Jessie wleciała do oświetlonego jarzeniówkami przedsionka szkoły Sword & Cross z pięciominutowym spóźnieniem. Wielka i z wyglądu nie przyjemna strażniczka wydawała już polecenia, co oznaczało że Jessie coś przeoczyła.
- zapamiętajcie, zero prochów i alkoholu. Diody czuwają. - zakończyła kobieta zwracając się w stronę trzech uczniów, stojących tyłem do Jess. Dziewczyna szybko dołączyła don grupki uczniów zastanawiając się czy poprawnie wypełniła wszystkie formularze i czy ktokolwiek będzie na tyle uprzejmy aby pomóc jej z obszerną torbą, którą przytaszczyła razem ze sobą. Dodatkowo zastanawiała się czy rodzice sprzedadzą jej ukochane BWM, którym na co dzień poruszała się po Manchesterze. Teraz mieli dość istotny powód aby się go pozbyć, ponieważ w jej szkole, a ściślej ujmując, poprawczaku, nie można było mieć samochodu. Wciąż trudno było jej się przyzwyczaić do tej nazwy... Zdecydowała się na rozpoczęcie tutaj ostatniego roku jej edukacji, tylko dlatego, żeby jej rodzice zakończyli prowadzenie jej po wszystkich możliwych psychoterapeutach w obrębie Wielkiej Brytanii, a ci z kolei, aby skończyli jej przepisywać psychotropy, które i tak lądowały w koszu. Jessie była mocno zdenerwowana tym, że idzie do klasy, w której wszyscy się już znają, jednak widząc stojących obok niej uczniów, wnioskowała, że w tej sytuacji nie była sama.
Ukradkiem spojrzała po pozostałej trójce uczniów. W poprzedniej szkole, Jessy poznała swoją najlepszą przyjaciółkę już pierwszego dnia. Poznały się w pierwszej klasie szkoły podstawowej i od razu przypadły sobie do gustu. Callie, tak samo jak Jessy uwielbiała stare filmy i tak tak samo robiły popcorn - mam na myśli doszczętne spalenie kukurydzy. Były nierozłączne, aż do momentu, w którym zmuszone były się rozstać. Teraz Luce miała u boku dwóch chłopaków i dziewczynę. Dziewczyna wydawała się łatwa do przejrzenie- blondynka, o niebieskich oczach i pomalowanych na fioletowo paznokci, które kolorem pasowały do segregatora, trzymanego w jej rękach.
- Jade jestem - powiedziała, przeciągając samogłoski i uśmiechając się do niej szeroko. Niestety uśmiech zniknął z twarzy blondynki, zanim jeszcze Jess zdążyła się przedstawić. Jessy zaczęło mocno zastanawiać to, co taka dziewczyna jak Jade robi w takim miejscu jak to. Po prawej stronie stał chłopak z krótko obciętymi włosami, piwnymi oczami i piegami na nosie. Nie był on jednak zainteresowany tym, co się dzieje w otoczeniu, tylko skupił się na skubanie skórek naokoło jego palców u rąk. Przez to sprawiał wrażenie niewinnego chłopca zagubionego i trochę oszołomionego tym, że znalazł się w takim miejscu. Natomiast po lewej stronie Lucy, stal chłopak który wydawał się idealnym odwzorowaniem ucznia, przynależącego do Sword & Cross. Był wysoki i wychudzony, a jego głęboko usytuowane, brązowe oczy idealnie synchronizowały z jego rozczochranymi przez wiatr, również brązowymi włosami i pełnymi wargami. W pewnym momencie strażniczka odchrząknęła znacząco, tym samym zdobywając naszą uwagę
- Ci, którzy poznali już wszystkie panujące tutaj zasady mogą sobie pójść, uprzednio pozbywając się przedmiotów niebezpiecznych - mówiąc to, wskazała na duży karton z napisem PRZEDMIOTY ZAKAZANE - a mówiąc '' pójść sobie'', Todd - spojrzała wymownie na piegowatego chłopaka - miałam na myśli udanie się do szkoły, aby spotkać się z wyznaczonymi spośród uczniów, przewodnikami dla was - Ty, oddasz przedmioty niebezpieczne i pójdziesz ze mną - zwróciła się do Jessy. Cala czwórka podeszła mozolnie do pudła. Jess ze zdumieniem przyglądała się jak trójka uczniów leniwie opróżnia swoje kieszenie. Jade wrzuciła do kartonu swój długi na 15 cm. pilniczek, brązowooki chłopak niechętnie wrzucił kilka zapalniczek oraz żyletkę, a pozornie niewinny Todd pozbył się swojego zielonego scyzoryka. Jessy czuła się głupio z myślą, że jako jedyna nie ma nic, co mogłoby trafić do pudla z przedmiotami zakazanymi, jednak kiedy zauważyła że pozostali sięgają do swoich kieszeni i wrzucają do pudla swoje telefony, rozszerzyła szerzej oczy. Kiedy jednak pochyliła się nad kartką, na której zapisane było co jest na liście przedmiotów niezabeczanych, zorientowała się, że wszelkie telefony, laptopy, Ipady bądź pagery są zakazane. Czy nie wystarcza im już to, że nie wolno mieć tutaj własnego samochodu? Jessy mocniej zacieśniła uścisk jej prawej ręki, w której trzymała swój telefon - jedyny łącznik z otaczającym ją światem zewnętrznym. Strażniczka widząc jej bladą jak ściana twarz, szturchnęła ją, wyrywając ją tym samym z transu.
- hej, nie mdlej mi tu. Ta praca nie jest aż tak dobrze płatna, abym udzielała tutaj pierwszej pomocy... a poza tym raz w tygodniu masz możliwość wykonania jednego telefonu. Jedna rozmowa, świetnie. Po raz ostatni zerknęła na telefon i szybkim ruchem ręki, wrzuciła go do pudla. Po wykonaniu przez Jessy tej czynności, Jade i Todd ruszyli w stronę drzwi, nie poświęcając dziewczynie ani jednego spojrzenia.
- Mogę ją oprowadzić - zwrócił się trzeci chłopak do strażniczki
- to nie była część naszej umowy - od razu odpowiedziała kobieta - jesteś teraz nowym uczniem, a nowi uczniowie mają swoje ograniczenia. Jeśli nie jest ci to na rękę, to mogłeś rozważyć to wcześniej, a nie łamać przepisy związane ze zwolnieniem warunkowym. Po wypowiedzianych przez strażniczkę słowach chłopak odwrócił się i wyszedł, a po chwili i Jessy została pociągnięta przez strażniczkę w stronę wyjścia. Internat wyglądał surowo. Zbudowany był z szarych pustaków , które obrośnięte były mchem i w których umieszczono multum okien, które zaopatrzone były w stalowe kratki. Strażniczka spojrzała przelotnie na rozpiskę, którą trzymała w swoich kompletnie nie zadbanych rękach.
- mieszkasz w pokoju 134. Zostaw torbę w moim biurze, rozpakujesz się popołudniu. Jessy zgodnie z tym, co mówiła strażniczka, odłożyła swoją czerwoną, podróżną torbę obok trzech czarnych i po raz kolejny podeszła do kobiety
- a o co chodziło z tymi .. dio..
- diodami - powiedziała strażniczka wskazując na niewielkie urządzenia piszące w kątach sufitu.
- kamer?
- dokładnie, są umieszczone tak, abyście pamiętali o tym, że my mamy was an celowniku przez 24 godziny i seidem dni w tygodniu. Każdego z was po kolei - powiedziała głośniej, aby wszyscy w około wyraźnie to zrozumieli- więc trzymaj się na baczności i tego nie zepsuj - powiedziała już ciszej, a jej słowa skierowane były wprost do mnie.
- dobra. Wprowadzenie zakończone. - masz tutaj mapę, gdybyś chciała znaleźć coś jeszcze i pamiętaj, diody cie obserwują. - mówiąc to, strażniczka podała Jessy skrawek papieru z narysowaną odręcznie mapką, ale w tym samym momencie, w którym chciała podziękować kobiecie, przed nią stanęła wychudzona, ciemnowłosa dziewczyna z piegami na nosie.
- UuUu diody cie obserwują ! - powiedziała głosem, który zarezerwowany jest wyłącznie dla opowieści rodem z horrorów.
- wynoś się stąd Arianne, bo znów wyślę cie do izolatki! - warknęła strażniczka patrząc z przymrużonymi oczyma w stronę dziewczyn. Ta jednak nie pofatygowała się na żadną elokwentną odpowiedź, tylko pokazała w stronę kobiety wulgarny gest.
- gratuluję Arianne! w nagrodę masz zaszczyt oprowadzenia naszej uroczej panny spóźnialskiej - wskazała na Jessy, która w swoich czarnych rurkach, oraz trampkach i koszulce tego samego koloru, nie wyglądała jakoś specjalnie uroczo. Jednak w dziale ''ubiór'' na stronie internetowej Sword & Cross, wyraźnie napisane było, że uczniowie mają ubierać się wyłącznie w kolorze czarnym.
- świetnie, przyda mi się nowy niewolnik -mówiąc to zaśmiała się diabelsko w stronę lekko rozbawionej strażniczki. Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły a w nich ukazał się młody ciemnowłosy chłopak w towarzystwie innego strażnika.
- w tym miejscu nawet do majtek ci się dobiorą aby udowodnić ci, że posiadasz jakieś ''przedmioty niebezpieczne'', więc jeżeli chcesz jakieś przemycić, to wiedz, że ci się nie uda. - powiedział w stronę Jess i Arianny, wrzucając do pudla kilka kolorowych zapalniczek. Stojąca za jego plecami piegowata dziewczyna zachichotała a słysząc to, chłopak wyprostował się i wolno obrócił w naszą stronę.
- Arianne - powiedział od niechcenia
- Cam - odpowiedziała mu
- znasz go? - zapytała zdezorientowana Jessy
- nawet mi nie przypominaj - sapnęła dziewczyna i pociągnęła dziewczynę w stronę wyjścia. Tył budynku wyglądał równie niekorzystnie jak przód. Krzywy chodnik graniczył z zarośniętym boiskiem, który przez trawę, wyglądem przypominał polanę. Za boiskiem stały cztery ponure budynki. Budynek po lewej był internatem, ten po prawej okazał się być kościołem a te dwa budynki pomiędzy, były najprawdopodobniej salami lekcyjnymi. Arianne natychmiast zboczyła ze ścieżki i przysiadła na jednej z zardzewiałych trybun.
- czyli... Raven mamy już z głowy.. - odezwała się piegowata
- myślałam, że ma na imię Cam ... - odpowiedziała Jess zbita z tropu.
- nie o niem mówię - przerwała jej - chodzi mi o tego babochłopa...ale dobra, nieważne. Lepiej przyznaj się dlaczego tutaj jesteś. Arianne powiedziała to w sposób żartobliwy, jednak Jessy musiała usiąść. Miała taką dużą nadzieję, że dzisiaj przetrwa ten dzień bez zadawania TEGO pytania...Czuła jak jej krew zaczyna szybciej krążyć, a skronie, pulsować. Działo tak się zawsze, kiedy próbowała myślami wrócić do tamtej nocy. Tak bardzo chciała sobie przypomnieć wszystko, co wtedy się stało, jednak nie mogła. Niestety. Jedyne co pamiętała z tamtej nocy to cienie. Czarne chmary cienie wiszące nad galową Jess i jej zmarłego chłopaka Toma. Nie był to jednak pierwszy raz, kiedy widziała w swoim życiu cienie. Jessy dobrze pamiętała jak w wieku siedmiu lat, jeżdżąc na rowerze co chwila mijała większy, lub mniejszy cień. Wtedy jednak kiedy powiedziała o tym rodzicom oni uśmiechnęli się od niej ciepło i wytłumaczyli że potwory nie istnieją, a z czasem wyrośnie i przestanie je widzieć. Niestety tak się nie stało Lata wciąż mijały a ona widziała coraz to więcej cieni. Jessy siedziała na trybunie przykładając swoje palce do skronie. Jeśli chciała przetrwać ten dzień musiała wziąć się w garść i zepchnąć przeszłość na dalszy plan. Postanowiła więc nie odpowiadać na zadane przez Arianne pytanie. Nagle piegowata dziewczyna poderwała się z miejsca i łapiąc za rękę Jessy wyszła poza teren boiska
- nie dokończyłyśmy oprowadzania - wyjaśniła z uśmiechem
- tam znajduje się nasza super-nowoczesna sala gimnastyczna - powiedziała niczym przewodnik pokazując na budynek, wyglądem przypominający kościół. - tak tak nie wygląda. Jednak musisz wiedzieć, że jeszcze kilka lat temu był tutaj ''Dom Boży'', jednak jakiś nienormalny trener wyłożył sporo forsy, aby wybudowano tutaj nowoczesną sale gimnastyczną.- aha, prawie bym zapomniała tam jest cmentarz - powiedziała jakby nigdy nic Arianne wskazując na niewielki obszar obok dawnego kościoła.
- to jest cmentarz ?
- tak. w czasie wojny secesyjnej była tutaj akademia wojskowa i właśnie tam chowali swoich zmarłych żołnierzy. My chodzimy tam wyłącznie po dobrych melanżach. Wiesz takie imprezy to tylko w wykonaniu zdemoralizowanej młodzieży z poprawczaka. - powiedziała z uśmiechem Arianne
- a jaka jest różnica między waszymi imprezami, a tymi innymi ?
- zobaczysz. Przyjdziesz dziś wieczorem, to trochę pochodzimy i zobaczymy gdzie najbardziej ci się spodoba. Kiedy dotarły do budynku, w którym obie miały lekcje, Aieriannne gwałtownie się zatrzymała.
- tylko wyluzuj - zwróciła się do Jessy, na co ta pokiwała twierdząco głową. Wszyscy uczniowie przewijali się to w tą, to w drugą stronę, sprawiając wrażenie niezainteresowanych lekcjami. Wszyscy ubrani byli na czarno, jednak każdy nosił czarne ubrania na swój, oryginalny sposób. Arianne usadowiła się na trawniku pod jedną z licznych wierzb płaczących i poklepała miejsce obok siebie dając znak Jess, ażeby ta się do niej przyłączyła. Obie dziewczyny siedziały pod drzewem co rusz oglądając ubiór poszczególnych uczniów. Nagle Jessy zauważyła kogoś, kto najwyraźniej nie przestrzegał zasad związanych z ubiorem. Jego bordowa koszulka idealnie współgrała z jego czarnymi rurkami, białymi trampkami marki converse oraz czarną skórą, zarzuconą na jego ramiona. Jessy nie mogła oderwać wzroku od przystojnego chłopaka. Nie wiedziała czy to przez to, że był tu jedynym kolorowym elementem, czy przez to, że jego hipnotyzująca zieleń w oczach przyciągała ją niczym magnes. Chłopak stanął na przeciwko niej i opierając się o ścianę zaczął rozmawiać z o wiele niższym od siebie chłopakiem w krótszych, brązowych włosach.
- to Harry Styles - szepnęła Arianne - widzę, że komuś wpadł w oko - dodała nico głośniej. Jessy nie odpowiedziała jej, tylko zawstydzona spuściła głowę.
- ten stojący obok Harry'ego to Louis Tomlinson. Jest całkiem w porządku.
- a co z Harrym? jaka jest jego historia? - zapytała zaciekawiona Jess
- nie odpuszczasz co ? -powiedziała roześmiana - tak naprawdę to nikt nie wie. Jest bardzo tajemniczym gościem. Jessy jeszcze raz spojrzała na Harry'ego. Ten ku jej zdziwieniu zdjął okulary i również na nią spojrzał. Harry widząc ją otworzył szerzej oczy, a następnie zmrużył dokładniej przyglądając się Jess. Ta z kolei patrząc na niego zdała sobie sprawę, że go pamięta. Wydawało jej się to jednak niedorzeczne, ponieważ z pewnością pamiętała by ich spotkanie, a tak nie było. Uświadomiła sobie, że nadal patrzą sobie w oczy, kiedy Harry uśmiechnął się do niej, ukazując w jego policzkach dołeczki Jessy już chciała odwzajemnić uśmiech, kiedy Harry uniósł w jej stronę rękę i jak gdyby nigdy nic, pokazał jej środkowy palec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz