś, co miało przypominać przeprosiny, jednak dziewczyna zaśmiała się ironicznie i wcisnęła obcas swojej czarnej szpilki, w nogę Jess.
- wystarczy Perrie - odezwała się chłodno Arianne, pomagając wstać zdezorientowanej Jessy.
- widzę, że zaprzyjaźniłaś się z nową... a no tak- reszta osób już za bardzo cię zna, więc musiałaś przygarnąć kogoś, kto nie zna cię jeszcze ze za dobrze- odezwała się Perrie śmiejąc się ironicznie. I własnie w tym momencie Arianne nie wytrzymała. Dziewczyna po prostu zbliżyła się do blondynki i uderzyła ją z całej siły, pięścią w twarz. Jessy była ciekawa reakcji Perrie, jednak jej uwagę przykuła Arianne, która zaczęła miewać drgawki. Jess domyśliła się, że ich sprawcą jest bransoletka umieszczona na nadgarstku dziewczyny.
- Arianne..- wyszeptała Jessy - wszystko w porządku?
- cudownie- odpowiedziała jej dziewczyna przymykając swoje ciemne oczy - przeraziłam cię co? nie martw się. Wstrząsy tylko mnie wzmocnią- nie zabiją.
- dobra koniec. PRZERWAĆ TO - za plecami Jess rozległ się szorstki głos strażniczki, która jak się okazało trzymała bezwiednie zwisającą Perrie.
- wszystkie trzy macie się jutro stawić na cmentarzu, w ramach odsiadki. WIDZĘ WAS TAM O ŚWICIE! a ty - spojrzała na blondynkę - uspokoiłaś się już? Perrie pokiwała twierdząco głowa, w następstwie czego, strażniczka wypuściła ją ze swoich objęć, a złapała Arianne, którą trzeba było ''odłączyć'' od elektrowstrząsów. Kiedy kobieta wyszła z pomieszczenia, Perrie podeszła do Jessy i nakładając na talerz pulpeta, który wcześniej się zsunął i unosząc go nad głową dziewczyny, przechyliła go, powodując wylądowanie klopsów na głowie Jess. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo upokorzona jak teraz. Miała ochotę zaszyć się gdzieś w koncie i po prosu płakać. Nie mogła.. nie chciała pokazać słabości na oczach Perrie, a tym bardziej Harry'ego, który aktualnie patrzył na nią, kręcąc głową z niedowierzaniem. Postanowiła więc już się nie kompromitować i wyszła do najbliższej damskiej toalety. Przyglądając się swojemu żałosnemu odbiciu w małym lustrze poczuła, że ktoś łapie ją za ramię
- wiesz, że nie powinnaś być tutaj bez przepustki? - powiedziała mulatka w mocno kręconych włosach, przyglądając się Jessy
- wiem.. ja po prostu..- westchnęła Jessy
- Żartuję. - dziewczyna zaśmiała się wesoło.- przyniosłam trochę szamponu z szatni - dodała, wyciągając przed siebie ręce, w których widniały dwie, drobne buteleczki z szamponem - chodź, umyjemy cię
- dziękuję? - powiedziała do niej Jessy, która była lekko zaskoczona zachowaniem dziewczyny. Ktoś był dla niej miły i to nie w kategoriach poprawczaka ale tak najzwyczajniej.
- pewnie przyda ci się jakieś ubranie na zmianę..- dodała nieznajoma zdejmując z siebie swój czarny sweter. - proszę. Boli mnie widok wegetarianki obrzuconej mięsem - powiedziała z uśmiechem mulatka
- dlaczego jesteś dla mnie taka miła?
- nie wszyscy w tej szkole są idiotami. Nazywam się Danielle Clare Peazer, ale możesz na mnie mówić Dan albo Danielle
- jasne - odpowiedziała jej wciąż oszołomiona Jessy. Ja jestem Jessie Carter... wiesz.. zastanawia mnie jak taka przyjazna osoba jak ty trafiła tutaj?
- może na wstępnie powiem, że jestem jedyną uczennicą, która nie została skierowana tutaj przez sąd, ani nie jestem chora psychicznie - zaśmiała się Danielle - mój ojciec jest tutaj ogrodnikiem, więc musieli mi pozwolić na naukę tutaj.
Ojciec Dan był ogrodnikiem? Sądząc po wyglądzie tego miejsca, nigdy nie przyszłoby im do głowy to, że mogą mieć tutaj człowieka pielęgnującego zieleń.
- wiem co myślisz...mój tato umarł dwa lata temu. Dlatego to wszystko jest tak bardzo zaniedbane. - wyjaśniła cicho Danielle
- przykro mi..
- jest dobrze - uśmiechnęła się mulatka - w sumie podoba mi się tutaj ..
- żartujesz!
- no pewnie! ta szkoła to kompletne dno i pewnie już dawno bym się stąd wyniosła gdyby nie tato... on jest tutaj pochowany.. - no.. to już koniec - dodała Danielle z uśmiechem, wykręcając resztki wody z włosów Jess - chodźmy, zaraz zaczną się lekcję, a przez najbliższe dwie godziny jesteś skazana na moje towarzystwo ...
* generalnie lubię Perrie, jednak chciałabym aby wszystkie dziewczyny chłopców były w tym opowiadaniu, więc postanowiłam właśnie w takiej roli obsadzić Perrie :)
- cicho - szepnęła Jessy zażenowana, na co Arianne się zaśmiała. W głębi duszy Jess cieszyła się, że tak żartuje z przyjaciółką (jeżeli Arianne można nazwać jej przyjaciółką). Dziewczyna wciąż czuła się poruszona tym, co wydarzyło się rano. Nie rozumiała dlaczego tak zareagowała na Harry'ego i co ją tak bardzo do niego przyciągało. W końcu, nie chcąc dać mu powodu do ponownego pokazania jej środkowego palca, Jessy oderwała wzrok od jego idealnej twarzy i ustawiła się w kolejce po jedzenie.
- oj przestań! on jest tak bardzo skupiony na tym Hamburgerze, że nie usłyszałby nawet wezwania szatana- parsknęła śmiechem Arianne, wskazując palcem na Harry'ego. Jessy jednak spojrzała na Louisa, który napotykając jej wzrok, uniósł brwi w niezrozumiały dla Jess sposób
- dlaczego w tej szkole wszyscy są tak dziwni?
- ok, postanowiłam nie czuć się urażona - odpowiedziała jej Arianne, biorąc plastikową tackę, a drugą podając dziewczynie - a teraz wyjaśnię ci jakże skomplikowaną sztukę wyboru miejsca na stołówce. Widzisz.. na pewno nie chciałabyś usiąść w pobliżu.. JESSY UWAŻAJ!- wykrzyknęła towarzyszka Jess, jednak ta zdezorientowana zrobiła krok do tylu, lecz wtedy ktoś natychmiast mocno szarpnął ją za koszulkę, tak, że dziewczyna strącając czyjąś tacę, upadła na podłogę. Kiedy Jessy starła z twarzy rozgotowane ziemniaki, jej oczom ukazała się blondynka o ostrych rysach twarzy, z która definitywnie lepiej było nie zadzierać*
- gdyby twój żałosny widok nie popsuł mi apetytu, pewnie kazałbym odkupić ci moje jedzenie. Jessy wybełkotała coś, co miało przypominać przeprosiny, jednak dziewczyna zaśmiała się ironicznie i wcisnęła obcas swojej czarnej szpilki, w nogę Jess.
- wystarczy Perrie - odezwała się chłodno Arianne, pomagając wstać zdezorientowanej Jessy.
- widzę, że zaprzyjaźniłaś się z nową... a no tak- reszta osób już za bardzo cię zna, więc musiałaś przygarnąć kogoś, kto nie zna cię jeszcze ze za dobrze- odezwała się Perrie śmiejąc się ironicznie. I własnie w tym momencie Arianne nie wytrzymała. Dziewczyna po prostu zbliżyła się do blondynki i uderzyła ją z całej siły, pięścią w twarz. Jessy była ciekawa reakcji Perrie, jednak jej uwagę przykuła Arianne, która zaczęła miewać drgawki. Jess domyśliła się, że ich sprawcą jest bransoletka umieszczona na nadgarstku dziewczyny.
- Arianne..- wyszeptała Jessy - wszystko w porządku?
- cudownie- odpowiedziała jej dziewczyna przymykając swoje ciemne oczy - przeraziłam cię co? nie martw się. Wstrząsy tylko mnie wzmocnią- nie zabiją.
- dobra koniec. PRZERWAĆ TO - za plecami Jess rozległ się szorstki głos strażniczki, która jak się okazało trzymała bezwiednie zwisającą Perrie.
- wszystkie trzy macie się jutro stawić na cmentarzu, w ramach odsiadki. WIDZĘ WAS TAM O ŚWICIE! a ty - spojrzała na blondynkę - uspokoiłaś się już? Perrie pokiwała twierdząco głowa, w następstwie czego, strażniczka wypuściła ją ze swoich objęć, a złapała Arianne, którą trzeba było ''odłączyć'' od elektrowstrząsów. Kiedy kobieta wyszła z pomieszczenia, Perrie podeszła do Jessy i nakładając na talerz pulpeta, który wcześniej się zsunął i unosząc go nad głową dziewczyny, przechyliła go, powodując wylądowanie klopsów na głowie Jess. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo upokorzona jak teraz. Miała ochotę zaszyć się gdzieś w koncie i po prosu płakać. Nie mogła.. nie chciała pokazać słabości na oczach Perrie, a tym bardziej Harry'ego, który aktualnie patrzył na nią, kręcąc głową z niedowierzaniem. Postanowiła więc już się nie kompromitować i wyszła do najbliższej damskiej toalety. Przyglądając się swojemu żałosnemu odbiciu w małym lustrze poczuła, że ktoś łapie ją za ramię
- wiesz, że nie powinnaś być tutaj bez przepustki? - powiedziała mulatka w mocno kręconych włosach, przyglądając się Jessy
- wiem.. ja po prostu..- westchnęła Jessy
- Żartuję. - dziewczyna zaśmiała się wesoło.- przyniosłam trochę szamponu z szatni - dodała, wyciągając przed siebie ręce, w których widniały dwie, drobne buteleczki z szamponem - chodź, umyjemy cię
- dziękuję? - powiedziała do niej Jessy, która była lekko zaskoczona zachowaniem dziewczyny. Ktoś był dla niej miły i to nie w kategoriach poprawczaka ale tak najzwyczajniej.
- pewnie przyda ci się jakieś ubranie na zmianę..- dodała nieznajoma zdejmując z siebie swój czarny sweter. - proszę. Boli mnie widok wegetarianki obrzuconej mięsem - powiedziała z uśmiechem mulatka
- dlaczego jesteś dla mnie taka miła?
- nie wszyscy w tej szkole są idiotami. Nazywam się Danielle Clare Peazer, ale możesz na mnie mówić Dan albo Danielle
- jasne - odpowiedziała jej wciąż oszołomiona Jessy. Ja jestem Jessie Carter... wiesz.. zastanawia mnie jak taka przyjazna osoba jak ty trafiła tutaj?
- może na wstępnie powiem, że jestem jedyną uczennicą, która nie została skierowana tutaj przez sąd, ani nie jestem chora psychicznie - zaśmiała się Danielle - mój ojciec jest tutaj ogrodnikiem, więc musieli mi pozwolić na naukę tutaj.
Ojciec Dan był ogrodnikiem? Sądząc po wyglądzie tego miejsca, nigdy nie przyszłoby im do głowy to, że mogą mieć tutaj człowieka pielęgnującego zieleń.
- wiem co myślisz...mój tato umarł dwa lata temu. Dlatego to wszystko jest tak bardzo zaniedbane. - wyjaśniła cicho Danielle
- przykro mi..
- jest dobrze - uśmiechnęła się mulatka - w sumie podoba mi się tutaj ..
- żartujesz!
- no pewnie! ta szkoła to kompletne dno i pewnie już dawno bym się stąd wyniosła gdyby nie tato... on jest tutaj pochowany.. - no.. to już koniec - dodała Danielle z uśmiechem, wykręcając resztki wody z włosów Jess - chodźmy, zaraz zaczną się lekcję, a przez najbliższe dwie godziny jesteś skazana na moje towarzystwo ...
* generalnie lubię Perrie, jednak chciałabym aby wszystkie dziewczyny chłopców były w tym opowiadaniu, więc postanowiłam właśnie w takiej roli obsadzić Perrie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz