czwartek, 31 października 2013

rozdział piąty {5}

- Nigdy więcej tak nie rób jasne? - nakazała Jess, jej stara przyjaciółka Ellie, z którą zaprzyjaźniła się już podczas swojego pierwszego dnia w poprzedniej szkole.
Słońce już powoli zachodziło, kiedy brunetka stała przy budce telefonicznej, mieszczącej się w głównym holu szkoły Sword&Cross. Jess wciąż czuła zakwasy w rękach, po wczorajszej pracy na cmentarzu, jak i również jej urażona duma, która została poważnie naruszona w chwili ucieczki Harry'ego. Teraz jednak Jessy starała się o tym nie myśleć, a skupić się na przyjemności czerpanej z tak dawno nie słyszanego głosu Ellie, która teraz wrzeszczała na nią do słuchawki
- obiecałyśmy sobie, że będziemy rozmawiać przynajmniej raz na dwa tygodnie! myślałam już, że ktoś cię gdzieś żywcem pogrzebał, albo że wylądowałaś w pokoju bez klamek w jednym z tych kaftanów bezpieczeństwa! 
- dobra Ell, już wyluzuj - zaśmiała się Jessy. Głos spanikowanej przyjaciółki zawsze działał na nią dziwnie kojąco, może dlatego, że były przeciwieństwami, a jak powszechnie wiadomo przeciwieństwa się przyciągają.
- nie będę niczego luzowała! - krzyknęła Ellie - dobra. Lepiej powiedz mi jakie są inne dzieciaki. Czy wszyscy mają kolczyki i przynajmniej jeden tatuaż?! a jak jedzenie? a lekcje? są w porządku?
- hej hej powoli co? - znów  brunetka zaśmiała się do słuchawki. Niestety Jessie nie miała zielonego pojęcia co ma powiedzieć o swojej nowej szkole. Nie było tutaj niczego cudownego. Normalnie Jess od razu powiedziałaby przyjaciółce o Harrym, jednak teraz nie czuła takiej potrzeby. Ellie od razu chciałaby wiedzieć jakim to on jest dżentelmenem i jakim romantykiem jest. A przecież Jess tak właściwie nie miała nic ciekawego do powiedzenia na temat Harry'ego. 
- więc .. jest tutaj taki jeden chłopak ...
- wiedziałam wiedziałam wiedziałam! - zapiszczała Ell -  jak ma na imię?
Harry. Oczywiście, że to Harry. 
- Zayn - Jess odchrząknęła - wiesz.. jeszcze do niczego nie doszło ...
- i co? pewnie powtarza, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną na ziemi i takie tam różne, hm? 
- cóż ... 
W tym momencie Jessie usłyszała odgłos kroków na holu. Wyciągnęła swoją szyję, żeby zobaczyć zza murka, kto idzie i jakim prawem przerywa jej jak dotąd najlepiej spędzone chwile w ciągu tych trzech dni. W jej stronę szedł Zayn. Był chyba jedynym uczniem, który po zakończeniu lekcji nie zdejmował mundurka. Z resztą nie było mu to potrzebne. W czerni było mu bardzo do twarzy. Dostrzegając spoglądającą na niego dziewczynę, zdezorientowany wyjął zegarek i spojrzał na jego tarczę.
- przepraszam, myślałem, że zarezerwowałem dla siebie telefon na siódmą, Chyba musiało mi się coś pomylić. Jessie również spojrzała na wiszący na ścianie zegarek. To było niemożliwe. Wymieniła z Ellie jedynie kilka zdań, a już minęło jej piętnaście minut 
- Jess? żyjesz? - krzyknęła zirytowana Ell
- Cicho - skarciła ją Jessie - Zayn! zaczekaj! ja już kończe - oznajmiła i szybką żegnając się z Ellie, rozłączyła się i podała słuchawkę mulatowi.
- najlepsza przyjaciółka? - zapytał z ciekawością chłopak - mam trzy młodsze siostry, więc najlepsze przyjaciółki wyczuwam niemal na kilometr - zaśmiał się i przybliżył do niej niebezpiecznie blisko
- daj mi zgadnąć... chciała wiedzieć wszystko o tych niebezpiecznych i seksownych chłopakach z poprawczaka tak?
- NIE! - niemal wrzasnęła, uświadamiając sobie chwile potem, że Zayn żartował. - to znaczy.. powiedziałam, że nie ma nikogo takiego - mrugnęła w stronę chłopaka. I właśnie wtedy stała sie rzecz, która była ostatnią chcianą przez Jessie w tym momencie. Przybyły cienie. Mało tego! wydawały one jeden z najgorszych jazgotów świata, dźwięk przejeżdżanego noża po porcelanowym talerzu. Jess na ten dźwięk skrzywiła się, modląc się w duch żeby Zayn niczego nie zauważył.Tak jednak nie było. Chłopak przyglądał si jej, a ona z kolei modliła się żeby stało się coś, co odwróci jego uwagę, żeby przyszedł ktoś... ktoś taki jak Harry Styles.
I zrobił to. Uratowana przez chłopaka w dżinsach i kraciastej koszuli. Nie wyglądał jednak na wybawcę - jego ciało ugięte było pod ciężarem książek w torbie, pod jego oczami pojawiły się czarne wory, a na czoło swobodnie opadały brązowe loki. Widząc Jessie i Zayna zmrużył oczy, a Jess zastanawiając się czym tym razem zirytowała Harry'ego, prawie nie zauważyła, że zaraz po wejściu chłopaka na hol, cień ulotnił się w czarną otchłań. Styles mijając ich, wciąż nie zwalniając kroku,  skinął im na powitanie. Jess obróciła sięw kierunku Zayna i zauważyła jak wzrokiem śledzi Harry;ego
- wiesz .. - zaczął głośniej niż to było potrzebne - prawi zapomniałbym ci powiedzieć. Dzisiaj organizuję taką małą imprezę dla przyjaciół i zastanawiałem się czy byś nie chciała wpaść, bardzo mi na tym zależy.
Jess wpatrywała się w tył głowy Stylesa, wiedziała że musi odpowiedzieć Zaynowi. To nie powinno być takie trudne, jednak kiedy Harry odwrócił się i spojrzał na nią oczami pełnymi smutku, miała wątpliwości, co do odpowiedzi. W tym momencie rozdzwonił się telefon
- musze to odebrać - poinformował Zayn - to przyjdziesz?
- tak .. tak przyjde.

                                                     ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- nadal nie moge zrozumieć dlaczego biegniemy - zwróciła się dwadzieścia minut później Jessie do Danielle, którą zgodziła się wziąć na imprezę.
- bo wy, którzy ciągle się spóźniacie, nigdy nie zrozumiecie jak swoimi spóźnieniami rozwalacie innym plany. - odkrzyknęła jej zdyszana Dan, przemierzając nad wyraz podmokły obszar trawnika.
- mam was! - obie dziewczyny podskoczyły i obróciły się w stronę, jak się okazało biegnącej w ich kierunku Arianne.
- możecie mi wytłumaczyć gdzie my idziemy? - krzyknęła poddenerwowana Jess.
- na tak zawnym środowy wieczór, który jest niczym innym jak spotkaniem towarzyskim - odpowiedziała beznamiętnie Arianne.
- to są jakieś tańce albo coś w tym stylu? - zapytała niepewnie dziewczyna.
- haha! dobre Jessie! - zaśmiała się Arianne - "towarzyskie" to tylko nazwa. Zarząd Sword&Cross ma obowiązek organizowania kilku takich spotkań w roku, dlatego raz na cztery miesiące spotykamy się w auli i tam mamy jakieś denne wykłady, albo nudne, stare filmy. Ciekawe co będzie dzisiaj...
- dzisiaj filmy! - krzyknęła Dan
- Boże dziewczyno ty wiesz wszystko - szepnęła Arianne
- no to .. skoro tyle razy widziałyście te filmy to po co się spieszyć?
- nie chcesz usiąść obok pana Cole.. - powiedziała Arianne i popędziła razem z Danielle w stronę aulii.
- to siedzenie z nim nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że musisz pomóc mu przeprowadzać ankietę na temat zdrowia psychicznego, a potem zostawać "po godzinach" podsumowując wyniki, przegapiając tym samym after party. - powiedziała z szerokim uśmiechem Arianne prowadząc Jess do drugiego rzędu.
- o tym akurat słyszałam. Jest u Zayna tak? - zapytała pogodnie Jess. Arianne jednak pominęła ten temat i zawalała do siebie Todda.Chłopak ucieszony, że ktoś go dostrzegł dosiadł się do dziewczyn, a chwilę potem pan Cole zabrał swój głos.
- Todd chłopcze bardzo sie cieszę, że tu jesteś. Potrzebuję bowiem małej pomocy w trakcie i po seansie. Chodzi tu o ankietę...
Jess zaczęła się przyglądać, kiedy światła przygasły. Jej spojrzenie od razu padło na Zayna. Kiedy chłopak napotkał jej spojrzenie, brunetka speszona starała się odwrócić swój wzrok, jednak Malik nic sobie z tego nie robiąc pomachał jej. W głowie Jessy od razu pojawiła się myśl, że Harry na jego miejscu pewnie nieźle by się wkurzył. Jak na zawołanie, chwilę potem w sali pojawił się Louis wraz z Harrym i  ze względu na brak miejscu, zmuszeni byli usiąść na podłodze pod ekranem. Wchodząc w światło reflektora, Jess spostrzegła niezauważony wcześniej srebrny wisiorek na szyi Stylesa, któremu jednak nie zdążyła się bardziej przyjrzeć, ponieważ chwilę potem oboje zniknęli jej z zasięgu wzroku. Brunetka czuła na swoim karku nieprzyjemne zimno. Czuła, że dzisiaj wydarzy się coś złego. Tym razem spodziewała się cieni, więc nic sobie nie robiąc z ich towarzystwa, zaczęła jej po prostu liczyć. W ciągu ostatnich kilku dni, cienie bywały u niej nadzwyczaj dużo i brunetka zaczęła się zastanawiać, czy to przez stres związany ze szkołą, czy może chodziło tu o cś innego. Nigdy wcześniej nie było przecież aż tak źle ...
Prześlizgały sie po suficie auli, spływały po bokach ekranu, aż w końcu podążyły w stronę siedzenia Jessie, niczym rozlany atrament, po podłodze. Jess chwyciła ze strachu siedzenia i napięła wszystkie mięśnie czując, że cienie gilgoczą ją w gołe kostki. Nie mogła powstrzymać drżenia. Nagle poczuła ciepły dotyk Arianne na swoim  kolanie
- wszystko w porządku? - spytała cicho dziewczyna. Jessie natomiast pokiwała twierdząco głową i przejechała rękoma po ramionach, tym samym komunikując, że dreszcze spowodowane są zbyt mocno nastawioną klimatyzacją. Jak bardzo chciała, żeby tak właśnie było...
Godzinę później, Arianne zapukała trzy razy do drzwi Zayna, tym samym komunikując mu, że to tylko one. Danielle nic się nie odzywała tylko obgryzała paznokcie i od czasu do czasu, wycierała spocone czoło. Dziewczyna miała na sobie kilka swetrów, więc pot nie był tu niczym dziwnym
- coś się dzieje? - wyszeptała Jess, pochylając się w stronę mulatki. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i już chciała coś odpowiedzieć, kiedy drzwi od pokoju Zayna otworzyły się, a w nich stanął chłopak otoczony kłębkami papierosowego dymu.
- kamery zasłonięte? -zapytała bez ogródek Arianne, na o chłopak pokiwał twierdząco głową. Nawet w tym słabym świetle jego wargi błyszczały, a gdy przytulił Jessie, ta czuła się jak małe i bezbronne dziecko. W pokoju było dosyć tłoczno. Louis stał przy konsoli i zawzięcie próbował wybrać kilka najlepszych płyt, jakaś zakochana para tuliła się i całowała przy oknie, a chłopcy ubrani w białe, eleganckie koszuli, tylko stali w grupce i o czymś rozmawiali. Arianne nie próżnowała i od razu ruszyła w stronę biurka koło okna, które teraz pełniło funkcję barka. Chwyciła jedną butelkę szampana i ze śmiechem próbowała ją otworzyć. Z zamyśleń wyrwał ją krzyk zadowolonej Arianne
- Jessie chodź koło mnie, zamierzam wznieść toast!
Jess nie była jednak pewna czy ma zostawić nie czującą się najlepiej Danielle
- no idź! - krzyknęła Dan, wymuszając uśmiech
- co się dzieję? nie chcesz wejść?
- nie o to chodzi ... wiesz.. jestem dobra we włamywaniu się do plików, w hakowaniu ... ale nie w imprezach. Ludzie mają mnie za mądralę, która nie umie się bawić...
- hej! mnie uważają za klopsa, a my uważamy ich za kompletnych świrów ... może jakoś się z nimi dogadamy? - powiedziała z przekonującym uśmiechem Jess.
- no dobra  - zawtórowała jej Danielle i wpakowała się do pokoju przed Jessie.
- Napradę cieszę się, że przyszłaś - powiedział pojawiający się znikąd Zayn, kładąc na jej plecach rękę. - podskakiwałem za każdym razem kiedy ktoś pukał do pokoju, z nadzieją, że to ty. Coś niewątpliwie przyciągało Jessie do Zayna. Schlebiało jej to, że tak popularny i niezaprzeczalnie przystojny chłopak jak on zwraca na nią uwagę, jednak wiedziała, że chcąc odpowiedzieć na jakikolwiek z jego komplementów względem niej, nie zdołałaby znaleźć takich słów, dlatego tylko się zaśmiała,  a on jej zawtórował i jeszcze raz przytulił. Nagle poczuła, że chce go objąć za szyję. Czuła się bardzo oszołomiona kiedy chłopak, mocniej ją uścisnął i uniósł lekko nad ziemię. Kiedy ją postawił, Jessie zaczęła rozglądać się za pozostałymi imprezowiczami i jej wzrok od razu napotkał siedzącego w blasku ultrafioletowej lampy, Harry'ego. Chłopak siedział tam i wpatrywał się tym swoim przenikliwym wzrokiem prosto w Jess. Dziewczyna jednak mimo szczerych chęci nie mogła odczytać zupełnie nic z jego oczu. Wiedziała jednak, że działa on na nią w jakiś niesamowity sposób..
- Za naszą Jessie! - z rozmyśleń przerwał ją toast Arianne. - za Jessie, która wyraźnie na chwilę odpłynęła i ominęła ją moja oszałamiająca mowa, której już nigdy nie usłyszy, a była naprawdę dobra Jess! co nie Lou? - dziewczyna zapytała stojącego koło niej Louisa, który w ramach odpowiedzi uśmiechnął się do niej szeroko.
Zayn podał jej plastikowy kubeczek z szampanem. Zarumieniła się, próbując zbyć to śmiechem, gdy reszta poddanych powtórzyła
- za klopsa!
W tym momencie Perrie podeszła do niej i szepnęła jej ukradkiem do ucha:
-za Jessie, która nigdy się nie dowie.
Cztery dni wcześniej Jess cofnęłaby się do tyłu. Teraz jednak, przewróciła oczami i obróciła się do niej tyłem.
- uwierzysz? myślę, że spędzony tutaj czas będzie dobrą zabawą. - stwierdziła Danielle, która pojawiła się koło brunetki dosłownie znikąd.
- Perrie jest dla wszystkich taka okropna, czy ja jestem jakiegoś rodzaju celem?
Dani przez chwilę się wahała, jednak po chwili poklepała Jessie po ramieniu
- ona zawsze jest taka urocza.
Jess rozejrzała się po pokoju przyglądając się ze szczególnym zainteresowaniem kuli dyskotekowej, konsoli PlayStation czy fontannę fondue 
- skąd oni to wszystko wzięli? - pomyślała na głos Jess
- mówi się, że Louis do Sword&Cross może przemycić dosłownie wszystko - stwierdziła zamyślona Danielle
- okey społeczne wyrzutki! - zakrzyknął Louis na tyle głośno, że zdołał nawet zwrócić uwagę zawzięcie całującej się pary w kącie. - czas na grę pod tytułem " mikrofon dla każdego"! kto chętny?
- Harry Styles - zakrzyknęła głośno Arianne
- nie! - odkrzyknął równie głośno chłopak
- milczący Styles znów rezygnuje... naprawdę nie chciałbyś zaśpiewać swojej wersji Wonderwall zespołu Oasis?
- wydaje mi się, że ty ją zaśpiewasz lepiej Lou - uśmiechnął się cwaniacko Harry.
-  on ma rację! chociaż zawsze moje występy kończyły się ewakuacją tłumu, to ta piosenka całkowicie należy do mnie - zaśmiał się chłopak i rozkazał włączyć piosenkę. Kiedy pierwsze dźwięki gitary zaczęły się wydobywać z głośników, Harry starając się być niespostrzeżonym, powoli wymknął się na korytarz. Jessie widząc to, poczuła że musi iść za nim i chociaż spróbować wykorzystać zapewne jedną z nielicznych szans na porozmawianie ze Stylesem sam na sam.
- zaraz wracam - bezgłośnie powiedziała w stronę Danielle i szybko wyszła z pokoju Zayna. Na korytarzu było pusto i już zrezygnowana chciała wracać na imprezę, kiedy do jej uszu dobiegł znajomy jej głos Harry'ego. Rozmawiał z kimś. To było pewne, jednak Jessie nie była w stanie rozpoznać głosu tej drugiej osoby
- ja... przepraszam - powiedziała jakaś nieznajoma dziewczyna z wyraźnie południowym akcentem.
Czyżby rozmówczynią Harry'ego była sztuczna Jade? wszystko na to wskazywało... - to się więcej nie powtórzy - kontynuowała Jade - przysięgam na...
- to nie ma prawa więcej się powtórzyć - powiedział Harry, głosem, który na gust Jessie przypominał głos zatroskanego i zazdrosnego kochanka zarazem. - miałaś tam być i czuwać, a ciebie nie było.
Gdzie? Jak? Kiedy? Jess w głowie mnóstwo pytań, na które niestety nie znała odpowiedzi. Oczami wyobraźni dziewczyna widziała właśnie jak Harry bierze dłoń Jade i przykładając ją sobie do serca, całuje ją powili, ale bardzo czule zarazem. Czułą zazdrość. Zazdrość, która wzięła się zupełnie znikąd, bo przecież to tylko wymysł jej wyobraźni.
- będziesz musiał  mi zaufać kochanie. Masz tylko mnie - powiedziała Jade swoim słodkim głosikiem i wnioskując ze stukotu jej butów na niskim obcasie, oddaliła się w nieznanym kierunku. 

piątek, 18 października 2013

{4} rozdział czwarty

Środa. Od zawsze ten dzień kojarzył się Jessy z masą czekoladowych naleśników i karmelową latte. Nawet w ubiegłe lato, kiedy Jess zdawało się, że jej rodzic trochę się jej boją, mogła liczyć na swój ulubiony dzień. Zawsze w środowe poranki Jessy przewracając się rano z jednego boku na drugi, instynktownie wiedziała co to za dzień. Jessy z nadzieją pociągnęła nosem, jednak nic nie poczuła. Nie czuć było tego maślano-karmelowego aromatu. Łzy momentalnie podeszły pod jej oczy. Jess przetarła oczy i rozejrzała się po swoim pokoju. Wyglądał jak w stanie "przed" w jednym z tych programów telewizyjnych o odnawianiu domów. Znów wróciły do niej wspomnienia z wczoraj: przybycie do Sword&Cross, błyszczące z wściekłości oczy Perrie i ON.. Harry Styles i jego odpychające zachowanie w stosunku do Jessy. Jess głośno westchnęła z tęsknoty za domem, co sprawiło, że jeszcze bardziej za nim zatęskniła. Con miała ze sobą zrobić przez kolejne trzy godziny, które dzieliły ją od pierwszych lekcji dzisiejszego dnia? Nagle przypomniała sobie, że to dzisiaj miała zjawić się na odsiadce.
Zwlokła sie z łóżka i potykając się o wciąż nierozpakowaną torbę, wyciągnęła z niej kolejny nudny, czarny zestaw i szybko się w niego ubrała. Zdążyła jeszcze skrzywić się widząc swoje lustrzane odbicie i wiążąc swoje włosy w niedbałą kitkę, wybiegła na dwór. Niedługo potem dobiegła do sięgającej pasa bramy prowadzącej na cmentarz.
Jessy usłyszała kroki za plecami, a chwilę potem poczuła, że ktoś dotyka jej ramienia. Ostrożnie obróciła się i zobaczyła za sobą Danielle.
- nie spóźniłaś się? - zapytała Dani od razu przechodząc do szczegółów.
- tkwię tutaj już od dobrych dziesięciu minut
- stanęłaś w złym miejscu głuptasie. Założe się, że wszyscy czekają na ciebie przy ogromnym posągu anioła. Powinnaś go bez problemu znaleźć, a teraz leć bo czuje że jeszcze pięć minut, a pozostali będą chcieli cie zabić! - krzyknęła Danielle i oddaliła się w stronę internatu.
Jessy podążyła w stronę wskazaną przez koleżankę i chwile potem zauważyła potężnego, kamiennego anioła a pod nim zdenerwowanych uczniów.
- jestem - powiedziała niepewnie Jess podchodząc nieco bliżej. Arianne, Perrie i Louis stali blisko siebie zaraz u podnóża posągu. Jedynie pod prawym skrzydłem stał Harry.
Miał na sobie szare rurki i białą koszulkę, a na włosach bandankę, która miała za zadanie odgarniać z jego oczu loki. Gdy Jessy skończyła mierzyć ubiór Harry'ego, niepewnie spojrzała w jego oczy, które jak się okazało patrzyły na nią ze złością
- przepraszam pani Bucker, nie miałam pojęcia gdzie sie mamy spotkać, przysięgam.
- oszczędź sobie i tak zmarnowaliśmy przez ciebie zbyt wiele czasu - powiedziała sucho pani Bucker - a teraz, wszyscy chyba wiecie co macie robić, więc bez zbędnego wprowadzenia, zabierajcie się do pracy. Kto chce naszą podopieczną? - zapytała kobieta wskazując na Jessy. Ku przerażeniu brunetki nikt jej nie chciał, wszyscy wpatrywali się tępo w swoje buty.
-ja - krzyknął ktoś z tyłu. Zayn. Czarna koszulka na krótki rękaw z dekoltem w kształcie litery V idealnie opinał jego umięśniony tors. Był wyższy o niemal dziesięć centymetrów od Louisa, który omal nie upadł, gdy mulat przepchnął się obok niego, zmierzając wprost ku Jessy, patrząc jej głęboko w oczy. W głębi duszy pragnęła odwrócić swój wzrok, jednak coś ją od tego powstrzymywało. Powoli tonęła w jego czekoladowych tęczówkach, jednak między nimi stanęła Arianne
- ona jest moja - powiedziała stanowczo patrząc z pogardą na Zayna
- wcale nie - stwierdził chłopak
- ależ tak. Nawet to mówiłam, ale widocznie byłeś na tyle zajęty, że nie dosłyszałeś - odpowiedziała mu dziewczyna z przebiegłym uśmiechem - chcę ją
- ja ... - zaczął Zayn.
Arianne przechyliła z zaciekawieniem głowę, a Jess przełknęła głośno ślinę. Czyżby chłopak miał zamiar powiedzieć, że też mnie chce?
- Zobaczymy się potem dobrze? - zakomunikował Jess tak, jakby była to obietnica, o której dotrzymanie go poprosiła.
Pozostali w tym czasie wstali z wcześniej zajmowanych przez siebie miejsc na murku i podążyli w kierunku szopy. Jess poszła za nimi, trzymając się blisko Arianne, która bez słowa podała jej metalowe grabie.
- dobra, wolisz upadłego anioła czy pare obejmujących się kochanków?
Arianne nic nie wspomniała o wydarzeniach z zeszłego wieczora ani o kartce, więc Jessy doszła do wniosku, że nie będzie poruszała tego tematu.
- a gdzie jest ten upadły anioł? - dziewczyna spytała z westchnieniem
- dobry wybór. To ten, pod którym chwile temu stałam.
nie rozumiem.. i co mam z nim zrobić?
- no jak to co? czyścimy! - powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów wspięła się na rzeźbę. Jessy chcąc uniknąć kolejnych upomnień pani Bucker, zaczęła grabić nieskończone pokłady liści u podnóża posągu. W pewnym momencie pierwsze promienie słoneczne przebiły się przez warstwę chmur i cmentarz nabrał troche mniej mrocznego wyglądu niż dotychczas. Mgła również opadła, więc Jessy mogła sięgnąć wzrokiem dalej niż niecałe osiem metrów przed siebie. Ujrzała Harry'ego ... pracującego z Perrie.
Z jessy ulotniły się resztki szczęścia, a zamiast niej pojawiło się pewnego rodzaju przygnębienie. Arianne posłała jej współczujący wzrok i gestem ręki przywołała ją koło siebie. Jess ze zdecydowanie mniejszą gracją niż jej koleżanka wspięła się po rzeźbie i kiedy czuła się już mniej więcej bezpieczna, wyszeptała:
- czyli Perrie i Harry są przyjaciółmi?
- No co ty! Oni się wprost nienawidzą. A skąd to pytanie?
- zobacz - Jess wskazała na parę, która zamiast czyścić grobowiec, stała blisko siebie i prowadziła jakąś dyskusję. - wyglądają na przyjaciół
- to jest kara. - stwierdziła Arianne - myślisz, że Louis i ten tam są przyjaciółmi? - tu brunetka wskazała na Louisa i Zayna, którzy kłócili się o przydział prac przy pomniku kochanków. - to wyłącznie kumple z odsiadki, a to nie oznacza, że są kumplami również w życiu prywatnym.
Arianne spojrzała na Jessie, która czuła, że jej mina powoli rzednie.
- posłuchaj Jess, nie miałam na myśli ... Dobra. Poza tym, że straciłam na ciebie dobre poł godziny mojego ranka, nic do ciebie nie mam. Wydajesz się interesującą osobą no i cóż. Jesteś świeża. Ale
poza tym nie wiem czego się spodziewałaś. Że znajdziesz tutaj już pierwszego dnia swoją najlepszą przyjaciółkę? Uświadomię cię jako pierwsza: to wyzwanie nie należy do najłatwiejszych. Każdy z nas ma tutaj swoją przeszłość, która jest mniej lub bardziej ciężka.
- zawsze się tak bronisz? Co ciebie w ogóle tutaj sprowadziło Jessy?
Jess kompletnie nie miała ochoty o tym rozmawiać. Może Arianne miała rację i dziewczyna nie powinna szukać nowych przyjaźni w Swrod&Cross. Najchętniej wróciłaby do grabienia liści, jednak teraz Arianne wydawała się zbyt zaintrygowana historią Jessy, żeby odpuścić. Brunetka czuła w ustach słony posmak, a jej nogi zaczęły być jak z waty.
- cóż ... spędzałam wieczór z przyjacielem - odetchnęła głęboko przymykając oczy i modląc się aby nikt inny jej nie obserwował - i wydarzyło się coś strasznego. Wybuchł pożar. Mi udało się uciec... jemu nie. Zmarł na miejscu.
Arianne widząc wszystkie emocje wypisane na twarzy Jessy, objęła ją ramieniem
- wiesz.. ostatnio rozmawiałam z Louisem i on stwierdził, że nie mamy żadnego piromana, a jak wiadomo piroman jest niezbędny to zrobienia w poprawczaku czegoś niezapomnianego. Lou stawiał na tego nowego Todda, jednak ja od początku byłam przekonana, że to ty. Któregoś dnia trzeba będzie coś zorganizować!
Jess wzdrygnęła się. Zdecydowanie nie była piromanką, a pożar nie był jej winą.
- poczekaj aż wspomne o tym Tomlinsonowi! jesteś niczym spełnienie naszych najskrytszych marzeń! -  dodała Arianne, chcąc chociaż trochę rozpogodzić Jess. Dziewczyna nie mając ochoty drążyć tego tematu spojrzała w kierunku Harry;'ego, który w końcu wziął się do roboty.

Zawsze był pracowity 

Jessy nie miała pojęcia skąd taka myśl pojawiła się w jej głowie, a tym bardziej co znaczyła. Koniecznie musiała rozwiązać tą sprawę z Danielem. Znała go zaledwie dzień, a już czuła jakby znała go od niemożliwie długiego czasu. 
- lepiej żebyś trzymała się od niego z daleka - powiedział ktoś za jej plecami, zimnym tonem zaakcentowanym mocnym brytyjskim akcentem. Jessy odwróciła się gwałtownie i zobaczyła Perrie. 
- od kogo? - Jess postanowiła udawać że nie wie o kogo chodzi
- uwierz mi, zakochanie się w Harrym Stylesie to bardzo zły pomysł. 
Jessy chciała odpowiedzieć Perrie, jednak zanim zdążyła otworzyć usta, ta odeszła. Harry natomiast tak jakby słyszał swoje imię, patrzył się wprost na nią. Mimo, że dziewczyna spuściła już z niego wzrok i starała się wrócić do pracy, to czuła wzrok chłopaka na sobie
- co ci powiedziała? - usłyszała chwilę potem. Na dźwięk tego głosu grabie wypadły jej z rąk, a ona sama nieśmiało spojrzała w jego oczy. 
- no ... - Jess szukała w swojej głowie wiarygodnego kłamstwa, jednak nic dobrego nie przychodziło jej na myśl. Harry złapał ją za nadgarstek
- nienawidzę kiedy to robisz.
Jessy mimowolnie szarpnęła się i mimo iż ich zetknięcie było krótkie, to dziewczyna poczuła jak się rumieni. 
- Perrie trzymała mi się trzymać od ciebie z daleka - powiedziała w końcu.
- pewnie ma rację - powiedział przechylając w bok głowę. 
Jessy zadrżała. Nad nimi przeleciał właśnie ogromny cień, zasłaniający twarz anioła. Brunetka zamknęła oczy w duchu prosząc żeby cień  odszedł i Harry niczego nie zauważył. 
- co się dzieje? 
-nic. 
- i zrobisz to? - zapytał jakby to było coś w stylu wyzwania
- co? ucieknę? - spytała
Harry zrobił krok w ich stronę. Teraz dzieliła ich dosyć mała odległość. Wstrzymała oddech i stała bez ruchu, czekając na jakikolwiek ruch chłopaka. 
- będziesz się trzymać ode mnie z daleka? 
Brzmiało to tak, jakby z nią flirtował. Jessy jednak czuła się źle. Ona nie była gotowa na flirt. Oczywiście jeżeli to wogóle można było tak nazwać. 
- pewnie tak - szepnęła niewyraźnie, cofając się o krok
- nie dosłyszałem - odpowiedział jej półszeptem robiąc krok w jej stronę. 
Jessy znów się cofnęła, jednak znacznie dalej. Teraz opierała się o podstawę anioła. Kolejny cień przeleciał nad nimi. Ten jednak był znacznie ciemniejszy i znacznie zimniejszy od poprzedniego.Mogłaby przysiąc, że chłopak zadrżał wraz z nią. 
Wtedy nagle rozległo się skrzypnięcie. Jessy sapnęła, kiedy rzeźba nad nią zakołysała się, niczym gałąź na wietrze. 
Jessy i Harry wpatrywali się w rzeźbę. Oboje wiedzieli, że się przewraca. Głowa anioła przychyliła się ku nim jakby się modlił, a następnie cały posąg nabrał prędkości, opadając. Brunetka poczuła, jak Harry łapie ją w pasie, jakby znał jej kształty. Drugą rękę natomiast położył na jej głowie i popchnął ją w bok, dokładnie w chwili, w której przed chwilą stali. Para skulona dyszała ciężko patrząc w swoje oczy, które dzieliła mała odległość. 
- Jessy? - wyszeptał chłopak. Jess jedynie skinęła głową będąc dalej w szoku
- co dokładnie widziałaś? - zapytał, mrużąc oczy.
Nagle ktoś wyciągnął ją spod rzeźby, gdzie wraz ze Stylesem się ukryli. Wszyscy obecni patrzyli się z zaciekawieniem, poza panią Bucker, która patrzyła na nią z wściekłością i Zanem, który pomógł jej wstać.
- wszystko w porządku? - spytał mulat, oglądając ją dokładnie w celu znalezienia jakichkolwiek sińców lub otarć. - widziałem jak ten posąg się przewraca. Chciałem podbiec i podtrzymać tego anioła, jednak było już za późno. 
Harry, który już się podniósł, nawet się nie odwrócił sprawdzając czy wszystko z nią dobrze, tylko odszedł w kierunku internatu.
- co ty zrobiłaś? - spytała pani Bucker
- nie wiem. W jednej chwili staliśmy tutaj i pracowaliśmy, a w następnej ta rzeźba po prostu runęła na ziemie.
Kobieta pochyliła się nad aniołem i mamrocząc coś  o siłach natury i starych kamieniach, kazała wrócić wszystkim do pracy. Kiedy Jessy ponownie wzięła grabie w ręce, znów usłyszała ten sam zimny głos 
- ktoś chyba powinien zacząć mnie słuchać, kiedy dobrze radze - powiedziała Perrie i oddaliła się w swoim kierunku. 

sobota, 12 października 2013

{3} Rozdział Trzeci

Jess wlokła się przez zatęchły korytarz internatu, ciągnąc za sobą swoją walizkę w jednym z tych wiosennych odcieni zieleni. Ściany miały kolor biały, a na całym korytarzu roznosił się nieprzyjemny zapach wilgoci. Wszędzie panowała cisza, przerywana bzyczeniem spalającej się żarówki. Najbardziej jednak zaskakujące były liczne, zamknięte drzwi. W poprzedniej szkole Jessy, na korytarzach można było spotkać masę grupek, które siedząc na korytarzach, bądź w salach odprawiały swoje codzienne spotkania. W Sword&Cross było jednak inaczej. Uczniowie albo zabrali się już do pisania trzydziestostronnicowych rozprawek semestralnych, albo urządzali w swoich pokojach imprezy.
Nagle Jessy stanęła przed drzwiami z numerem 63 i przekręcając kluczem zamek, weszła do pokoju, który od tego momentu miał być jej. Owy pokój nieb był wcale tak straszny, jak Jess go sobie wyobrażała. Było tam całkiem duże, zakratowane okno, z za którego można było dostrzec boisko. Po lewej stronie od wejścia stało pojedyncze łóżko , a po prawej biurko, koło którego zaraz stała średniej wielkości szafa z ogromnym lustrem. Jessy spojrzała w nie, jednak widząc zmęczą twarz i przygaszone szare oczy, potargane włosy i sweter Dani, który wisiał na niej jak worek, szybko odwróciła swój wzrok. Mając przerwę w lekcjach, Jessy postanowiła się rozpakować i uczynić pokój z numerem 63 swoim własnym miejscem. Jednak zdążyła  tylko rozpiąć swoją torbę i usłyszała pukanie do drzwi. Z niechęcią wstała i otworzyła drzwi, jednak nie zauważyła nikogo, kto mógłby pukać. Ujrzała natomiast papierowy samolocik przed jej drzwiami. Jessy uśmiechnęła się widząc swoje imie wypisane czarnym markerem na skrzydle samolotu i szybko po niego sięgnęła i rozłożyła. Samolocik nie miał jednak żadnej treści oprócz dużej strzałki, kierującej Jess wzdłuż korytarza.
 Co prawda Arianne zapraszała ją do swojego pokoju, ale było to przed incydentem podczas lunchu. Spoglądając na czarną strzałkę, brunetka zastanawiała się czy podążyć  w wyznaczonym kierunku. Po chwili jednak wzruszając ramionami, przekręca klucz w zamku i idzie w wyznaczonym przez strzałkę kierunku.
Zatrzymała się przed drzwiami po drugiej stronie korytarza przyglądając się wielkiemu plakatowi John'ego Lennon'a - brytyjskiego kompozytora, muzyka i wokalisty oraz członka Beatlesów. Jess pochyliła się aby przyjrzeć się tablicy korkowej i uświadomiła sobie, że stoi pod drzwiami LouisaTomlinsona. Ku irytacji Jessy, znaczna część jej mózgu zaczęła obliczać prawdopodobieństwo, że Louis siedzi w pokoju z Harrym i tylko te cienkie drzwi ich od siebie dzielą.
Po kilku minutach Jessy otrząsneła się ze swoich przemyśleń i uświadomiła sobie, że pokój Arianne najprawdopodobniej mieści się na przeciwko pokoju Tomlinsona. Nie myliła się. Drzwi wejściowe całe były oblepione w tych naklejkach samochodowych. Było ich naprawdę dużo i Jessy miałaby ubaw czytając je wszystkie, jednak jej wzrok przykuł następny samolocik z jej imieniem.

Moja kochana Jessy,
jeśli rzeczywiście się tu dzisiaj pojawiłaś, to plus dla ciebie! Teraz mam 
pewność, że będziemy się świetnie dogadywać. 
Jeśli się na mnie wypięłaś to ... ZOSTAW TEN LIST
TOMLINSON, JEST PRYWATNY! JESTEŚ AŻ TAK TĘPY, ŻE
PO RAZ SETNY MUSZE CI POWTARZAĆ, ŻE CUDZYCH
RZECZY SIĘ NIE RUSZA?! 
Tak czy inaczej Jess... wiem, że powiedziałam ci, żebyśmy się dzisiaj spotkały
jednak po rażeniu prądem i pobycie u pielęgniarki, musiałam pójść
na zajęcia dodatkowe z biologii. Mam nadzieję, że nadarzy nam się jeszcze okazja
do wspólnego posiedzenia w pokoju. Do jutro, twoja A. 

Jessy stała z kartą przed drzwiami i znów rozmyślała. Z jednej strony cieszyła się, że Arianne wciąż chce mieć z nią do czynienia, jednak żałowała, że się z nią teraz nie może spotkać. Chciała właśnie od niej posłuchać opinii na temat sytuacji w bufecie, chciała posłuchać z jaką nonszalancją mówi o Perrie. Nagle usłyszała, że drzwi za jej plecami otworzyły się, a światło padające z pokoju oświetliło jej całą sylwetkę. 
- co tutaj robisz? - usłyszała głos Lousia. Stał w dużych drzwiach ubrany w koszulkę jakiegoś zespołu i dżinsach. W swojej prawej ręce trzymał czarną gitarę akustyczna. 
- przyszłam do Arianne - odpowiedziała Jess powstrzymując się od spojrzenia w głąb pokoju, by spojrzeć czy w jego pokoju nie ma nikogo innego.  
- nie ma nikogo w domu - powiedział tym swoim tajemniczym tonem głosu. Była to dość myląca odpowiedź. Jessy nie wiedziała, czy chodziło mu o jej przyjaciółkę, resztę dzieciaków w internecie, czy może jeszcze o coś innego. Lou wziął nagle swoją gitarę i zagrał na niej kilka chwytów wciąż wpatrując się w Jess. Nogą uchylił bardziej drzwi od swojego pokoju, jakby chciał zaprosić Jessy do środka. 
- cóż właściwie to postanowiłam to zajrzeć w dordze do bibliotek - skłamała - chciałam wypożyczyć jakąś książke na samotne wieczory, wiesz o co chodzi ..  - brnęła w kłamstwa powoli oddalając się od drzwi i odwracając w stronę, z której przyszła
- Jessy! - zawołał za nią Tomlinson. Dziewczyna zdziwiona, że Lousi zna jej imie, obróciła się w jego kierunku. Ten natomiast uśmiechnął się do niej i gryfem od gitary wskazał jej przeciwny kierunek
- bibliotek jest tam. Tylko nie zapomnij sprawdzić kolekcji specjalnie we wschodnim skrzydle. 
- dzięki - odpowiedziała z wdzięcznością Jessy. Louis wydawał jej się być szczery, gdy pomachał do niej na pożegnanie i znów zagrał kilka chwytów na swojej gitarze. Brunetka zupełnie nie miała pojęcia dlaczego aż tak denerwowała się przed jakąkolwiek konfrontacją z Louisem. .... może dlatego, że jest to najbliższy przyjaciel Harry'ego? nie miała pojęcia ...
Była już blisko końca korytarza, skręcającego ostro w stronę skrzydła bibliotecznego. Jessy minęła jedyne uchylone drzwi całym internacie. Owe drzwi były całe pomalowane na czarno, nie miały żadnych ozdób. Jess trochę zbliżyła się i usłyszała z wnętrza pokoju głośny Heavy Metal. Jessy nie musiała nawet czytać tabliczki, aby wiedzieć, że ten pokój należy do Perrie. Brunetka szybciej przyspieszyła kroku i wstrzymała powietrze, które wypuściła, kiedy zamykała ogromne drzwi od biblioteki. Nagle zalała ją fala ciepła. Zawsze lubiła ten magiczny, co prawda lekko zatęchły zapach starych książek i ten niesamowity klimat bibliotek. W jej poprzedniej szkole biblioteka była jej jedyną ucieczką. To właśnie tam zamykała się gdy miała jakieś problemy i zatapiała się w jakiejś nowej lekturze. Dziewczyna z trudem mogła uwierzyć, że to niesamowite miejsce należy do Sword&Cross. Sala była wysoka, o ścianach całych w również wysokich, mahoniowych półkach na książki. Na drewnianych podłogach pokładane były grube perskie dywany, mające za zadanie uciszać kroki i zachować to miejsce w idealnej ciszy. Przy długich, drewnianych stołach siedziało kilka uczących się osób, których Jessy nie miała jeszcze okazji poznać. Jess zbliżyła się powoli do stanowiska bibliotekarza, zajmowanego przez miło wyglądającą staruszkę, która siedziała przy całym zawalonym stertą papierów i książek, biurkiem. 
- Witam! - powiedziała kobieta, gdy Jessy zbliżyła się do jej biurka dostatecznie blisko. Owa kobieta miała bardzo przyjemną twarz, którą okalały jej siwe, sięgające do pasa włosy. Miała zielone, żywe oczy i całe rumiane policzki. 
- W czym moge ci pomóc? - zapytała po chwili ciszy panującej między nimi. 
- jestem tutaj nowa - wyjaśniła - Jessie Carter . Czy mogłaby mi pani wskazać gdzie znajduje się wschodnie skrzydło? 
Kobieta popatrzyła na brunetkę ciekawym wzrokiem i po chwili wskazała rząd wysokich okien po drugiej stronie sali 
- to tam - wyjaśniła z uśmiechem. - Mam na imię Spohia i o ile mój grafik się nie myli to mamy wspólnie religie we wtorki i czwartki, mam przeczucie, że  będziemy się dobrze bawić. A tym czasem gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, to będę tutaj siedziała - odpowiedziała z uśmiechem i znów zaczęła pracować, zabierając się za nową stertę dokumentów. 
Właśnie docierała do pierwszych regałów wschodniego skrzydła, gdy coś okropnego przeleciało jej nad głową. 
Nie. Tylko nie tutaj. Chociaż to miejsce cienie, mogłyby mi odstąpić. 
Kiedy cienie pojawiały się i odchodziły, Jessy nigdy nie była pewna, dokąd zmierzały - ani jak długo ich nie będzie. Tym razem było inaczej. Czuła strach, owszem, ale nie czuła zimna - wręcz przeciwnie. Czuła ogarniające ją gorąco. W bibliotece było ciepło, ale nie aż tak. I nagle jej wzrok padł na Harry'ego. 
Siedział odwrócony do niej plecami i zawzięcie coś czytał. Jess wychyliła się bardziej, by móc zobaczyć tytuł czytanej przez Stylesa książki. Na ciemnej okładce białymi literami napisane było KOLEKCJA SPECJALNA. 
Okazało się jednak, że Harry wcale nie czytał, a zawzięcie coś szkicował. Gdy obserwowała delikatne poruszanie  się jego ciała, czuła w środku palenie. Nie wiedziała dlaczego, ale miała to dziwne przeczucie,że to właśnie ją rysował Harry. 
Nie powinna do niego podchodzić. W końcu ani razu z nim nie rozmawiała, a ich wspólne, dotychczasowe kontakty, skupiały się wyłącznie na pamiętnym pokazaniu środkowego palca w kierunku Jessy.  Wtedy uderzył w nią sen z poprzedniej nocy, w którym stała w długiej koszuli przy oknie,  a jakiś chłopak bardzo dokładnie ją szkicował. 
Jessy ledwo powstrzymała się od krzyku, kiedy zauważyła przed sobą gruby i ciemny jak zasłona cień. Bicie jej serca było na tyle głośne, że było w stanie zagłuszyć jej wszystkie myśli. Nagle Harry uniósł wzrok, a Jessy miała prawie stu procentowe wrażenie, że chłopak patrzy dokładnie w to miejsce, gdzie teraz znajdował się cień. Ale przecież to było niemożliwe. Harry jest zwyczajnym człowiekiem i niemożliwością by było, gdyby widział to samo co ona.Gorąco w ciele Jess wciąż narastało. Była już na tyle blisko Harry'ego, że była pewna, że jest on w stanie poczuć emanujące z jej ciała ciepło. Brunetka spojrzała na szkicownik. Przez chwilę widziała tam rysunek ze swojego snu, jednak po kilkukrotnym mrugnięciu, ujrzała na kartce bardzo dokładnie odwzorowany krajobraz, który przedstawiał widok z okna na przeciwko.  
- co tutaj robisz? - spytał, a Jessy podskoczyła. Harry stał na wprost niej i szybkim ruchem zamykając swój szkicownik, wpatrywał się wprost w nią. Jego wargi nie były wygięte w uśmiechu, policzki nie ukazywaly dołeczków, a zielone oczy, były lekko przygaszone.
- ja przyszłam wypożyczyć książkę z kolekcji specjalnej  - odpowiedział mu drżącym głosem. Dopiero gdy się rozejrzała, zauważyła, że kolekcja specjalna nie była zbiorem książek, lecz otwartą przestrzenią w bibliotece, która wypełniona była książkami poświęconymi Wojnie Secesyjnej.
- życzę ci powodzenia - powiedział Harry, znów otwierając szkicownik, jakby chciał tym samym uświadomić Jess, że nie ma najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Jessy czuła się okropnie zażenowana zaistniałą sytuacją, jednak nie chciała odchodzić, bo wiedziała, że za każdym rogiem czają się cienie, a z jakiegoś nieznanego jej powodu czuła się o wiele lepiej będąc przy Harrym. 
- słuchaj czy mogłabym .. - Jess chciała wytłumaczyć, że ma straszne zawroty głowy i czy mogłaby przysiąść się na chwilkę, jednak chłopak nie pozwolił jej dokończyć 
- przyszedłem tutaj żeby pobyć sam  i jeżeli ty sobie nie pójdziesz, to ja to zrobie. 
Harry wepchnął szkicownik do plecaka i wstał od stolika. Kiedy mijał Jessy otarł się o nią ramieniem i chociaż dzieliły ich warstwy ubrań, to Jessy przeszedł dreszcz. Styles również stał bez ruchu. Odwrócił swój wzrok i spojrzał na Jess. Brunetka otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie zdążyła, bo Harry obrócił się na pięcie i szybko ruszył w stronę drzwi. Jessy patrzyła jak chmara cieni gromadzi się nad głową chłopaka i zataczając krąg, wylatują przez okno. Zadrżała w chłodzie, który zostawiły po sobie, znikając w mroku. Dotknęła miejsca, w którym syknęła się z Harrym i poczuła jak ciepło rozprasza się po jej ciele.. 

_________________________________________________________________________________

jejku! przepraszam tak bardzo, że dopiero teraz dodałam rozdział, ale mam swoje wytłumaczenie - babcia schowała mi gdzieś książkę i dopiero teraz ją znalazłam. Ahhh te babcie ...