piątek, 18 października 2013

{4} rozdział czwarty

Środa. Od zawsze ten dzień kojarzył się Jessy z masą czekoladowych naleśników i karmelową latte. Nawet w ubiegłe lato, kiedy Jess zdawało się, że jej rodzic trochę się jej boją, mogła liczyć na swój ulubiony dzień. Zawsze w środowe poranki Jessy przewracając się rano z jednego boku na drugi, instynktownie wiedziała co to za dzień. Jessy z nadzieją pociągnęła nosem, jednak nic nie poczuła. Nie czuć było tego maślano-karmelowego aromatu. Łzy momentalnie podeszły pod jej oczy. Jess przetarła oczy i rozejrzała się po swoim pokoju. Wyglądał jak w stanie "przed" w jednym z tych programów telewizyjnych o odnawianiu domów. Znów wróciły do niej wspomnienia z wczoraj: przybycie do Sword&Cross, błyszczące z wściekłości oczy Perrie i ON.. Harry Styles i jego odpychające zachowanie w stosunku do Jessy. Jess głośno westchnęła z tęsknoty za domem, co sprawiło, że jeszcze bardziej za nim zatęskniła. Con miała ze sobą zrobić przez kolejne trzy godziny, które dzieliły ją od pierwszych lekcji dzisiejszego dnia? Nagle przypomniała sobie, że to dzisiaj miała zjawić się na odsiadce.
Zwlokła sie z łóżka i potykając się o wciąż nierozpakowaną torbę, wyciągnęła z niej kolejny nudny, czarny zestaw i szybko się w niego ubrała. Zdążyła jeszcze skrzywić się widząc swoje lustrzane odbicie i wiążąc swoje włosy w niedbałą kitkę, wybiegła na dwór. Niedługo potem dobiegła do sięgającej pasa bramy prowadzącej na cmentarz.
Jessy usłyszała kroki za plecami, a chwilę potem poczuła, że ktoś dotyka jej ramienia. Ostrożnie obróciła się i zobaczyła za sobą Danielle.
- nie spóźniłaś się? - zapytała Dani od razu przechodząc do szczegółów.
- tkwię tutaj już od dobrych dziesięciu minut
- stanęłaś w złym miejscu głuptasie. Założe się, że wszyscy czekają na ciebie przy ogromnym posągu anioła. Powinnaś go bez problemu znaleźć, a teraz leć bo czuje że jeszcze pięć minut, a pozostali będą chcieli cie zabić! - krzyknęła Danielle i oddaliła się w stronę internatu.
Jessy podążyła w stronę wskazaną przez koleżankę i chwile potem zauważyła potężnego, kamiennego anioła a pod nim zdenerwowanych uczniów.
- jestem - powiedziała niepewnie Jess podchodząc nieco bliżej. Arianne, Perrie i Louis stali blisko siebie zaraz u podnóża posągu. Jedynie pod prawym skrzydłem stał Harry.
Miał na sobie szare rurki i białą koszulkę, a na włosach bandankę, która miała za zadanie odgarniać z jego oczu loki. Gdy Jessy skończyła mierzyć ubiór Harry'ego, niepewnie spojrzała w jego oczy, które jak się okazało patrzyły na nią ze złością
- przepraszam pani Bucker, nie miałam pojęcia gdzie sie mamy spotkać, przysięgam.
- oszczędź sobie i tak zmarnowaliśmy przez ciebie zbyt wiele czasu - powiedziała sucho pani Bucker - a teraz, wszyscy chyba wiecie co macie robić, więc bez zbędnego wprowadzenia, zabierajcie się do pracy. Kto chce naszą podopieczną? - zapytała kobieta wskazując na Jessy. Ku przerażeniu brunetki nikt jej nie chciał, wszyscy wpatrywali się tępo w swoje buty.
-ja - krzyknął ktoś z tyłu. Zayn. Czarna koszulka na krótki rękaw z dekoltem w kształcie litery V idealnie opinał jego umięśniony tors. Był wyższy o niemal dziesięć centymetrów od Louisa, który omal nie upadł, gdy mulat przepchnął się obok niego, zmierzając wprost ku Jessy, patrząc jej głęboko w oczy. W głębi duszy pragnęła odwrócić swój wzrok, jednak coś ją od tego powstrzymywało. Powoli tonęła w jego czekoladowych tęczówkach, jednak między nimi stanęła Arianne
- ona jest moja - powiedziała stanowczo patrząc z pogardą na Zayna
- wcale nie - stwierdził chłopak
- ależ tak. Nawet to mówiłam, ale widocznie byłeś na tyle zajęty, że nie dosłyszałeś - odpowiedziała mu dziewczyna z przebiegłym uśmiechem - chcę ją
- ja ... - zaczął Zayn.
Arianne przechyliła z zaciekawieniem głowę, a Jess przełknęła głośno ślinę. Czyżby chłopak miał zamiar powiedzieć, że też mnie chce?
- Zobaczymy się potem dobrze? - zakomunikował Jess tak, jakby była to obietnica, o której dotrzymanie go poprosiła.
Pozostali w tym czasie wstali z wcześniej zajmowanych przez siebie miejsc na murku i podążyli w kierunku szopy. Jess poszła za nimi, trzymając się blisko Arianne, która bez słowa podała jej metalowe grabie.
- dobra, wolisz upadłego anioła czy pare obejmujących się kochanków?
Arianne nic nie wspomniała o wydarzeniach z zeszłego wieczora ani o kartce, więc Jessy doszła do wniosku, że nie będzie poruszała tego tematu.
- a gdzie jest ten upadły anioł? - dziewczyna spytała z westchnieniem
- dobry wybór. To ten, pod którym chwile temu stałam.
nie rozumiem.. i co mam z nim zrobić?
- no jak to co? czyścimy! - powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów wspięła się na rzeźbę. Jessy chcąc uniknąć kolejnych upomnień pani Bucker, zaczęła grabić nieskończone pokłady liści u podnóża posągu. W pewnym momencie pierwsze promienie słoneczne przebiły się przez warstwę chmur i cmentarz nabrał troche mniej mrocznego wyglądu niż dotychczas. Mgła również opadła, więc Jessy mogła sięgnąć wzrokiem dalej niż niecałe osiem metrów przed siebie. Ujrzała Harry'ego ... pracującego z Perrie.
Z jessy ulotniły się resztki szczęścia, a zamiast niej pojawiło się pewnego rodzaju przygnębienie. Arianne posłała jej współczujący wzrok i gestem ręki przywołała ją koło siebie. Jess ze zdecydowanie mniejszą gracją niż jej koleżanka wspięła się po rzeźbie i kiedy czuła się już mniej więcej bezpieczna, wyszeptała:
- czyli Perrie i Harry są przyjaciółmi?
- No co ty! Oni się wprost nienawidzą. A skąd to pytanie?
- zobacz - Jess wskazała na parę, która zamiast czyścić grobowiec, stała blisko siebie i prowadziła jakąś dyskusję. - wyglądają na przyjaciół
- to jest kara. - stwierdziła Arianne - myślisz, że Louis i ten tam są przyjaciółmi? - tu brunetka wskazała na Louisa i Zayna, którzy kłócili się o przydział prac przy pomniku kochanków. - to wyłącznie kumple z odsiadki, a to nie oznacza, że są kumplami również w życiu prywatnym.
Arianne spojrzała na Jessie, która czuła, że jej mina powoli rzednie.
- posłuchaj Jess, nie miałam na myśli ... Dobra. Poza tym, że straciłam na ciebie dobre poł godziny mojego ranka, nic do ciebie nie mam. Wydajesz się interesującą osobą no i cóż. Jesteś świeża. Ale
poza tym nie wiem czego się spodziewałaś. Że znajdziesz tutaj już pierwszego dnia swoją najlepszą przyjaciółkę? Uświadomię cię jako pierwsza: to wyzwanie nie należy do najłatwiejszych. Każdy z nas ma tutaj swoją przeszłość, która jest mniej lub bardziej ciężka.
- zawsze się tak bronisz? Co ciebie w ogóle tutaj sprowadziło Jessy?
Jess kompletnie nie miała ochoty o tym rozmawiać. Może Arianne miała rację i dziewczyna nie powinna szukać nowych przyjaźni w Swrod&Cross. Najchętniej wróciłaby do grabienia liści, jednak teraz Arianne wydawała się zbyt zaintrygowana historią Jessy, żeby odpuścić. Brunetka czuła w ustach słony posmak, a jej nogi zaczęły być jak z waty.
- cóż ... spędzałam wieczór z przyjacielem - odetchnęła głęboko przymykając oczy i modląc się aby nikt inny jej nie obserwował - i wydarzyło się coś strasznego. Wybuchł pożar. Mi udało się uciec... jemu nie. Zmarł na miejscu.
Arianne widząc wszystkie emocje wypisane na twarzy Jessy, objęła ją ramieniem
- wiesz.. ostatnio rozmawiałam z Louisem i on stwierdził, że nie mamy żadnego piromana, a jak wiadomo piroman jest niezbędny to zrobienia w poprawczaku czegoś niezapomnianego. Lou stawiał na tego nowego Todda, jednak ja od początku byłam przekonana, że to ty. Któregoś dnia trzeba będzie coś zorganizować!
Jess wzdrygnęła się. Zdecydowanie nie była piromanką, a pożar nie był jej winą.
- poczekaj aż wspomne o tym Tomlinsonowi! jesteś niczym spełnienie naszych najskrytszych marzeń! -  dodała Arianne, chcąc chociaż trochę rozpogodzić Jess. Dziewczyna nie mając ochoty drążyć tego tematu spojrzała w kierunku Harry;'ego, który w końcu wziął się do roboty.

Zawsze był pracowity 

Jessy nie miała pojęcia skąd taka myśl pojawiła się w jej głowie, a tym bardziej co znaczyła. Koniecznie musiała rozwiązać tą sprawę z Danielem. Znała go zaledwie dzień, a już czuła jakby znała go od niemożliwie długiego czasu. 
- lepiej żebyś trzymała się od niego z daleka - powiedział ktoś za jej plecami, zimnym tonem zaakcentowanym mocnym brytyjskim akcentem. Jessy odwróciła się gwałtownie i zobaczyła Perrie. 
- od kogo? - Jess postanowiła udawać że nie wie o kogo chodzi
- uwierz mi, zakochanie się w Harrym Stylesie to bardzo zły pomysł. 
Jessy chciała odpowiedzieć Perrie, jednak zanim zdążyła otworzyć usta, ta odeszła. Harry natomiast tak jakby słyszał swoje imię, patrzył się wprost na nią. Mimo, że dziewczyna spuściła już z niego wzrok i starała się wrócić do pracy, to czuła wzrok chłopaka na sobie
- co ci powiedziała? - usłyszała chwilę potem. Na dźwięk tego głosu grabie wypadły jej z rąk, a ona sama nieśmiało spojrzała w jego oczy. 
- no ... - Jess szukała w swojej głowie wiarygodnego kłamstwa, jednak nic dobrego nie przychodziło jej na myśl. Harry złapał ją za nadgarstek
- nienawidzę kiedy to robisz.
Jessy mimowolnie szarpnęła się i mimo iż ich zetknięcie było krótkie, to dziewczyna poczuła jak się rumieni. 
- Perrie trzymała mi się trzymać od ciebie z daleka - powiedziała w końcu.
- pewnie ma rację - powiedział przechylając w bok głowę. 
Jessy zadrżała. Nad nimi przeleciał właśnie ogromny cień, zasłaniający twarz anioła. Brunetka zamknęła oczy w duchu prosząc żeby cień  odszedł i Harry niczego nie zauważył. 
- co się dzieje? 
-nic. 
- i zrobisz to? - zapytał jakby to było coś w stylu wyzwania
- co? ucieknę? - spytała
Harry zrobił krok w ich stronę. Teraz dzieliła ich dosyć mała odległość. Wstrzymała oddech i stała bez ruchu, czekając na jakikolwiek ruch chłopaka. 
- będziesz się trzymać ode mnie z daleka? 
Brzmiało to tak, jakby z nią flirtował. Jessy jednak czuła się źle. Ona nie była gotowa na flirt. Oczywiście jeżeli to wogóle można było tak nazwać. 
- pewnie tak - szepnęła niewyraźnie, cofając się o krok
- nie dosłyszałem - odpowiedział jej półszeptem robiąc krok w jej stronę. 
Jessy znów się cofnęła, jednak znacznie dalej. Teraz opierała się o podstawę anioła. Kolejny cień przeleciał nad nimi. Ten jednak był znacznie ciemniejszy i znacznie zimniejszy od poprzedniego.Mogłaby przysiąc, że chłopak zadrżał wraz z nią. 
Wtedy nagle rozległo się skrzypnięcie. Jessy sapnęła, kiedy rzeźba nad nią zakołysała się, niczym gałąź na wietrze. 
Jessy i Harry wpatrywali się w rzeźbę. Oboje wiedzieli, że się przewraca. Głowa anioła przychyliła się ku nim jakby się modlił, a następnie cały posąg nabrał prędkości, opadając. Brunetka poczuła, jak Harry łapie ją w pasie, jakby znał jej kształty. Drugą rękę natomiast położył na jej głowie i popchnął ją w bok, dokładnie w chwili, w której przed chwilą stali. Para skulona dyszała ciężko patrząc w swoje oczy, które dzieliła mała odległość. 
- Jessy? - wyszeptał chłopak. Jess jedynie skinęła głową będąc dalej w szoku
- co dokładnie widziałaś? - zapytał, mrużąc oczy.
Nagle ktoś wyciągnął ją spod rzeźby, gdzie wraz ze Stylesem się ukryli. Wszyscy obecni patrzyli się z zaciekawieniem, poza panią Bucker, która patrzyła na nią z wściekłością i Zanem, który pomógł jej wstać.
- wszystko w porządku? - spytał mulat, oglądając ją dokładnie w celu znalezienia jakichkolwiek sińców lub otarć. - widziałem jak ten posąg się przewraca. Chciałem podbiec i podtrzymać tego anioła, jednak było już za późno. 
Harry, który już się podniósł, nawet się nie odwrócił sprawdzając czy wszystko z nią dobrze, tylko odszedł w kierunku internatu.
- co ty zrobiłaś? - spytała pani Bucker
- nie wiem. W jednej chwili staliśmy tutaj i pracowaliśmy, a w następnej ta rzeźba po prostu runęła na ziemie.
Kobieta pochyliła się nad aniołem i mamrocząc coś  o siłach natury i starych kamieniach, kazała wrócić wszystkim do pracy. Kiedy Jessy ponownie wzięła grabie w ręce, znów usłyszała ten sam zimny głos 
- ktoś chyba powinien zacząć mnie słuchać, kiedy dobrze radze - powiedziała Perrie i oddaliła się w swoim kierunku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz